Rozdział 52 : Nie polecam

5.9K 966 254
                                    

BAEKHYUN

- Baekkie... - O nie...

Naciągnąłem na siebie bardziej kołdrę, chcąc dać do zrozumienia osobie, która starała się mnie obudzić, że nie chce mi się w najmniejszym stopniu wstawać. Jeszcze pięć minut, mamo...

- Baekhyun - powtórzyła osoba, która najwyraźniej nie była świadoma tego, iż naraża się na trwałe uszkodzenie ciała z mojej strony. - Baek! - Tym razem poczułem, jak ktoś uderzył mnie w głowę poduszką.
- Yah! - krzyknąłem ze zdenerwowaniem, otwierając oczy i wyłaniając twarz spod pościeli.

Kim się okazała osoba, która postanowiła mnie obudzić ze słodkiego snu? Tą osobą oczywiście okazał się mój kochany kuzyn, stojący nad moim łóżkiem w samych bokserkach oraz białym podkoszulku, trzymając Harry'ego Stylesa w ręce.

Zmierzyłem morderczym wzorkiem starszego, jednak zachciało mi się śmiać, kiedy dostrzegłem pokrytą zieloną mazią twarz Chińczyka. A temu, co znowu do głowy strzeliło?

- Dzień doberek. - Uśmiechnął się sztucznie Luhan.
- Co ty masz na twarzy? - zapytałem, unosząc w górę rękę, by wskazać na głowę kelnera.
- Odpowiada się: „Dzień dobry, kochany kuzynie" - fuknął, nadmuchując policzki i marszcząc nos. - A na twarzy mam maseczkę - dodał.
- Po co, kochany kuzynie? - parsknąłem.
- Sehun uważa, że jestem ładny, ale chcę być dla niego jeszcze ładniejszy - oznajmił. - Wstawaj, bo spóźnimy się do pracy - ostrzegł, obrócił się na pięcie i opuścił mój pokój.

Pokręciłem bezradnie głową, odprowadzając Lu wzrokiem, poleżałem sobie jeszcze piętnaście minut, patrząc bez większego sensu w sufit, po czym w końcu leniwie wygramoliłem się z łóżka.

Podszedłem do szafy, którą otworzyłem, by następnie wyjąć z niej odpowiednie ubrania do pracy i opuściłem sypialnię, kierując się do łazienki, w celu względnego ogarnięcia mojej wciąż zaspanej mordeczki.

Po dwudziestu minutach wyszedłem z toalety, stuningowany niczym japońskie lamborghini, ponieważ kto wie, czy dziś w barze nie pojawi się pewien wyjątkowy ktoś?

W sumie codziennie starałem się wyglądać bardzo dobrze, tak na wszelki wypadek. Niestety na marne. Chanyeol nie przychodził, przez co każdego dnia przeżywałem małe rozczarowanie.

Ale... nie można się poddawać.

Wszedłem do kuchni, czując już z korytarza przyjemny zapach świeżo parzonej kawy oraz tostów z serem. Nie ma to, jak posiadać starszego kuzyna. Nie dość, że pociesza, wspiera, budzi co ranek do pracy, to jeszcze karmi. Polecam, Byun Baekhyun.

- Ale ja cię kocham, Lulu - zaświergotałem, podchodząc do drewnianego stołu, na którym czekało już na mnie śniadanie.

Blondyn, tym razem już bez maseczki oraz w komplecie ubrań, uśmiechnął się do mnie promiennie i usiadł na jedynym z krzeseł.

- Smacznego - zażyczył.

***

Rozglądałem się ze zdenerwowaniem po barze, przytulając do swojego torsu plastikową tacę, na której miałem w zwyczaju podawać zamówienia. Mijała już trzynasta, a Chanyeola ani śladu.

Naprawdę chciałem go już zobaczyć. Stęskniłem się za nim. Powoli nawet zaczynałem zapominać, jak wygląda. Zapominałem detali jego twarzy, zapominałem jego pięknego uśmiechu, rozwichrzonych, czarnych włosów, dlatego chciałem go już zobaczyć i odnowić w głowie jego idealny obraz.

W sumie mogłem popytać się o Chana jego kuzyna, Sehuna, ale jakby, nie daj Boże, koleś powiedział Parkowi, że zaczynam się o niego za dużo pytać, to koszykarz uznałby mnie za jakiegoś wariata. Nie mogłem tak ryzykować.

W Vivienne nie było za dużego ruchu. Właściwie pracownicy mogli się nieco poobijać, tak, jak na przykład Luhan, który czekał z niecierpliwością na przybycie swojego księcia na motocyklowym koniu, siedząc przy stoliku w kącie i czytając jakąś lokalną gazetę.

Westchnąłem ciężko, nie wiedząc, co mam już robić, po czym podszedłem do blondyna. Starszy podnosił wzrok znad czasopisma i spojrzał na mnie pytająco.

- Luhan - jęknąłem. - Gdzie on jest? Od dawna się nie pokazuje - zacząłem się żalić niczym zbity przez niedobrego właściciela kundel, na co Xiao uśmiechnął się pocieszająco.
- Spokojnie, jestem pewien, że w końcu się zjawi - zapewnił.
- A jak nie? - zrobiłem smutne oczka.
- A jak nie, to pójdziemy do Sehuna i coś załatwimy - powiedziałem, chcąc mnie uspokoić.
- A jeśli nie załatwimy? Co, jeśli jako koszykarz wyjechał na zawody do innego kraju, spodoba mu się tam i zostanie na zawsze? - zacząłem lamentować, wyobrażając sobie najgorsze scenariusze, kręcąc się wokół własnej osi, jak zabawka z podtypu bączek.
- To pojedziemy po niego - odpowiedział wprost, jakby to było oczywiste.
- W takim razie trzeba będzie ze sobą zabrać worek po ziemniakach, taśmę klejącą i środki odurzają... - Zacząłem wymieniać, wliczając na palcach przedmioty, jednak przerwałem przez nagły warkot silnika motoru dobiegający z zewnątrz, który odwrócił moją uwagę.

Spojrzeliśmy naraz z Luhanem w duże okno, za którym ujrzeliśmy nie jednego, a dwóch motocyklistów, parkujących swoje czarne maszyny pod barem.

- Sehun już jest. - Ucieszył się Luhan, zamykając szybko gazetę.
- Tak, ale kto jest z nim? - zastanowiłem się, marszcząc brwi.

Obserwowałem nieznaną mi sylwetkę drugiego, wysokiego motocyklisty, który wciąż siedząc na swoim dwukołowym pojeździe, sięgnął rękoma do osłaniającego jego głowę kasku... i niemal dostałem zawału, kiedy po chwili ujrzałem znajome mi czarne, migdałowe oczy, falowane włosy oraz szeroki, śnieżnobiały uśmiech, niczym z reklamy past wybielających wzięty.

Patrzyłem jak zahipnotyzowany na przyjaciół, którzy po chwili zeszli ze swoich maszyn i skierowali się do lokalu. Musiałem przytrzymać się rękoma stołka, przy którym siedział blondyn, by przypadkiem nie zemdleć z wrażenia. Chanyeol w skórzanej kurtce i rozczochranymi od kasku włosami? To było dla mnie zbyt wiele.

W pewnym momencie Sehun, zauważywszy nas... no dobra, zauważywszy Luhana, uśmiechnął się ciepło, na co mój kuzyn zareagował krwistym rumieńcem, który oblał jego policzki.

Po chwili kuzynostwo rozdzieliło się, Sehun poszedł na zaplecze, by ubrać na siebie roboczy fartuch, natomiast Park zasiadł przed barem, opierając o jego blat łokcie.

Przez chwilę miałem ochotę podejść do koszykarza i zagadać do niego, aczkolwiek nagle poczułem, jak ulatuje ze mnie cała pewność siebie.

Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem wydać z siebie najcichszego dźwięku, nie mogłem zrobić nic, co do tej pory nie miało miejsca. W liceum czy na studiach, bez najmniejszych problemów pierwszy zaczynałem flirt z przystojnymi kolesiami, a teraz? Teraz zaczynałem panikować.

- Dawaj, idź do niego. - Usłyszałem za sobą zachęcający głos Luhana, który tym samym wyrwał mnie z chwilowego stanu zwiedzenia.
- A co, jak już wyczuł, że jestem homo i trafię na ostry dyżur? - zapytałem, cały się trzęsąc i patrząc na starszego zza ramienia.
- Jaki ostry dyżur? - zaśmiał się jasnowłosy. - Przesadzasz. Mam iść z tobą? - zapytał, wstając z krzesła.
- Nie wiem... - Zacząłem kręcić głową. - A co jeśli... - Nie zdążyłem dokończyć, ponieważ zaraz z zaplecza wyszedł Sehun, a kiedy już znalazł się za barem, zwrócił się w naszą stronę i zaczął machać na znak, byśmy do niego podeszli.

Spojrzałem wielkimi oczami na Luhana, który uśmiechnął się wesoło do barmana. O nie! Blondi, nie idziemy tam! Nie ma mowy!

- Nie. Nie. Nie...
- Oj, chodź! - wywrócił oczami starszy, chwycił mnie za nadgarstek i z siłą Achillesa zaczął ciągnąć, nie tylko w stronę swojego modela z gazetki, ale też w stronę Chanyeola, który popatrzył się na nas jak na parę wariatów.

Nie polecam, Byun Baekhyun.

_______________________

100k wyświetleń
Dziękujemy ❤

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz