Chapter 13.

3K 285 52
                                    

„Opowiem wam kto ze mną tak ostatnio spędza najmilszy czas.
Krucha blondynka, zawsze na tak, właśnie dlatego dziś mi jej brak.
Szeptem mówią, zabiorą mi ciebie, niewiele brakuje, a stracę wiele."

  — Nie wiem jak pani — zaczęłam, zerkając na starszą kobietę, która stała obok mnie — ale zdecydowanie potrzebuję przerwy.

— I kawy, moja droga, kawy. Tutaj niedaleko jest kawiarenka, gdzie serwują najlepszą.

— W takim razie, idziemy — postanowiłam, pozwalając jej złapać moje ramię i ruszyłam z nią w kierunku, który wskazała.

Oczywiście kilka godzin spędzonych w sklepie, nie było wcale takie złe, szczególnie że odnalazłam sukienkę moich marzeń na dzisiejszy wieczór, ale mimo wszystko, potrzebowałam przerwy. Nawet nie tyle ze względu na mnie, a na babcię Adriena, ponieważ miała już swoje lata. W dosłownie kilka minut dotarłyśmy na miejsce. Weszłyśmy do środka, a ja od razu zlustrowałam wnętrze wzrokiem. Dookoła panowały przyjemne, ciepłe odcienie brązu i złota. Klasycznie i gustownie. W dodatku na każdym stoliku ustawione były bukiety kwiatów, które wypełniały salę przyjemnym aromatem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Podobało mi się tutaj, dlatego bez słowa protestu usiadłam przy stoliku, który znajdował się pod oknem, dając nam znakomity widok na miasto.

— Cieszę się, że jesteś z moim wnukiem, naprawdę — przyznała staruszka, zwracając tym samym moją uwagę na siebie.

Przekręciłam głowę, czując jak jasne kosmyki moich włosów, uderzają w moje policzki i wygięłam wargi, układając je w lekkim uśmiechu. Nawet jeśli nie powinnam, odczułam jakąś dziwną satysfakcję i ulgę, ponieważ mnie akceptowała. Może wynikało to z tego, że nawet mój ojczym miał z tym problem, z przyznaniem, że jestem wystarczająco dobra. Odetchnęłam cicho i zaśmiałam się krótko, melodyjnie, chcąc nieco zatuszować moje zakłopotanie.

— Ja również — przytaknęłam jej energicznym ruchem głowy, co było dość niespodziewane.

Nie powinnam tak reagować, ale jednak taka była prawda. Adrien był mi bliski już kilka miesięcy temu, pomagał mi odzyskać równowagę i chęć do życia, gdy wszystko zdawało się nie mieć sensu. Nie próbował mnie przesłuchiwać, nie wymagał, bym wszystko tłumaczyła. Był. Zwyczajnie był. Tuż obok. I zawsze pozwalał mi na ciszę albo na to bym mówiła, w zależności od sytuacji. Czasami mnie rozmieszał, momentami twierdził, że nie będzie mu przeszkadzać, jeśli zechcę sobie pokrzyczeć. I ja to straciłam. Zostawiłam go. Zmarnowałam szansę, na coś pięknego. Z powodu obaw, niesłusznych oskarżeń i podejrzeń co do tego, że mu się znudzę. Zniszczyłam to. I również ja mogłam to naprawić.

Wzięłam głębszy wdech, ponieważ myśl ta uderzył we mnie tak nagle. To było tak proste, a jednocześnie tak bardzo skomplikowane. Miałam możliwość, miałam szansę, by przekonać Adriena do tego, że może nam nadal się udać, że mamy spore szanse, jeśli tylko pozbędziemy się wzajemnego żalu.

— Samiro, czy ty w ogóle mnie słuchasz? — spytała siwowłosa, uśmiechając się do mnie pobłażliwie.

Uniosłam wzrok i spojrzałam na nią, unosząc pytająco brwi. Nie rozumiałam, o co chodziło?

— Tak?

— Tak sądziłam, powinnyśmy coś zamówić, na co masz ochotę? — zapewne ponowiła swoje pytanie, gdyż obok naszego stolika stała młoda, ciemnowłosa dziewczyna, z notesikiem i najpewniej czekała na nasze zamówienie.

Uśmiechnęłam się przepraszająco, mając świadomość, że zostałam przyłapana na tym, że moje myśli szybowały zdecydowanie daleko.

— Czekoladowe cappuccino! I tiramisu — wyrzuciłam pospiesznie, utrzymując nadal uśmiech na moich rozchylonych wargach.

Kelnerka kiwnęła głową, zapisując moje słowa i odwzajemniła gest, odwróciła się na pięcie i odeszła w swoją stronę. Ponownie skupiłam wzrok na mojej towarzyszce.

— Nie martw się, mój wnuk padnie, gdy zobaczy cię w tej sukience — oznajmiła pewnie kobieta, mrugając do mnie okiem.

Rozszerzyłam nieco oczy, słysząc to i poczułam tylko, jak moje policzki zaczynają mnie piec, co oznaczało, że najpewniej zrobiły się czerwone. Na szczęście użyłam podkładu, więc mogłam się łudzić, że nie rzuca się to, aż tak w oczy.

— Nie myślałam...

— Masz taki rozmarzony wyraz twarz, gdy o nim myślisz, ciężko to przeczyć. Oczy ci świecą, na wargach tkwi uśmiech, który wyraża wszystko i wyglądasz dokładnie tak, jak ja, gdy patrzyłam na mojego męża — zauważyła z rozbawieniem i poszerzyła tylko swój uśmiech.

Jej postawa świadczyła o tym, że mnie po prostu przejrzała. Nawet jeśli myliła się, w jakimś stopniu jednak miała rację. Zależało mi na ciemnowłosym, bardziej, niż byłam w stanie do tej pory przyznać. Dlatego nie sprzeciwiłam się. W dodatku, skoro to widziała, mogłam mieć pewność, że Adrien odetchnie, ponieważ jego babcia jest szczęśliwa, a to był zamysł jego całego planu.

— Nie zaprzeczę, przyłapała mnie, pani — uniosłam dłonie do góry niczym złodziej, który został właśnie złapany na gorącym uczynku i na nowo zaczęłam się śmiać.

I tym sposobem zajęłyśmy się rozmową. W międzyczasie kelnerka dostarczyła nam nasze zamówienie.
W sumie, w samej kawiarence spędziłyśmy dobrą godzinę, którą poświęciłyśmy na niezobowiązującą rozmowę. O przyjęciu. O moim domniemanym związku z jej wnukiem, który planowałam urzeczywistnić, czy też o sukience, którą jakiś czas wcześniej kupiłam.

Potem dotarłyśmy z powrotem do samochodu i wróciłyśmy do domu. Ja skierowałam się do domku, który zajmowałam od początku tego przyjazdu. Odłożyłam torby obok łóżka i usiadłam na nim. Do przyjęcia zostało jeszcze kilka godzin, aczkolwiek nie sądziłam, bym musiała już się przygotowywać.

Postanowiłam, więc poszukać Adriena. Albo i nie. Właściwie to mogłam nieco się opalić, by móc prezentować się lepiej w sukience, więc wyjęłam z szafy czerwone bikini. Ubrałam je, zabrałam przyspieszać do opalania i udałam się do ogrodu, gdzie widziałam już leżaki.

Nasmarowałam ciało specyfikiem i ułożyłam się wygodnie. Nie planowałam zbyt długo leżeć na słońcu, ale sądziłam, że godzina nie powinna mi zaszkodzić, szczególnie że Adrien twierdził, że planuje być zajęty.

— Bella, co za niespodzianka! — usłyszałam znajomo brzmiący głos, więc przekręciłam głowę, by mój wzrok mógł namierzyć mężczyznę, który się do mnie zwracał.

Zmarszczyłam brwi, gdy dotarło do mnie, że był to ten sam, który dzień wcześniej przeszkadzał mi w bieganiu. Powstrzymałam się od prychnięcia i zacisnęłam usta w wąską linię, najwyraźniej, aż tak dobrze nie ukrywałam niezadowolenia. Wywróciłam oczami.

— Nadal się gniewasz?

— Nie.

— Oj, nie dąsaj się, twoja złość łamie mi serce — teatralnie oparł dłoń po prawej stronie swojej klatki piersiowej, jakby faktycznie robiło to na nim wrażenie.

Usiadł na leżaku obok i zlustrował mnie wzrokiem. Oczywiście, zawsze musiałam mieć to nieszczęście, że widział mnie w dość kusym wydaniu, nawet jeśli to było nasze drugie spotkanie.

— Za jakie grzechy znów cię spotykam? — spytałam, nie planowałam ukrywać tego, że wcale nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.

Może i wyglądał dobrze, ale prócz tego, jego pewność siebie była wręcz irytująca. Podniosłam się do pozycji siedzącej i podciągnęłam kolana pod brodę, chcąc się nieco zasłonić. Zdecydowanie rozbierał mnie wzrokiem i wcale tego nie ukrywał. Właściwie jego bezczelny uśmiech mówił mi, że podobał mu się widok na tyle, że nawet nie planował udawać, że nie patrzy. Idiota.

— Przeznaczenia nie oszukasz — rzucił rozbawiony i puścił do mnie tak zwane perskie oczko.

Westchnęłam ciężko. Miał w sobie coś takiego, co zdecydowanie wytrącało mnie z równowagi, nawet jeśli ogólnie nie robił złego wrażenia.

— Jak warga? — spytałam, zmieniając temat.

Pamiętałam, że mój cios był precyzyjny i całkiem mocny, ponieważ tata uczył mnie samoobrony, w dość młodym wieku, bym w razie czego potrafiła się obronić. Najwyraźniej miał rację, że jego córka będzie narażona na zaloty niechcianych osobników.

— Źle zaczęliśmy? — spojrzał na mnie, aczkolwiek uśmiech nadal nie schodził z jego warg.

Spoważniał, wyprostował się i wyciągnął w moim kierunku dłoń.

— Jestem Dario.

— Samira — podałam mu rękę.

Oczywiście mogłam odgrywać obrażoną księżniczkę, ale skoro był na terenie posiadłości Nikosto, oznaczało to, że znał kogoś tutaj. A najpewniej był to mój fikcyjny narzeczony. Ułożyłam wargi w lekkim uśmiechu, postanawiając ignorować to, że początkowo strasznie mnie denerwował. Zresztą, każdy miał prawo na naprawienie złego wrażenia. Szczególnie że i ja za cel obrałam sobie naprawienie relacji, którą zepsułam. Jego kciuk pogładził wierzch mojej dłoni, więc wyrwałam rękę, spoglądając na niego z ukosa. Zaśmiał się i uniósł dłonie do góry, jakby się właśnie przyznawał do winy i został przyłapany na gorącym uczynku. Odwzajemniłam gest.

— Co tak piękna osoba, jak ty, robi tutaj? — zapytał ciemnowłosy, spoglądając na mnie już nieco inaczej.

Nie tak jakbym była kawałkiem mięsa na talerzu, a po prostu na osobę, z którą chciał porozmawiać. Odczułam ulgę. Opuściłam nogi na trawę i oparłam ręce obok bioder.

— Sprawia, że jej narzeczony zastanawia się, czy powinien wybić zęby własnemu kuzynowi — odpowiedział za mnie Adrien, który pojawił się obok nas, jakby znikąd.

Miał dar. Zdecydowanie wiedział, kiedy i gdzie się materializować. Zaśmiałam się, widząc minę mojego towarzysza. Spojrzał na mnie pytająco, przeniósł wzrok na Nikosto i ponownie spojrzał na mnie. Zdecydowanie był tym zaskoczony. Podniosłam się z miejsca i pokonałam kilka kroków, które dzieliło mnie od zielonookiego.

— A ja sądziłam, że mobilizuje do tego, by narzeczony bardziej się starał i spędzał ze mną więcej czasu — zaczęłam roześmianym tonem i zarzuciłam mu ręce na szyję. — Cześć, misiu — dodałam, wspinając się na palce, by móc musnąć jego wargi i puścić do niego tak zwane perskie oczko.

Cofnęłam się, ponieważ chciałam, by uznał, że to jeden z tych momentów, w których grzecznie odgrywam moją rolę, ale on nie pozwolił mi na to. Złapał mój nadgarstek w palce i przyciągnął mnie do siebie. Pochylił się i złączył nasze usta, w mocniejszym, dłuższym i bardziej namiętnym pocałunku.

— Cześć, maleńka — uśmiechnął się do mnie figlarnie i przechylił głowę, wpatrując się we mnie.

Nadal nie pozwolił mi na odsunięcie się. Oparł dłoń na moim ramieniu i zmusił mnie do tego bym trwała przy jego boku.

— Babcia nie kłamała? Sądziłem, że to żart, ty i ślub? — Dario odzyskał mowę i podniósł się, by móc uważniej przyjrzeć się swojemu kuzynowi.

— A dlaczego miałaby? — Nikosto uniósł pytająco brew i prychnął cicho.

— Wszyscy cię znamy — wyjaśnił mężczyzna, wzruszając obojętnie ramionami.

Zaśmiał się. Cicho. Krótko.

— Jakkolwiek, cokolwiek, wy sobie tutaj rozmawiajcie, a ja pójdę się przygotować na przyjęcie — przerwałam im dziwną wymianę spojrzeń i odsunęłam się od narzeczonego, pomimo jego wyraźnego sprzeciwu.

— Naprawdę zamierzasz go poślubić? — spytał ciemnooki, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.

Posłałam mu niezrozumiałe spojrzenie.

— Oczywiście, kocham go — rzuciłam wesoło i zerknęłam na Adriena.

Posłałam mu tak zwane perskie oczko.

— Wytrzymujesz z nim? — kontynuował, tak jakby Adriena wcale z nami nie było, więc prychnęłam cicho.

— Jak mówiłam, pogadajcie sobie, uciekam. Do zobaczenia — dodałam i uśmiechnęłam się ostatni raz.

Zebrałam moje rzeczy i, nie czekając na ich reakcję, odeszłam. Miałam sporo do zrobienia. Dlatego też nie analizowałam dziwnego tonu Dario, czy też napięcia, które najwyraźniej było pomiędzy kuzynami.

Weszłam pod prysznic, chcąc nieco się odświeżyć. Ogoliłam jeszcze nogi, dla pewności, że nigdzie nie występuje żaden zbędny włosek. Umyłam włosy. Lina podobno była świetna w upinaniu włosów, więc za radą babci Aliny, poprosiłam ją o pomoc przy uczesaniu. Po prysznicu nabalsamowałam ciało i wezwałam do siebie wcześniej wspominaną dziewczynę. W niespełna godzinę stworzyła pięknego, dość luźnego koka na mojej głowie. Używała do tego lokówki, mnóstwa wsuwek, ale efekt był zachwycający, więc nie pytałam. Podziękowałam jej. I zajęłam się makijażem. Musiał być subtelny, ładny, ale oczywiście musiał też dać się zauważyć, więc kolejną godzinę konturowałam twarz, mieszałam cienie i tworzyłam dzieło na swojej twarzy. Patrząc w lustro, miałam pewność, że nie przesadziłam w żadną stronę.

Adrien w międzyczasie brał prysznic, ubrał na siebie smoking i oznajmił, że nie chce mi przeszkadzać i wyszedł.

Tym sposobem zostałam sama. Miałam pewność, że katering, czy też zatrudnieni ludzie już krzątają się po domu i ogrodzie, ale nie interesowało mnie to. Skupiałam się na własnym wyglądzie. Byłam w końcu główną atrakcją ze względu na zaręczyny z Adrienem.

I w końcu przyszła pora na ubranie sukienki. Wciągnęłam ją na siebie. Wsunęłam na stopy czerwone szpilki i podeszłam do lustra, by móc ocenić swój wygląd. Wyglądałam dobrze. I mogłam to szczerze przyznać. I kremowa sukienka, sięgająca ziemi również zdawała się idealnie odgrywać swoją rolę.

Przywoływała skojarzenie z panną młodą. Cieniutkie ramiączka, mocno wycięty materiał na plecach i kokarda tuż nad pośladkami zdecydowanie przyciągały wzrok. Z przodu dekolt był delikatniejszy, a sukienka od pasa zwiewnie rozkloszowała się w dół. Wykonałam obrót i zatrzymałam się w miejscu, widząc w odbiciu lustra Adriena.

Uśmiechnęłam się do niego i chwilę tak stałam. I on również milczał. Po dłuższym momencie podszedł do mnie, oparł dłonie na moich ramionach i uśmiechnął się do mojego odbicia.

— Wyglądasz pięknie — wyszeptał cicho, a ja poczułam jak jego oddech, łaskocze mój kark.

Wstrzymałam oddech i wyprostowałam się tym samym, opierając się o jego ciało. Nie przeszkadzało mu to najwyraźniej, ponieważ tylko wygiął kącik ust do góry. I nie skomentował tego.

— Show must go one — powiedziałam i przełknęłam ślinę, ponieważ miałam świadomość, że teraz sporo osób będzie ciekawych, jakim cudem usidliłam młodego Nikosto.

Nie usidliłam, jeszcze. I to było istotne. Jeszcze, bo zdecydowanie planowałam go odzyskać. Poszerzyłam uśmiech i odwróciłam się, by móc złapać jego rękę.

— Gotowa?  


Nie podoba mi się, zdecydowanie rozdział mi się nie podoba, ale uznałam, że najwyższa pora go dodać, bo lepiej go już nie napiszę, przepraszam. 😂

Your moveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz