– Masz wolne. Koniec kropka. Spędzisz dzisiaj ze mną czas, porozmawiasz ze mną – mówi z uśmiechem.

– Ależ ja codziennie spędzam z tobą czas. A kiedy pracuję, twoja gęba się nie zamyka – zauważam, szczerząc się do niego szeroko.

– Moja droga, co to za słownictwo? Jeszcze do przyszłego króla się tak odzywać? Nie ładnie.

Udaje obrażonego.

Opieram brodę o jego tors i patrzę na niego.

– Jako przyszła królowa, mogę się do ciebie zwracać jak mi się żywnie podoba – odpowiadam.

Arnar unosi brew.

– Nie możesz, ciągle obowiązują cię zasady. „Do innych władców zwracać się z szacunkiem" – cytuje.

– Cóż... Jako królowa zmienię zasady.

Arnar ze śmiechem kręci głową.

– Jesteś niemożliwa.

Wzruszam ramionami, wciąż na niego patrząc.

– Dzięki za przyjęcie mnie na noc.

Uśmiecha się.

– Przyjemnie było po raz pierwszy z kimś spać. Przez tyle lat miałem wielkie łóżka tylko dla siebie. Dzisiaj w nocy przynajmniej nie byłem sam. – Rumienię się, a on to zauważa. – Nie ciesz się tak. Czasami nie było to takie przyjemne.

– Ach tak? – pytam, unosząc brwi.

– Tak – odpowiada z pełnym przekonaniem. – Na przykład, zabierasz całą kołdrę dla siebie.

Prycham.

– Ja tu marzłem przez pół nocy, co nie jest wcale zabawne – mówi, widząc mój szeroki uśmiech. – A kiedy się do ciebie przysuwałem, to kopałaś mnie z siłą co najmniej szympansa.

Wybucham śmiechem na to niedorzeczne porównanie.

– Cieszę się, że cię to aż tak bawi – mówi, zakładając ramiona na piersi.

Ze śmiechu turlam się na drugą stronę łóżka.

– Oświadczam, że się obrażam.

– Jak chcesz to się obrażaj – odpowiadam z uśmiechem, wstając z łóżka.

Rozsuwam kurtyny i wiążę je sznurkiem przy ścianach. Otwieram na szeroko drzwi balkonowe i wychodzę na dwór. Jest rześko, a ciepłe promienie słońca wpadają do pokoju i pieszczą moje policzki. Wdycham chłodne powietrze i opieram dłonie na białej balustradzie.

Arnar się do mnie przyłącza, staje obok.

Wytężam swój węch i wzrok. Teraz widzę świat w innych, żywszych kolorach. Teraz czuję zapach wszystkich roślin w kwitnącym ogrodzie.

Arnar robi podobnie.

Moje oczy zmieniają kolor na jaskrawo zielony, a jego na jasno niebieski. Są naprawdę piękne. Ten kolor jest tak głęboki... Widzę w nich wszystkie możliwe odcienie niebieskiego.

Nie mogę oderwać od niego wzroku. On tak samo.

– Nigdy nie widziałam cię w skórze tygrysa – zauważam cicho.

Uśmiecha się lekko.

– Jeszcze kiedyś to nadrobimy.

Kiwam głową i wchodzę z powrotem do pokoju.

– To o czym chciałbyś pogadać? – pytam, siadając na łóżku.

– O niczym konkretnym.

Kładzie się na łóżku obok mnie. Wyciąga ręce, przeciągając się. Jego koszulka podjeżdża do góry. Staram się nie patrzeć na kawałek odsłoniętego brzucha.

Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz