Rozdział 21 : Lubię cię

5.7K 953 351
                                    

SEHUN

Wróciłem do domu wraz z Jimin około dwudziestej pierwszej szczerze wykończony minionym dniem. Dlaczego? Otóż moja kochana narzeczona postanowiła mnie poznać z jej ciotką, która była szczerze zwariowana.

Tamta kobieta miała jakiś cholerny fetysz jeśli chodzi o seks. Dlaczego tak bardzo ją interesowało czy praktykuję BDSM? I dlaczego ten cały Baekhyun, jej syn, tak bardzo się kłócił z Jimin nawet przy stole?! Nie ogarniam...

Pierwsze co zrobiłem, gdy postawiłem stopę w mieszkaniu mojego przyszłego szwagra, to pójście do sypialni, wzięcie ze sobą wygodnych ubrań i udanie się pod prysznic. Potrzebowałem chwili wytchnienia, aby odreagować.

Wróciłem do pokoju po dwudziestu minutach, po czym niemal od razu padłem na łóżko. Nie czekając nawet na swoją narzeczoną odpłynąłem do krainy snów.

Chciałbym rzec, że spałem twardo do samego rana, jednak rzeczywistość była nieco inna.
Obudziłem się w środku nocy przez czyjś głośny, intensywny kaszel. Z początku myślałem, że to Minnie się przeziębiła, jednak moje obawy zostały rozwiane, gdy dźwignąłem się do góry i spojrzałem na spokojnie drzemającą studentkę.

Skoro ja nie kaszlę, ani Jimin nie kaszle, to albo Luhan zachorował, albo w domu grasuje przeziębiony duch. Chcąc to sprawdzić wstałem z łóżka, nałożyłem na siebie ciepłą bluzę i stąpając jak najciszej tylko potrafiłem opuściłem sypialnię.

Starałem się kierować odgłosem kaszlu, który jak się okazało doprowadził mnie pod pokój gospodarza mieszkania.
Westchnąłem ciężko i ostrożnie otworzyłem drzwi do pokoju Xiao, gdzie zdołałem dostrzec mimo ciemności leżącego pod grubą warstwą pościeli studenta, który co chwilę paskudnie kaszlał.

Postanowiłem podejść do Luhana i zapytać się czy przypadkiem nie potrzebuje jakichś leków, jednak im bliżej byłem posłania blondyna, tym bardziej byłem przerażony.

Luhan wyglądał strasznie. Miał ciemne wory pod oczami, jego skóra wydawała się być wręcz sina, a złociste włosy sklejały się od potu.

Westchnąłem cicho pochylając się nad bratem Jimin, po czym ostrożnie przyłożyłem dłoń do, jak się okazało, gorącego czoła starszego, który w pewnym momencie otworzył oczy.

- Sehunnie? - zapytał cichutko, jakby nie miał sił na wypowiedzenie głośniej jakiegokolwiek słowa.
- Cześć, Luhan... - szepnąłem niepewne. - Masz gorączkę, wiesz?

Xiao zamrugał kilkakrotnie analizując moje powiadomienie, jednak za chwilę zadygotał pod kołdrą bardziej się nią przykrywając.
- Zimno... - wyszeptał kuląc się. - Zimno... Boli... Sehun... - majaczył marszcząc brwi.
- Boli, zimno... - powtórzyłem. - Nic się nie martw, zaraz coś wykombinuję. - oznajmiłem, po czym praktycznie wybiegłem z pokoju chłopaka kierując się do kuchni.

Tam od razu zastawiłem wodę na herbatę i zacząłem przeszukiwać szafki w poszukiwaniu leków. Po minucie znalazłem odpowiednie proszki przeciwbólowe oraz przeciwgorączkowe, dodatkowo wziąłem miskę i napełniłem ją zimną wodą, by robić okłady na czoło starszego. Zalałem herbatę wrzątkiem, postawiłem kubek na tacy i ruszyłem z całym sprzętem medycznym z powrotem do pokoju Luhana.

- Już jestem. - powiadomiłem wchodząc ponownie do pomieszczenia.

Podszedłem do łóżka starszego i usiadłem obok chorego studenta architektury.
- Luhan, weź to. - powiedziałem cicho biorąc do rąk kubek z herbatą oraz tabletki, które przybliżyłem do twarzy chłopaka.

Blondyn spojrzał ledwo przytomnie na moją dłoń, aczkolwiek tylko po to, by zaraz się skrzywić i mruknąć coś w odpowiedzi, bardziej wtulając się w poduszkę.

- Luhan. - powtórzyłem, zaczynając lekko trząść ramieniem starszego, po czym odkryłem z niego połowę kołdry tym samym narażając ciało brata mojej narzeczonej na uderzenie zimna. - Nie dam ci spać dopóki nie weźmiesz leków. - oznajmiłem. - No już, wstawaj.
- Zimno... - szepnął starszy szukając na oślep kołdry, lecz zamiast na pościel, trafił na moją rękę, którą zaczął ciągnąć do siebie.
- Luhan, nie zachowuj się jak dziecko. Jesteś starszy ode mnie. No już, wstawaj, weź leki i będziesz mieć mnie z głowy. - burknąłem.

Patrzyłem w ciszy na drobne ciało, które lekko dygotało z zimna. Zdawało mi się przez chwilę, że Lu próbował się podnieść, ale po prostu nie dawał rady.
Westchnąłem ciężko w końcu podkładając dłoń pod barki Xiao. Pomogłem podnieść się Chińczykowi, aby mógł wziąć leki.

Niestety, moje próby zdały się na nic, ponieważ głowa jasnowłosego opadała bezwładnie na jego szybko unoszącą się klatkę piersiową. Mimo to starałem się nie poddawać. Po kilku podejściach mój przyszły szwagier w końcu wziął leki, po czym ponownie wylądował na materacu.

Pokręciłem bezradnie głową i szczelnie okryłem mniejszego kołdrą. Sięgnąłem po mały ręcznik, który zamoczyłem w chłodnej wodzie, by chwilę później położyć go na czole starszego próbując w ten sposób zbić wysoką temperaturę.

Siedziałem na łóżku przy Luhanie obserwując dokładnie reakcję na zetknięcie się jego skóry z zimnym okładem. Chłopak wcale nie wydawał się z tego powodu lepiej czuć. Skąd ten wniosek? Kiedy po kilkunastu minutach dotknąłem ponownie jego czoła, wcale nie było chłodniejsze. Było ciągle gorące.

- Zimno... - mruknął po raz kolejny Lu, drżąc przeraźliwie z chłodu.

Zimno, zimno, już nie wiem co mam robić! Leki nie działają, ciepła kołdra też, herbata też, okłady także! Wszystkie zasoby pomysłów wyczerpałem! Chciałem być psychologiem, nie lekarzem rodzinnym!

Westchnąłem ciężko drapiąc się po karku. Kiedy byłem mały i miałem gorączkę, a było mi bardzo zimno, mama kładła się obok na łóżku i ogrzewała mnie własnym ciałem. Pomagało. Zawsze...

Sapnąłem pod nosem, spojrzałem niepewnie na blondyna, po czym pokręciłem ze zrezygnowaniem głową stwierdząc, że mam najgłupsze pomysły na świecie.

- Luhan... - szepnąłem pochylając się nad ciemnookim. - Posuń się. - poleciłem, jednak tamten nawet nie zareagował. - Aish... - syknąłem uchylając niepewnie kołdrę, po czym sprawnie się pod nią wślizgnąłem.

Pościel była naprawdę gruba i ciepła, dlatego nie wiedziałem czemu Luhanowi wciąż było tak zimno. Przykryłem szczelnie siebie oraz brata Jimin rozgrzanym materiałem, po czym podsunąłem się nieco bliżej blondyna. Cóż... Najwyżej mnie wygoni.

Nie minęło nawet pięć sekund, jak zadrżałem czując nagle, iż dygoczące ciało mniejszego od razu do mnie przylgnęło, jakbym był jakimś cholernym magnesem.
Przyznaję, czułem się wtedy co najmniej dziwnie leżąc na jednym łóżku z bliskim krewnym przyszłej żony, który się we mnie wtulał. Ale hej! Lu jest chory, a skoro moja ukochana nie może się zająć bratem, to ja muszę to zrobić.

Trwałem nieruchomo na plecach wpatrując się w blady sufit. W pokoju panowała idealna cisza, przerywana jedynie płytkim oddechem Luhana i moim, głębokim, lecz niespokojnym.

Miałem nadzieję, że w jakiś sposób pomagam studentowi, jednakże leżenie bokiem do chłopaka nie było zapewne efektowne. Po upływie około dziesięciu minut przegrałem z samym sobą. Przekręciłem się o dziewięćdziesiąt stopni, przodem do mniejszego, aby ostrożnie objąć go swoimi ramionami tym samym przyciągając bliżej siebie.

- Jesteś strasznie kłopotliwy, Luhan. - szepnąłem sięgając jedną ręką do głowy starszego, po czym zacząłem gładzić palcami jego miękkie włosy.
Nie wiem czemu, ale lubiłem je czochrać, jakbym miał jakiś fetysz. - Ale i tak cię lubię... - westchnąłem cicho.

Naprawdę cię lubię...

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz