Historia de Amor - Maraton 3

827 52 6
                                    

- Cześć Ambar przepraszam za spóźnienie. – Powiedziałam i przygotowałam się na niezły krzyk.
- Nic się nie stało, raz możemy się spóźnić. – Powiedziała nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Zdziwiło mnie to, dziś spóźniłam się dziesięć minut a ona nic. Ostatnio natomiast przyszłam trzy minuty po umówionym czasie a ona na mnie nakrzyczała jak bym nie wiem co zrobiła.
- Ambar? Czy wszystko dobrze? – Zapytałam z troską. W sumie to nie wiem dlaczego po wszystkich jej akcjach nadal się o nią troszczę. Może traktuję ją trochę jak siostrę? Zawsze chciałam mieć starszą siostrę no ale po moim urodzeniu było już szans na posiadanie takowej. Ciągle zastanawiałam się czemu tak wczoraj zareagowała na ten pocałunek. Przecież  ponoć nie kocha już Matteo. A jeśli kocha i do siebie wrócą? Wtedy Matteo znów o mnie zapomni. A ja zostanę starą panną z pięcioma kotami. A tak apropo kotów chciałabym mieć jednego.
- Nie, a czemu pytasz? – Zapytała smutnym i spokojnym głosem.
- A tak sobie. – Nie chciałam ciągnąć tej rozmowy dalej.    
<3<3<3
Siedziałam sobie właśnie na jednej z kanap w Jam&Roller i czekałam na Matteo. Mieliśmy zrobić kolejną próbę do konkursu. Jak zdążyłam się dowiedzieć oprócz nas w konkursie startują Jim z Nico, Yam z Ramiro, Gaston z Delfi i co mnie najbardziej zdziwiło Ambar i Simon'em . Zauważyłam, że ostatnio ta dwójka zaczęła się do siebie zbliżać. Przyznam, że nawet jestem trochę zazdrosna o niego. Ale on pewnie czół się tak samo kiedy zaczęłam się regularnie widywać z Matteo. A tak właściwie to gdzie on jest? Byliśmy umówieni na szesnastą dwadzieścia a jest już trzydzieści pięć.
Ja: Matteo gdzie ty jesteś?
Ja: Halo!?
Nic nie odpisywał. Minęło kolejne piętnaście minut. Nadal go nie ma. W końcu po upłynięciu trzydziestu-pięciu minut od ustalonej godziny spotkania zjawił się. Jednak nie przyszedł taki jak zawsze. Czyli wyluzowany i peny siebie flirciarz. Przyszedł Matteo zły a jednocześnie smutny.
- Przepraszam, że się spóźniłem. – powiedział drapiąc się po karku.
- Co się stało? – Zapytałam podchodząc bliżej.
- Nie chcę o tym gadać, nie tu. A teraz chodź trenować. – Powiedział po czym posłał mi lekki uśmiech.
- O nie ,nie mój drogi. W takim stanie nie będziesz ćwiczył.  Idziemy na spacer do parku.
- Luna, ale my musimy ćwiczyć. Za nie długo konkurs. – Powiedział po czym wskazał mi ręką tor.
- Matteo. Jest jeszcze mnóstwo czasu, a dziś na pewno nie będziemy ćwiczyć. – Skwitowałam, chłopak spojrzał na mnie swoim smutnym wzrokiem. Doskonale wiedział, że nic nie zdziała. Ja jestem uparta jak osioł i jak się czegoś uprę to nawet król paw tego nie zmieni. Widząc jego nie do końca zadowoloną minę złapałam go za rękę po czym ruszyłam w kierunku drzwi.
<3<3<3
- To powiesz mi w końcu o co chodzi z rodzicami? – Zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się przy naszej ulubionej ławce.
- A skąd wiesz, że chodzi o rodziców? – Odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam go urażić lub sprawić żeby poczuł się jeszcze gorzej, ale po prostu zawsze kiedy wygląał jak siedem nieszczęść, czyli jak teraz, chodziło o rodziców.
- Matteo zawsze tak jest. – Powiedziałam prawie szeptem. – Ale wiem, że nie lubisz o tym rozmawiać więc jeśli chcesz to nie mów. Zrozumiem. – dodałam już szeptem.
- Właśnie, że nie. Ty nic nigdy nie zrozumiesz! Nie wiesz jak to jest być mną! I wiesz co? Daj mi w końcu święty spokój! – Krzyknął a potem oddalił się pośpiesznie nawet nie zerkając w moją stronę. Po usłyszeniu, a przede wszystkim zrozumieniu, jego słów coś we mnie pękło. Nie mogłam się ruszyć ani powiedzieć żadnego słowa. Co mu się stało? Powiedziałam coś źle? Najchętniej bym się teraz popłakała, lecz nie miałam siły nawet na to. Rozsiadłam się bardziej na ławce i pochłonięta rozmyślaniami nie zwróciłam uwagi na kłócących się parę metrów dalej przyjaciół.

Matteo
Po czym odjechałem. Nie mam bladego pojęcia dlaczego tak zareagowałem na jej słowa. W końcu chciała mnie tylko pocieszyć. Prawda? Nie miałem powodów by tak na nią wrzeszczeć a jednak to zrobiłem. Nie zasłużyła sobie na to niczym. Po prostu nie potrafiłem się powstrzymać, mówi mi, że rozumie i tak dalej, ale prawda jest taka, że nic o tym nie wie. W jej rodzinie wszystko jest tak jak powinno. Nikt się nie kłuci, rodzice okazują jej należytą uwagę i przede wszystkim kochają ją.  A u mnie w rodzinie jest zupełnie inaczej. Tata tylko co chwilę się czepia i mówi mi co mam poprawić, a mama? Mama mnie wcale nie broni przed ojcem. Wręcz przeciwnie. Popiera jego zachowanie wobec mnie. Kiedyś wszystko było dobrze. Byliśmy kochającą się rodziną. Ale od kąd tata dostał awans mnie na w nosie.

<3<3<3
Kiedy już ochłonąłem naszły mnie straszne wyrzuty sumienia. Jak mogłem tak na nią nakrzyczeć? Zamieniam się w mojego ojca. Oschłego, bezwzględnego tyrana bez uczuć. Nie! Ja taki nie będę! Sam mówiłem Lunie, że to od nas zależy jacy będziemy. Muszę wziąć swoje życie w swoje ręce. I to jak najszybciej. No i muszę ją przeprosić. Ale to jutro dziś nie chcę jej już niepokoić.  

Luna
Spojrzałam w stronę kłócących się ludzi. Jak się okazało była to Jim i Yam. Jednak to nie pomiędzy tymi dwiema była kłótnia. Było to trochę bardziej skomplikowane, bowiem Yam kłóciła się z Ramiro a Jim z Nico. Obie były wściekłe jak nie wiem. W pewnym momencie niemalże idealnie w tym samym czasie dały chłopakom z liścia. A kiedy ci trzymali się za całe czerwone policzki przyjaciółki uśmiechnęły się, przybiły sobie piątkę i odeszły.
- O hej Luna! – zawołała Yam kiedy zobaczyła, że się im przyglądam. Pomachałam ręką na przywitanie i lekko się uśmiechnęłam.  „Bliźniaczki" podeszły do mnie wolnym acz dumnym krokiem.
- O co poszło? – Spytałam.
- Szkoda gadać.. – Odpowiedziała Jim. Westchnęłam cicho. – Mam dość facetów! – Oświadczyłyśmy wszystkie razem.
- A tobie co się stało? – Zapytały równocześnie.
- Teraz nie mam siły o tym gadać. Za to mam ekstra pomysł. Ja dzwonię po ninę. A wy w tym czasie dzwonicie do swoich mam. I za półtorej godziny widzimy wszystkie widzimy się u mnie na Piżama party. – opowiedziałam im swój plan.  
<3<3<3
Dobra lody kupione, chipsy też, picie mam, jakieś filmy też a jak coś to zamówimy pizze. Wszystko gotowe! Teraz tylko czekać na dziewczyny.
- Luna twoje koleżanki przyszły! – Zawołała z dołu mama. Nie ociągając się i  z uśmiechem na ustach pobiegłam po moich gości.jak się okazało przyszły wszystkie razem. Może to i lepiej? Zaprowadziłam koleżanki do mojego pokoju.
- To z jakiego powodu jest ta imprezka? – Zapytała na wstępie Nina.
- Z powodu nie udanej i beznadziejnej miłości. – Powiedziała Yam. Nina tylko pomachała głową na znak, że rozumie. Pogadałyśmy chwilę o szkole a potem o tym jaką pizze zamówić. Stanęło na „Spinachi" składającej się z ciasta, kurczaka, sera, pomidora, sosu i szpinaku.
<3<3<3
Kiedy pan dostawca doniósł pizze usiadłyśmy w kółku na kocu w moim pokoju. Pierwszy raz jadłam tę pizze, ale muszę przyznać, że jest nawet niezła.
- To o co poszło z Matteo? – Zapytała Nina. Chwilę myślałam nad odpowiedzią jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Postanowiłam, że opowiem im całą historię.
- Ja też nie mam pojęcia o co chodzi. – Powiedziała Jim, gdy skończyłam opowiadać.
- Teraz wy. O co chodziło z Nico i Ramiro? – Zadałam pytanie cały czas obserwując resztę. Jednocześnie chciałam wiedzieć  a co za tym idzie wsłuchać się w historię, niestety po przypomnieniu sobie słów Matteo znów zaczęłam się nad tym zastanawiać...

To już ostatnia część maratonu!  Mam nadzieję że się wam podobało. Za wszelkie błędy przepraszam ale mam nowy telefon i musiałam przyzwyczaić się do klawiatury.

Ps: jeśli ktoś lubi Harr'ego Pottera to zapraszam do mojej przyjaciółki na opowiadanie pt. Niezwykła historia grace Live w murach hogwartu.

Lutteo - Historia de AmorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz