19.

555 29 4
                                    

- Wiesz, że cię kocham prawda? - pyta się mnie chłopak przysuwając się bliżej.

- Wiem. - szepczę, a nasze usta łączą się w pocałunku. Naszym pierwszym i oby nie ostatnim pocałunku.


Zawsze marzyłam o takim pocałunku  w świetle księżyca. To naprawdę cudowne uczucie. Mija chwila gdy odklejamy się od siebie. Nie mówimy nic, po prostu nie musimy. Wiem co czuje Przemek, a on wie co czuję ja. O to chodzi w związku. W prawdziwym związku. Patrzymy sobie w oczy i wyczytujemy w nich, że pora wracać do domu. Maciek został z Gosią, co raczej nie wróży dobrze. Wstajemy z ławki i kierujemy się na Miodową. Idziemy powoli trzymając się za ręce. Tylko to jest mi teraz potrzebne do życia. Poczucie bezpieczeństwa. Wchodzimy do klatki schodowej i wchodzimy na trzecie piętro.

- Boisz się? - pytam się Przemka podchodząc do drzwi od mieszkania.

- Czego?

- Tego, że może nam się nie udać.

- Nie mam wątpliwości, że nam wyjdzie. - mówi chłopak i mnie przytula - Jedyne czego się teraz boję to czy Maciek nie zdemolował ci domu. - śmieje się.

- Zaraz się przekonamy. - mówię przez śmiech i wchodzę do mieszkania. Ku mojemu zdziwieniu oprócz Janowskiego zastaję w nim również Piotrka. - Co ty tutaj robisz? A gdzie jest Gosia?!

-O! Gołąbeczki wróciły. Gosia odsypia u ciebie, a Piotrka zaprosiłem bo mi się nudziło. Jesteś zła? - tłumaczy się Maciek.

- Nie, no spoko. Dawno przyszedłeś? - zwracam się do Piotrka.

-  Raczej nie. Jakieś dziesięć minut temu, a co?

- Aha...To może zostaniesz jeszcze chwilę. Dawno się nie widzieliśmy. - proponuję młodszemu Pawlickiemu. - Tak, tak wy też możecie zostać. - proponuję pozostałym żużlowcom.

- Ejj, bo zrobię się zazdrosny! - śmieje się Przemek.

- Nie masz o kogo. - dołączam do śmieszków - Chcecie coś do picia? Uprzedzam, nie alkohol. Jutro macie trening, a ja już dzisiaj trochę wypiłam.

- Podziękujemy, co nie? - pyta się Maciek żużlowców. Oni w odpowiedzi kiwają tylko głowami - Mam super-ekstra pomysł! Zagrajmy w butelkę! - cieszy się chłopak.

- Ale to dziecinne, nie sądzicie? - mówię niezbyt zadowolona z tej propozycji.

- Ejj, no proszę! To będzie takie wynagrodzenie za to, że musiałem zostać sam. - nie ustępuje Janowski. Na dodatek teraz Pawliccy go popierają.

- Nie byłeś sam. Gosia przecież leżała obok. - śmieję się - No dobrze, ale tylko kilka rund.

Wstaję z kanapy i szukam jakiejś butelki. Oby tylko żaden głupi pomysł nie wpadł im do głowy....




Widzimy się już dzisiaj ponownie :) Miałam teraz przypływ weny i tak jakoś wyszło. Mam nadzieję, że się spodoba i do zobaczenia w kolejnych rozdziałach. Pa, pa :D



Start w miłość [ZAKOŃCZONE]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt