Nie pozwolę im cię skrzywdzić

Start from the beginning
                                    

Zasłaniam Ernesto własnym ciałem, a bat lekko muska mój policzek pozostawiając na nim krwawą, podłużną ranę.

Nawet nie mrugam.

– Zejdź mi z oczu dziewucho! – krzyczy strażnik.

– Nie! – sprzeciwiam się. Wiem, że gorzko tego pożałuję.

– Bądź posłuszna i zejdź mi z drogi!

W odpowiedzi staję mocniej na nogach i zaciskam pięści. Nie ruszę się.

– A więc niech będzie. Ty także zostaniesz wychłostana.

Strażnik chyba liczy na to, że się przestraszę i ucieknę. Nie ma takiej opcji.

– Rusz się, kobiet nie biję – oznajmia jakby stracił już na mnie siły.

– Teraz będziesz musiał – mówię, zaciskając szczęki.

– Dziewczyno, co ci tak zależy? To tylko biedak. Ich się nie żałuje – oznajmia, a we mnie wzbiera gniew.

– Mylisz się. Tak bardzo się mylisz – mówię, kręcąc głową. – Biedny czy bogaty to i tak człowiek. Nie ruszę się stąd – kończę.

– Sama tego chciałaś – odpowiada i unosi bat.

– Stop! – krzyczy czyjś męski głos.

– Co znowu? – pyta wkurzony mężczyzna.

Arnar wchodzi na podest. Patrzę na niego oniemiała.

Co on zamierza zrobić?    


Arnar

Zasłaniam dziewczynę swoją piersią.

Nie mogę dopuścić do tego, by ją wychłostano.

Głupia dziewucha. Mogła chwilę poczekać. Chłopak dostałby dziesięć batów i byłoby po sprawie. Chłopaka przenieśliby do lochów i czekałby na wyrok.

Ale ona musiała się wtrącić.

Może też bym to zrobił, gdyby chodziło o mojego przyjaciela...

Ale nie mógłbym pozwolić by tej dziewczynie przydarzyło się to samo co mnie kilka lat temu. Wiem, że ona by czegoś takiego nie przeżyła. Ja ledwo uszedłem z życiem.

Nie mógłbym patrzeć jak ona cierpi. Jak ją katują.

– Coś ty za jeden? – pyta strażnik.

Ściągam maskę z oczu.

– Dla ciebie Wasza Wysokość – oznajmiam, podnosząc na niego oczy. Staram się patrzeć na strażnika z góry, żeby się zląkł.

– Co do...?

– Książę Arnar Gabriel Isaak I – przedstawiam się pełnym imieniem, żeby nie było żadnych wątpliwości. – W imieniu królowej Elizy i króla Ruperta – zaznaczam głośno – każę wam zabrać więźnia i umieścić go w celi. Wyrok zapadnie po przesłuchaniu więźnia przez samego króla, nie wcześniej.

Strażnik zaciska szczęki.

– Zrozumiano, czy mam mówić jaśniej? – pytam, zaciskając pięść. Głupiec, boi się, że go zbiję przed tłumem. Nigdy bym tego nie zrobił. Przynajmniej nie jako książę.

Strażnik kiwa głową.

– Tak jest, Wasza Wysokość.

Jasmin uwalnia szybko Ernesto, udaje jej się go przytulić. Potem strażnik zabiera chłopaka.

Dziewczyna wstaje z kolan i patrzy na mnie. W jej oczach widzę wdzięczność, smutek i... jakieś inne uczucie... nie wiem jednak co to.

Jasmin podbiega do mnie i przytula się mocno. Roni kilka łez. Ona wie, że to co robi na oczach wszystkich – a mianowicie, przytula księcia – jest niewłaściwe. Ona wygląda jak służąca, choć jest królową. Ale lud widzi co innego. Lud pomyśli, że jestem rozpustnikiem albo że mam romans ze służącą...

Jednak nie obchodzi mnie to, co inni pomyślą.

Czuję jej zapach. Mięta i lawenda.

Zaczynam lubić ten zapach.

****************

Dziękuję za 6 tysięcy odsłon i tyle pięknych komentarzy i gwiazdek. Kocham was wszystkich :*

A więc doczekaliście się :D

Jak się podobało? Spodziewaliście się czegoś takiego?

Trochę połączyłam Wasze pomysły, ale o tym w jaki sposób dowiecie się później :D


Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]Where stories live. Discover now