Zdjęcie Piętnaste.

977 170 44
                                    

- Akaashi? - Jeden z chłopców odsunął od twarzy aparat, klęcząc na trawie. Pozwalając czarnemu przedmiotów na swobodne zwisanie z własnej szyi, odwrócił się w stronę zrelaksowanego bruneta. Siedział on pod jednym z wielu drzew, jakie okalały ulubioną polankę Koutarou. Zrzucił ciemne sandały, układając je obok, a bose stopy oparł na chłodnej ziemi.

- Hm... - poprawił okulary przeciwsłoneczne jedną ręką, leniwie odwracając się w stronę przyjaciela. Uśmiech sam pojawił się na jego wargach, kiedy spotkał się z postacią Bokuto, wyglądającego jak połączenie małej sowy i królika, czatującego pośród wysokiej trawy.
Brakowało mu już tylko wystających, przednich zębów lub dużych skrzydeł, a spokojnie mógłby wtopić się w łono lasu.

- Mogę ci mówić po imieniu? - Kou odezwał się, jego głos wystarczająco donośny, aby usłyszeć go ponad wiatrem tańczącym w koronach drzew, jak i śpiewem ptaków, dochodzącym z góry.
Gdy pytanie dotarło do bruneta, ten, zupełnie nie spodziewając się czegoś takiego, zastygł w bezruchu. Kolejny raz, podczas tych wakacji, białowłosy go zaskoczył.
Zamykając powoli oczy, co i tak nie było widoczne przez ciemne szkła, Akaashi oparł się plecami o kruszącą korę, jaką pokrywała gruby pień.

- Jeżeli chcesz, nie będę cię powstrzymywał - Keiji odparł, wzruszając ramionami. Przez twarz przebiegł mu cień uśmiechu. - Koutarou.

Na dźwięk własnego imienia, które opuściło wargi drugiego, Bokuto rozpromienił się. Szybko zbliżając się do Akaashiego, zajął miejsce tuż przed jego stopami.

- Keiji - uradowany powiedział, pochylając się do przodu. Dłonie ułożył pomiędzy nogami bruneta, a powieki delikatnie przymknął.

Dwójka zdawała się jakby zupełnie wymazać z pamięci ostatnie kilkanaście godzin. Zachowywali się tak, jak zazwyczaj, nie szczędząc sobie rozmowy oraz kontaktu fizycznego.

Jednak pomimo tej, na pierwszy rzut oka, zwyczajnej atmosfery, obaj byli spięci. Każdy z nich bał się, że kolejny ruch, słowo czy zbliżenie może zburzyć tę cienką osłonę, jaką udało im się wybudować podczas tego wyjścia do lasu.

Nocny incydent rzeczywiście poszedł w niepamięć, a przynajmniej to sobie wmawiali.

Akaashi nie chciał pamiętać, jak dużą przyjemność sprawiały mu usta jego najlepszego przyjaciela.
Bokuto nie chciał przyznać, że wizja drugiego, w różnych, nieprzyzwoitych pozach dość często przewijała mu się przed oczami.

*****
to opko jest tak przewidywalne i denne... ale dobrze się je pisze.

Aparat - bokuakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz