Rozdział 68 : Uczucia nie wygasają ot tak

5.8K 954 857
                                    

SEHUN

- Sehun? - usłyszałem miękki, kobiecy głos, będąc w trakcie wycierania ostatniego kieliszka z kropel wody.

Podniosłem wzrok na klientkę, a moje oczy rozszerzyły się na skutek doznanego wtedy szoku. Prawie upuściłem drogie szkło na widok siadającej naprzeciw mnie za barem brunetki, której nie miałem zaszczytu spotkać przez dość długi czas.

- Jimin - szepnąłem sam do siebie.

Moje serce na chwilę się zatrzymało, a oddech ugrzązł głęboko w płucach. Nie mogłem się ruszyć, nawet o milimetr, choć miałem ochotę zacząć rzucać w moją byłą narzeczoną każdym naczyniem, które znalazłoby się w zasięgu moich rąk.

Jedyne, na co było mnie wtedy stać, to patrzenie na jasną twarz dziewczyny, która praktycznie się nie zmieniła, od kiedy ostatni raz ją widziałem. Zmieniło się tylko spojrzenie. Było pełne żalu.

- Cześć - przywitała się niepewnie, a ja zrobiłem krok w tył.

Czułem, jak zaczynam się gotować ze złości. W mojej głowie powstał mętlik myśli, przez które przenikały liczne pytania. Dlaczego Jimin przyszła do Vivienne, skoro, kiedy jeszcze byliśmy ze sobą, wstępowała do lokalu średnio raz na trzy miesiące? Czego ode mnie chciała? Dlaczego w ogóle ze mną rozmawia?

- Hej - odpowiedziałem mimo wszystko.
- Co tam u ciebie? - kontynuowała.

Parsknąłem.

- Po co tu przyszłaś? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

Ji zagryzła jedną z warg pomalowanych pomadką w kolorze ciemnej czerwieni, po czym wzięła głęboki wdech, na chwilę spuszczając w dół wzrok.

- Chciałam pogadać - wyjaśniła.
- Pogadać? - uniosłem w górę brwi.
- Tak. - Pokiwała twierdząco głową. - Pogadać. O nas, o tym, co się stało.
- O nas? - podniosłem głos, nie zważając na klientów i personel. - Jakich nas? Nie ma żadnych nas - zauważyłem.

Miałem ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, kiedy wysłuchiwałem gadania mojej byłej. To było niedorzeczne. Mówiła o czymś, co skończyło się, kiedy wszedłem do mojej sypialni i zobaczyłem to, co zobaczyłem.

W pewnym momencie mój wzrok powędrował na stojącego po drugiej stronie baru Luhana, który przypatrywał się całemu zajściu z przerażeniem w oczach. Denerwował się. Zaciskał mocno palce na pustej tacy. Niepotrzebnie...

- Sehun. - Xiao znów zwróciła na siebie moją uwagę. - Nawet tak nie mów. Dobrze wiesz, że jeszcze nie wszystko stracone. Możemy wspólnie naprawić nasz związek - mówiła, starając się utrzymać uśmiech na ustach. - Zależy mi na tym. Tyle ze sobą przeszliśmy. Uczucia nie wygasają ot tak. Nie kłam, że nic do mnie nie czujesz. - Położyła swoją dłoń na tej mojej.

Spojrzałem na smukłe, chłodne palce Jimin, które zaczęły gładzić te moje w geście zachęty. Było inne. Uczucie jej dotyku było inne od tego Luhana. Dłonie blondyna były ciepłe, troskliwe. Natomiast dłonie Jimin były zakłamane, kuszące.

Czy Chinka wciąż mnie kochała? Wątpiłem. Gdyby tak było, nie zdradziłaby mnie. Dlaczego chciała do mnie wrócić? Nie wiedziałem. Może z tamtym kolesiem jej się nie udało? Może to ze względu na rodziców, może tęskniła za stabilnym życiem?

Czy wciąż do niej coś jeszcze czułem? Tak. Żal. Niechęć. Obrzydzenie.

- Jimin. - Wziąłem głęboki wdech, jednoczenie zabierając swoje dłonie. - Nic nie naprawisz. Nie naprawisz czegoś, czego nawet ruiny już nie istnieją. Jest pozamiatane. Zacząłem nowy rozdział.
- Rozdział samotnika? Przecież nie cierpisz samotności - zauważyła.
- Nie jestem sam.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz