4.

884 36 4
                                    

- Już idziesz? - pyta mnie zaspany Przemek, a ja odwracam się w jego stronę zawstydzona.

- Co? Nie...znaczy się tak. Nie chcę wam przeszkadzać. Pójdę na przystanek i jakoś dostanę się do Leszna. - mówię  trochę smutna.

- Nawet o tym nie myśl! - mówi chłopak i natychmiast zrywa się do pozycji siedzącej. - Pojedziesz ze mną na trening, a potem cię odwiozę. Słyszałem też, że wybierasz się na nasz mecz. Jeśli będziesz chciała to wejdziesz ze mną do parkingu.

- Nie, nie. Ja pójdę na autobus, a co do meczu to owszem, wybieram się na niego, ale na trybuny. - odpowiadam chłopakowi, który sięga po swój telefon. Najpewniej chce sprawdzić, która godzina.

- Koniec. Kropka. Jedziesz z nami. A teraz chodź na śniad...CO?! Już 10:00?! Trening jest na wpół do jedenastej. O nie zaspałem. - krzyczy chłopak i podbiega do swojej komody. - Pewnie Piter jeszcze śpi. Muszę go obudzić!

-  Spokojnie, ja go obudzę. Ty się ubierz i idź coś zjedz. -mówię ze śmiechem widząc jak Przemek szuka swoich gaci.

- To znaczy, że jedziesz z nami? Super! Załatwię ci wejściówkę do parkingu.- mówi uradowany chłopak.

- No, ok. Pojadę z wami na ten trening. - odpowiadam cały czas się śmiejąc przez widok Pawlickiego, który wywala wszystko z komody. Nagle obok mnie ląduję koronkowy stanik. Jak na zawołanie obaj milkniemy. - Ja już pójdę go obudzić - mówię wychodząc z pokoju.

- Nie, zaczekaj! - mówi chłopak, ale ja jestem już na korytarzu.

Czyli on jest jak jego brat. No tak, mogłam się domyślić w końcu geny i tak dalej...Szkoda, wydawał się fajny, a te jego oczy...Ehh, dobra Zuzia skończ! Może chociaż  Maciek jest normalny? Zobaczymy, w końcu on też będzie na treningu. A wracając do braci idiotów, gdzie Piotrek może mieć pokój? Na pewno nie są to różowe drzwi. Wątpię również aby były to drzwi z cytatami. Zostają więc te zwykłe dębowe obok pokoju Przemka. Wchodzę do nich nawet nie pukając. Na łóżku śpią obok siebie Piotrek i Gośka. No tak! Jest jeszcze moja cudowna przyjaciółka...Ale mówiła mi, że ma dzisiaj sesję zdjęciową. Chociaż od niej odpocznę. Na pewno będzie żałować. Ale i tak muszę ich obudzić.

- Wstawać! Za pół godziny jest trening, a ty cały czas śpisz - wydzieram się, a oni aż podskakują ze strachu.

- Co? Jak to za pół godziny? Zaspałem?- pyta się zdezorientowany chłopak.

- No zaspałeś. A ty Gosia masz za godzinę sesję, prawda? Nie będzie cię więc na meczu. Jaka szkoda...- mówię z wyczuwalnym sarkazmem.

- Ohh, racja! Jaka szkoda, że nie mogę pojechać na mecz. Wybacz Piotrusiu, ale muszę już iść. Nie zdążę się wyszykować. Tylko czym ja wrócę do Leszna? - mówi zdezorientowana Gosia.

- Jest coś takiego jak autobus - podpowiadam jej, a ona ze złości się czerwieni. Bierze jednak swoją walizkę i bez słowa wychodzi z pokoju. Zapomniała chyba, że nadal ma piżamę. Trudno, takie życie - Powodzenia - krzyczę jeszcze na pożegnanie.

- Dzięki za pobudkę. Chodź na śniadanie, przecież nic na pewno nie jadłaś. - mówi miło chłopak. W ogóle nie przypomina siebie z wczoraj.

- A gdzie się podział dawny Piotrek? - pytam się zszokowana.

- Taki jestem tylko przy płytkich dziewczynach. Ty do nich nie należysz- odpowiada z uśmiechem.

- Czyli jesteś taki pewny siebie gdy chcesz jakąś przelecieć? - prostuję i ze śmiechem schodzę do kuchni.

Siedzi w niej Przemek i smutny je płatki z mlekiem. Nie wiem dlaczego go tak potraktowałam. W końcu może się spotykać z kim chce. Postanawiam więc go przeprosić.

- Przepraszam - mówię smutna, że doprowadziłam go do takiego stanu.

- Nie masz za co. Pozwól, że ci wytłumaczę - odpowiada już trochę radośniejszy Przemek.

- Nie musisz. Przecież to twoje życie. A gdzie są wasi rodzice? -pytam ciekawa odpowiedzi.

- Jak to staruchy, jeszcze śpią - odpowiada Piter, który akurat wchodzi do kuchni.

-Właściwie to nasz tata jest już na stadionie. - mówi Przemek odkładając miskę po płatkach do zlewu.

-A propo stadionu, to chyba powinniśmy już jechać. Zostało dziesięć minut. - informuję braci Pawlickich.

- Racja, chodźmy- mówi Piotrek biorąc ze stołu jabłko. Myślałam, że powinien się porządnie odżywiać, ale nie wnikam.

Idziemy wszyscy do samochodu. Ja ciągnąc swoje walizki. Jacy z nich dżentelmeni...Gdy stoimy obok pojazdu Przemek otwiera mi przednie drzwi, a Piter pakuje moje walizki do bagażnika. Dobra, cofam to. Jednak w jakimś stopniu są dżentelmenami. Wsiadam to auta i czekam na chłopaków. Po chwili wszyscy siedzimy w samochodzie. Przemek odpala silnik i wyjeżdża z podwórka.

* pod stadionem*

Idziemy w stronę parkingu. Już słychać ryk motocykli. Uwielbiam ten dźwięk. Przerywa go nagle burczenie w brzuchu. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że nie jadłam śniadania.

- Wiecie, poszukam jakiegoś automatu. Jestem trochę głodna. Za chwilę do was wrócę. - informuję chłopaków i skręcam w prawo.

Chwilę szukam jakiegoś stoiska aż znajduję budkę z goframi. Kupuję jednego z cukrem pudrem za parę drobniaków z mojej kieszeni i słodki uśmiech do sprzedawcy i szybko go jem. Mam nadzieję, że zdążę zanim chłopacy wyjadą na tor. Szczerze to bardzo chciałam zobaczyć kiedykolwiek trening z parku maszyn, ale nie dałam tego po sobie poznać. Kończę gofra i zaczynam biec w stronę parkingu. Biegnę sobie normalnie aż tu ktoś na mnie wpada. Normalka, po prostu...Gdy lecę na ziemię, zamykam oczy. Już prawię dotykam buźką ziemi (przynajmniej tak myślę, przecież mam zamknięte oczy) gdy ten ktoś łapie mnie w pasie. Z nadzieją, że jest to ktoś kogo znam otwieram oczy. Niestety świat chce abym poznawała nowe osoby, bo ten ktoś kto cały czas mnie trzyma to...




Koniec rozdziału! Jeej. Możecie napisać w komentarzach, jeśli oczywiście chcecie kim był ten chłopak. A! Wiecie czego się ostatnio dowiedziałam? A mianowicie rodzina Pawlickich to rodzina mojej najlepszej przyjaciółki. Fajnie ma, co nie? Dobra, kończę do zobaczenia w kolejnych opowiadaniach. Bajo :)

Start w miłość [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now