Rozdział 30

672 83 79
                                    

-A byłaś kiedyś nad morzem? Tam jest genialnie, Mar!
Ta rozmowa już w pełni irytowała Adriena. Mieli przecież iść na pizzę, pfff.
-Ah, byłam, ale morze źle mi się kojarzy..?
-A to niby dlaczego? - zapytał zdziwiony William.
-No...w dzieciństwie, wpadłam do wody, i niemal się utopiłam. Ale wtedy uratował mnie Adrien, i...
Chwila. Co?
Adrien skrzywił się.
Ojciec nigdy w życiu nie pozwolił mu wejść do wody. No chyba, że miał w niej pozować.
-E...Nette, ale...-zaczą) zielonooki, jednak przerwał mu Bill.
-Haha, dziwna sprawa. Ja URATOWAŁEM pewną ciemnowłosą dziewczynkę...A potem podbiegli jej rodzice, i dali jej krem. Nadal się zastanawiam, po co. Żeby... się opalić...?
Marinette pobladła.
-A...trochę głupio, że się o to pytam, ale...jaki kolor kostiumu miała ta dziewczynka?
-Myślisz, że pamiętam takie rzeczy? - zaśmiał się - chyba...różowy.
-A widzisz...ja miałam różowy kostium. Jedyna na plaży. Dziwne, nie?
-A co w tym dziwnego? Różowy jest...
-Miałam pięć lat, okey.
-Haha, faktycznie. No, a w którym roku byłaś nad tum morzem?
-2002.
-O, tak samo jak ja. Czyli, to ja cię ura...
Dziewczyna przytuliła go.
-Dziękuję.
-Okej, dosyć. Marinette, idziemy. Rejs się skończył. - powiedział wściekły Adrien. W głębi duszy był szczęśliwy - nareszcie dotarli do portu, a ta szopka się skończyła.
-Może Will pójdzie z nami?
-Nope, nie ma takiej opcji.
-Oj, no weź, bracie. - William poklepał blondyna po plecach.
-Nie. Nette, chodź już.

***
-Byłeś dziwny, Kłapciu. - powiedziała ciemnowłosa, polewając sosem pizzę.
-Nadal pamiętasz?
-Co?
-No...Kłapouszka...
-Pfff, cioto, ja nie zapominam.
-Śmiać się czy płakać? (Chłopaki *tururuum* nie płaczą)
-I don't know. Chyba bać się. Pamiętasz Amalfreda?
Adrien delikatnie się zarumienił.
-Okay, wolę Kłapcia.
-Przecież wiem. Znam cię lepiej, niż twój ojciec, lol.
-On jest...debilem.
-Oj Adi, nieładnie, nieładnie.
-A ładnie to tak zamówił 23 sztuk sosów? - Adrien uśmiechnął się.
-I tak trzy czwarte z nich są okropne z smaku.
-ZAPŁACIŁEM ZA NIE DWA..
-...Grosze.
-Eh, te kobiety.
-Huehue, wiem, jestem fajna very much. Noo, ale kocie - może udamy się na jakąś wycieczkę? W końcu, jesteśmy na Karaibach...
-Dobry pomysł. Ale gdzie niby chcesz iść?
-Na jakąś plażę.
-No to tak szalona i ciekawa wycieczka, że aż za chwilę walnę facepalma!
-Pff, głupku, chcę przezwyciężyć lęk przed oceanem.
-Marinette jako superbohater? Już to widzę, haha.
-Byłabym zajebistym bohaterem! Wyobraź sobie...taka Biedronka...
-Przekonałaś mnie.
-Co?
-Jedziemy na Hajaje. (*Hotel Tran coś tam, huehue*)
-Pfff, debil.
Adrien zaśmiał się.
-Okey, wracajmy już.
-Jest dopiero 21, oj no weź noooo.
-Już? Jak?
-A nie wiem. O matko, ale ten sos jest genialny!
-Nette, jutro jedziemy na plażę. BEZ Williama.
-Why?
-Bo tak. I nie mów do mnie częściowo po angielsku.
-Ugh, okay. Ale teraz, jedziemy już. Obiecałam Alyi, że napiszę do niej wieczorem, a tutaj nie mam zasięgu...

Dwójka nastolatków wróciła do Hotelu (Transylvania!). Opadli na swoje łóżka, tym razem bez narzekań.
Szybko zasnęli, nie spodziewając się, jak straszna niespodzianka może czekać ich jutro...

***
Jeszcze z pięć rozdziałów i koniec. :<
A potem druga część, hihi.

« Miraculous: SMS Story »Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ