Rozdział 45: Obsesja

Start from the beginning
                                    

Popatrzyłam na swoje buty, starając się uspokoić. Nie mogę płakać, nie mogę do cholery!

Obróciłam się na pięcie i przepychając przez tłum gapiów szybkim krokiem skierowałam się do toalety. Zamknęłam się w kabinie i usiadłam na zamkniętym sedesie, pozwalając wypłynąć łzom.

Zacisnęłam na sekundę oczy kiedy drzwi od toalety otworzyły się. Do środka weszło kilka dziewczyn co mogłam stwierdzić po roześmianych damskich głosach.

-To było takie żałosne. -westchnęła jedna z nich, a ja mimowolnie zaczęłam przysłuchiwać się rozmówię, mając dziwne wrażenie że rozmowa tyczy się mnie.

-Od zawsze wiedziałam że ten chłopak ma niesamowite powodzenie, no ale co się dziwić jest niesamowicie seksowny, ale to już przesada. Ta dziewczyna musi mieć jakąś obsesje.- oznajmiła następna swoim wysokim głosem.

Starałam się dopasować głosy do twarzy, ale niestety nie udało mi się.

-Słyszałyście jak krzyknął. Musiał być naprawdę zdenerwowany jej osobą. Z resztą czy ta dziewczyna jest mądra? Wygląda na biedną, i naprawdę nie dziwiłabym się jeśli nie miałaby lustra w domu. Jej ciało, twarz i styl to jakaś porażka. Przecież to oczywiste, taki chłopak jak Justin nigdy nie spojrzy na taką dziewczynę jak ona. Najwidoczniej jest tak bardzo zawzięta, że go prześladuje, aż dziwne że niestała jej się jeszcze krzywda, patrząc na to z kim zadziera. Przecież nikt nie tęskniłby za jej żałosną osobą.- Zaśmiały się swoimi piskliwymi śmiechami i wyszły z toalety, zatrzaskując za sobą drzwi.

Wbiłam paznokcie w moje uda, nie starając się powstrzymać wypływających łez.

Popatrzyłam na swoje ubranie i skrzywiłam się. Co jeśli te dziewczyny miały racje? Istnieją o wiele piękniejsze dziewczyny ode mnie, a ja niestety nie należę do żadnej grupy modelek. Nie zdziwiłabym się jeśli po prostu znudziłabym mu się przez bycie przeciętną.

Ktoś ponownie wszedł do toalety, a następnie zaczął otwierać wszystkie kabiny po kolej, aż dotarł to tej, w której znajdowałam się ja.

Usłyszałam ciche pukanie, więc zacisnęłam wargi starając się uspokoić swój szloch.

-Kathe, kochanie wiem, że tam jesteś. Otwórz proszę drzwi.- Emilly ponownie zapukała.

Odkluczyłam zamek i rzuciłam się na dziewczynę, mocno się do niej przytulając.

-Shhh... nie płacz. Chodź, zerwiemy się i pojedziemy do domu, dobrze?- zapytała, pocierając lekko moje plecy w kojącym geście.

-Ja...chcia-chciałam do-dobrze, ma-martiłam się, nie-nie chciałam, że-żeby miał kło-kłopty. Je-jestem ża-żałosna. One...mia-miały rację.- szlochałam prosto w jej szyje.

-Myślę, że Justin, sam jeszcze nie jest świadomy, co takiego zrobił. Wiesz co się dzieje kiedy jest zdenerwowany. O kim mówisz skarbie? Jakie one?- odciągnęła mnie lekko od siebie i popatrzyła w moje oczy. - Zresztą teraz jest to nieważne. Porozmawiamy w domu. Chodź.-wytarła dłonią moje łzy, a następnie zarzuciła mi na głowę kaptur mojej bluzy i pociągnęła w kierunku wyjścia. To nic że trwała jeszcze przerwa, większość nastolatków zapewnie siedzi właśnie na stołówce i śmieją się z sytuacji z przed kilkunastu minut.

Wyszłyśmy ze szkoły, nie przejmując się kilkoma zaciekawionymi spojrzeniami.

Wsiadłam do samochodu przyjaciółki i zapiekłam pas, trzęsącymi się dłońmi. Minutę później byłyśmy już w drodze do mojego domu.

Rzuciłam torbę w kąt mojego pokoju, nie patrząc nawet gdzie konkretnie wyląduje a następnie rzuciłam się na łóżko zaczynając od nowa płakać. Przez całą drogę tutaj, wpatrywałam się tępo w szybę, starając się powstrzymać łzy, ale teraz kiedy byłam we własnym domu, we własnym pokoju, wiedziałam że mogę ryczeć ile tylko chce. Poczułam jak materac po mojej prawej stronie ugina się a następnie dłoń przyjaciółki zaczęła gładzić moje włosy.

ONE LIFE | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now