Historia de Amor - Prolog

1.9K 65 9
                                    

Dziś nadszedł ten dzień...
Jechałam właśnie po mieście być może po raz ostatni patrząc na te widoki. Tam gdzie wyjeżdżam ponoć też jest pięknie, ale to tutaj mieszkam od urodzenia, to tu mam przyjaciół i całą resztę. A teraz? Teraz mam nagle wyjechać do innego kraju?
Co chwilę przez głowę przechodziło mi stado myśli. Jednak najczęściej pojawiała się ta: Czemu to musiało zdarzyć się akurat mnie? Dlaczego pani Sharon musiała zaproponować moim rodzicom głupią pracę a co za tym idzie przeprowadzkę?
Właśnie dojeżdżam do mojego byłego miejsca pracy. Znów w głowie miałam mnóstwo myśli tym razem były to wspomnienia. Te dobre na przykład wspólne rozmowy z Simonem albo jak śpiewał mi tu piosenkę. Na myśl o tych momentach na mojej twarzy zagościł uśmiech. Jednak były też smutne chwile chociaż prawie zawsze dzięki Simonowi te smutne momenty zamieniły się na śmieszne. Zaśmiałam się pod nosem na obraz jaki pojawił się w mojej głowie.  Przypomniałam sobie jak Simon stał za moją szefową kiedy ja się z nią kłóciłam i robił śmieszne miny. No właśnie Simon! Ach Luna... Już 5 minut temu miałam się z nim spotkać.

Czemu ja zawsze muszę się wszędzie spóźniać?
❤❤❤

Pojechałam jak najszybciej potrafiłam na umówione miejsce. Już na mnie czekał. Usiadłam koło niego i zaczęłam mówić.
- Simon przepraszam, ale się zamyśliłam naprawdę bardzo cię - nie dane było mi jednak dokończyć bo Simon mi przerwał.
- Spokojnie luna nie gniewam się. - Powiedział i posłał mi szczery uśmiech. To właśnie cały Simon i to dlatego tak bardzo go kocham. Nigdy się na mnie nie złości. A kiedy czegoś potrzebuję wiem, że zawsze mogę na nim polegać.
- Simon... Tak mi przykro że być może spotykamy się po raz ostatni. Będzie mi cię bardzo brakować. Przyjacielu. - Powiedziałam smutno i przytuliłam go bez słowa. Naprawdę będzie mi go bardzo brakować.
- Hej luna nie smuć się. - Powiedział i podniósł delikatnie mój podbródek. - Luna ja zawsze będę przy tobie. Nie ważne czy będziesz tu czy setki albo nawet tysiące kilometrów stąd. Będziemy do siebie pisać, dzwonić i obiecuję, że będę wysyłać ci moje nowe piosenki. - Dodał i dał mi jakiś przedmiot w pudełku.
- Co to jest? - Zapytałam ciekawa odpowiedzi, lecz on nic nie powiedział tylko gestem ręki pokazał mi bym otworzyła tajemniczy pakunek. W środku była piękna bransoletka. Na łańcuszku ze srebra były kolorowe kwadraciki a na nich kolejno namalowane litery tworzące napis Cancun.
- Dziękuję - Szepnęłam mu do ucha i ze łzami w oczach rzuciłam się na szyję przyjacielowi. Pewnie gdyby ktoś nas widział pomyślałby sobie, że jesteśmy parą. Wszyscy którzy dopiero co nas poznali wcześniej czy później o to pytali. W sumie to jeśli ktoś w moim towarzystwie by się tak zachowywał to zareagowałabym podobnie. Ale my nigdy nie byliśmy i nie będziemy parą jest dla mnie jak brat i tyle.
- Zawsze jak na nią spojrzysz przypomnij sobie o mnie. Dobrze? - Zapytał a ja oczywiście się zgodziłam. Potem pogadaliśmy jeszcze chwilę. A następnie pożegnaliśmy i udaliśmy w swoje strony.

❤❤❤

Ciekawe jak tam jest. Czy znajdę sobie przyjaciół? Zaaklimatyzuję się? A może zostanę całkiem sama bez nikogo do kogo można się odezwać. Tyle może się zdarzyć... Tak się zamyśliłam, że na kogoś wpadłam. W pierwszej chwili z kimś mi się skojarzył, lecz nie miałam pojęcia z kim.
- No hej kelnereczko. Już drugi raz na mnie wpadasz. A może to przeznaczenie?- spojrzał na mnie flirciarskim wzrokiem. Wtedy już wiedziałam kto to. Nikt inny jak chłopak na którego wpadłam ostatnio wioząc zamówienie. Stąd moje przezwisko „Kelnereczka".

- Tsa na pewno królu pawiu. - Odpowiedziałam. Ja natomiast nazywam go Królem Pawiem bo jest strasznie arogancki i zadufany w sobie.

- Dobra, dobra i tak wiem, że też tak uważasz... - Oznajmił mi.

- Yhm na pewno. A teraz przepraszam królu pawiu, ale muszę już iść. - chciałam go wyminąć, ale ten zdążył złapać mnie za nadgarstek.

- Do zobaczenia. - rzucił i uśmiechnął się. Tym razem inaczej niż zwykle bardziej... szczerze? W sumie to nie mogłam stwierdzić czy jego zachowanie jest szczere bo widzieliśmy się raptem dwa razy, jednak tak jakby poczułam, że ten uśmiech był prawdziwy.
- Raczej już się nie spotkamy. - Powiedziałam i dojechałam zostawiając chłopaka z miną pokazującą znak zapytania.

❤ ❤ ❤

Siedzę właśnie w aucie i zbliżam się do lotniska. Patrzę na moją bransoletkę. Mimowolnie uśmiecham się. Patrzę na mamę, a ta wyczuwając moje spojrzenie łapie mnie za rękę. Właśnie zaczynam nowe życie i nikt mi tego nie popsuje nawet ja sama.

Hej tu Ja! To moje pierwsze opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość. Jeśli znalazłeś jakiś błąd napisz mi w komentarzu a postaram się to naprawić. Proszę też o komentarze z konstruktywną krytyką.

Lutteo - Historia de AmorWhere stories live. Discover now