Historia de Amor - Maraton 1

782 53 12
                                    

Nie otwierając oczu rozciągnęłam się i przeczesałam sobie ręką włosy. Jak co rano spojrzałam na telefon, by sprawdzić godzinę. Siódma piętnaście. Całe szczęście dziś mamy na dziewiątą. Znaczy ja mam.
- Matteo na którą ty masz dziś lekcje? - Zapytałam szturchając chłopaka łokciem.
- Na dziewiątą... - Wymamrotał prawie niezrozumiale. - A która godzina? - Spytał.
- Siódma dwadzieścia. - Odpowiedziałam patrząc w sufit.
- Luna?
- Hmm?
- Głodny jestem. - Poskarżył się po czym zrobił minę jak pies mojej babci, który stoi pod lodówką i prosi o jedzenie.
- To masz problem bo ja idę jeszcze spać. - Po tych słowach odwróciłam się na bok i próbowałam zasnąć. Niestety nie było to możliwe bo Włoch mnie szturchał i śpiewał sobie coś pod nosem.
- Matteo cicho ja tu jeszcze śpię!
- Skoro do mnie mówisz to raczej nie śpisz... - Droczył się ze mną.
- Ale próbuję zasnąć! - Poprawiłam się.
- Dobrze wiesz, że już nie zaśniesz. - Mówił spokojnie co jeszcze bardziej mnie denerwowało.
- Nie znoszę cię. - Powiedziałam z lekką irytacją.
- Chyba raczej chciałaś powiedzieć uwielbiam cię. - Puścił mi oczko. Już chciałam mu odpowiedzieć, ale do mojego pokoju weszła moja mama.
- Cześć wy moje gołąbeczki dwa. - Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. Ta jednak nic sobie z tego nie zrobiła. - Za piętnaście minut jest śniadanie. - Dodała i wyszła z pokoju.
- Mój ty gołąbeczku! - Zaśmiał się Matteo po czym zaczął się do mnie zbliżać niczym polujący kot. Kiedy był już wystarczająco blisko zaczął mnie gilgotać.
- Nie! Matteo przestań! Trzeba się szykować! - Wydzierałam się przez śmiech. On jednak udawał, że nie słyszy moich protestów i gilgotał mnie dalej. Niespodziewanie ktoś mocno trzasnął swoimi drzwiami a potem szybkim i ciężkim krokiem szedł w kierunku mojego pokoju. Nagle moje drzwi z hukiem się otworzyły a w progu stanęła Ambar. Matteo momentalnie przestał mnie gilgotać. Posłał mi zdziwione spojrzenie a następnie spojrzał na mojego gościa.
- Matteo co ty tu robisz? - Spytała zdezorientowana.
- W tej chwili bawię się z luną, a tak ogólnie to śpię. - Odpowiedział ciut bezczelnie.
- Widzę, że już sobie nową znalazłeś. - Ciągnęła.
- Raczej nie powinno cię to interesować... - Odpowiedział brunet.
- O co chodzi Ambar? - Przerwałam ich wymianę zdań.
- Ach tak. Moglibyście się uspokoić? Spać się nie da. - Powiedziała już ostrzej. Pomachałam twierdząco głową Matteo nic jej nie powiedział zamiast tego nachylił się nad moim uchem i wyszeptał:
- Zło nigdy nie śpi. - Uśmiechnęłam się pod nosem.
<3<3<3
- Jak się spało? Wypoczęci i gotowi na szkołę? - Dopytywał tata kiedy zasiedliśmy przy stole.
- Biorąc pod uwagę to jak Matteo chrapie, to całkiem nieźle. - Zaśmiałam się.
- Ja chrapę? Ciesz się, że nie słyszysz siebie. - Zażartował.
- A kto tak trzaskał drzwiami rano? - Mój tato kontynuował przesłuchanie.
- Ambar. - Odpowiedział Matteo. Na co mój tata pomachał ze zrozumieniem głową.
- Pamiętasz jej minę jak cię zobaczyła? - Spytałam przyjaciela. Po czym sama odtworzyłam w głowie „ film" z tą właśnie miną.
- Pamiętam. - Uśmiechnął się. Na jakiś czas przy stole zapadła cisza bowiem wszyscy zajęli się pałaszowaniem naleśników.
- A jak się pan czuje? - Zapytał Włoch.
- Dobrze. Z każdym dniem coraz lepiej. Dziękuję, że pytasz.
- To dobrze. A no i chciałbym panu podziękować, że wczoraj mi pan przywiózł rzeczy i, że w ogóle mogłem zostać. - Dodał Matteo.
- Nie masz za co dziękować. Traktuję cię jak syna a syna nigdy bym nie wypuściłuuh o tak późnej porze. - Skwitował Miguel ( sorry ale zapomniałam jak się to pisze).
Matteo uśmiechnął się. Zapewne każdy stwierdził by, że to jak najbardziej szczery uśmiech. Ale czemu tu się dziwić? W czym jak w czym, ale w przybieraniu maski Matteo był bardzo dobry. Ja jednak znałam go lepiej niż ktokolwiek dlatego też wiedziałam, że uśmiecha się sztucznie. Wiedziałam też dlaczego. Mój tata nazwał go swoim synem zapewne bardzo się z tego cieszył, ale z drugiej strony wiedziałam, że cierpi. Nie raz opowiadał mi o swoim ojcu. Był przeciwieństwem mojego. Z jego opowieści wynikało, że jego ojciec był dla niego bardzo surowy i nie za bardzo czuły. Z resztą mama tak samo. Tylko babcia okazywała mu uczucia. Może dlatego tak lubił do nas przychodzić. U nas czuł się jak w rodzinie. Chciałam mu coś powiedzieć żeby go pocieszyć ale nie mogłam. Matteo z nikim oprócz mnie i Gastona o tym nie rozmawiał. On po prostu nie lubił o tym rozmawiać. Dlatego nie chciałam żeby tata się dowiedział. Chłopak spuścił głowę i zaczął grzebać widelcem w jedzeniu. Starał się ukryć to co czuje. Jednak przede mną nie ukryje niczego. Złapałam pod stołem jego wolną rękę. Spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech. Tym razem ten prawdziwy, nie udawany. Mrugnął porozumiewawczo oczami a następnie nie puszczając mojej ręki wrócił do jedzenia. W pewnym momencie do kuchni weszła Ambar.
- Oho zło przyszło. - Powiedział pół głosem Matteo. A ja parsknęłam śmiechem.
- Coś się stało Lunita? - Zapytała opanowana.
- N...nie. Tylko Matteo opowiadał mi kawał. - Wydusiłam ledwo powstrzymując wybuch śmiechu.

  Matteo

Kiedy wsiedliśmy do limuzyny Ambar usiadła naprzeciw Luny i posłała jej piorunujące spojrzenie. Luna jednak nie długo była jej dłużna bo po chwili złapała mnie za rękę i spojrzała na blondynkę wzrokiem. Czyżby całe to przedstawienie było z mojego powodu? Może jednak naprawdę nie ma przyjaźni między chłopkiem a dziewczyną...

Hej witajcie! Oto pierwsza część maratonu. Będą trzy. Co prawda miał być jutro ale nie miałabym czasu bo w poniedziałki bo mam dużo zajęć pozalekcyjnych.
4 gwiazdki i 3 komentarze = next

Lutteo - Historia de AmorWhere stories live. Discover now