Chapter 17.

3.1K 284 79
                                    

"Hand in hand, sparkling eyes. The days are bright, so are the nights. Cause when I'm with you, I'm grinnin. Once I was through, now I'm winning."

Gorąco. Zdecydowanie to właśnie to odczucie przeważyło, a nawet jeśli mam być szczerą zmusiło mnie do otworzenia oczu. Nigdy nie potrafiłam spać w nadmiernym cieple, pod tym względem byłam fanką chłodu.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to spokojna twarz pogrążonego we śnie mężczyzny. Zdecydowanie nawet podczas tak codziennej i zwyczajnej czynności sprawiał wrażenie pogodnego człowieka. I, spędzając z nim kilkanaście ostatnich miesięcy, miałam świadomość, że był osobą wartą zaufania. A mimo to nie potrafiłam się w pełni przed nim otworzyć. Najpewniej wynikało to z tego, że bardzo szybko się usamodzielniłam, co było efektem ubocznym bycia wychowywaną przez samotnego ojca. Nie dziwiło mnie to wcale. Dorosły mężczyzna i dziewczynka, pomimo wszelkich starań relacja pełna zgrzytów, prób i błędów. Trochę jak nauka poruszania się przez osobę niewiadomą. Oczywiście, nigdy nie potrafiłabym narzekać na tatę. Poświęcił dla mnie wszystko, bardzo wiele i nigdy nie żałował dla mnie czasu. Cierpliwość była jego ogromną zaletą, szczególnie przydatną w okresie, w którym wychodziło, jak żywiołowym i psotnym dzieckiem byłam.

Westchnęłam cicho. Nie potrafiłam prosić o pomoc, właściwie, nawet jeśli taka myśl pojawiała się w mojej głowie, to równie szybko gasła. Nie lubiłam być słaba, nigdy taka nie planowałam być. I teraz, patrząc na blondyna, wiedziałam, że nie poproszę go o pomoc. Był moim bratem, oczywiście, ale nasze światy były zupełnie różne.

Pokręciłam głową, by wyrzucić to wszystko ze świadomości.

Przekręciłam się na drugi bok i z niedowierzaniem przetarłam oczy. Jeśli mój brat robił na mnie wrażenie o poranku, to brunet, który aktualnie na mnie patrzył, zdawał się przyprawiać o szybsze bicie serca. Miałam nadzieję, że kłótnia o to, że nie mogę spać z Adrienem była tylko wytworem mojej wyobraźni, ale najwyraźniej Chrysander nie odpuścił. Niepotrzebnie przyznałam się do tego, że udajemy. Dałam bratu solidną broń, której mógł używać ciągle na nowo i od nowa. Wpakowałam nas. I wolałam oszczędzić sobie analizowania tego, jak dziwne jest to, że dwóch dorosłych facetów śpi ze mną. Gdyby babcia bądź któraś ze służących to zobaczyła, nie potrafiłabym spojrzeć im w oczy, ze wstydu zapadłabym się pod ziemię.

Ta myśl otrzeźwiła mnie na tyle, że gwałtownie zerwałam się z miejsca. I chciałam uciec, gdy dłoń ciemnowłosego wsunęła się na mój bok. Zmusił mnie tym samym do położenia się, chociaż tym razem wylądowałam bliżej niego. Znacznie bliżej. Czułam jego oddech na policzku, a i łobuzerski uśmiech, który majaczył w kącikach jego ust, wcale nie pomagał się skupić.

Zmrużyłam oczy, wpatrując się w niego. Coś się zmieniło, było inaczej. Pozbył się rezerwy, chłodu i nie ukrywał prawdziwego siebie. Uśmiechał się częściej i nawet jeśli nastąpiło to dopiero wczoraj, dzisiaj naprawdę było lepiej. Odwzajemniłam jego gest, a on przesunął dłoń, złapał moją i pocałował jej wierzch. Delikatnie, nie odrywając ode mnie, spojrzenia swoich oczu. Cholera. Był w tym dobry, zdecydowanie potrafił mieszać mi w głowie i uczuciach jak nikt inny. Zwłaszcza że mój brat spał za mną.

Westchnęłam ciężko i zagryzłam od wewnątrz policzek. Przysunęłam się do niego i musnęłam przelotnie jego policzek wargami, dając mu jednocześnie znak, że chcę wstać. Zrozumiał. Podniósł się i zrobił mi miejsce. Zrobiłam to samo i razem opuściliśmy sypialnię.

— Dajmy mu spać — powiedziałam, spoglądając na bruneta — na pewno jest padnięty.

— A może by tak ładnie dzień dobry powiedzieć?

Your moveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz