***

Około godziny ósmej nasze wszystkie rzeczy były już spakowane i czekały na to, aż ktoś zaniesie je do samochodu. Nie spaliśmy od trzeciej, gdyż sen przez „feralne" wydarzenie, nie chciał zbytnio nadejść. Nawet Scarelth nie zmrużyła oka, pewnie wyczuwała w swoim psim umyśle, że coś jest nie tak.

Policjanci nadal kręcili się po salonie, gdy zeszliśmy na dół. Towarzyszył im Leo, ledwo żyjący, tak samo jak my.

- Leo, zanieś nasze walizki do samochodu – powiedział oschle Zayn do Leo. Pacnęłam go w ramię i zgromiłam wzrokiem.

- Przepraszam za niego, Leo. Mógłbyś zanieść te walizki? – spytałam go uprzejmie.

- Bez problemu Clairy – odparł sztywno i zajął się naszymi bagażami. – Ale jesteś wredny – zbeształam Zayn'a.

- Niech wie, że zrobił źle – stwierdził.

- Na pewno to wie i nie musisz mu tego wypominać – powiedziałam.

- Panie Malik – odezwał się ten sam policjant, który rozmawiał z nami kilka godzin wcześniej. Był to Porucznik West, tak przynajmniej pisało na jego mundurze.

- Coś nowego Panie władzo? – spytał go Zayn.

- Oddaliśmy wszystkie dowody na badania, które powinny wykryć odciski palców sprawcy. No i znaleźliśmy kilka włosów między kawałkami szkła, a trzy kilometry od posesji psy odkryły w krzakach kij bejsbolowy, który pewnie został użyty do wybicia szyb.

- To przynajmniej tyle wiemy – rzekł Zayn.

- A ten napis? – zapytałam policjanta.

- Nic na ten temat jeszcze nie wiemy, nie znaleziono żadnych puszek po farbie, zapewne sprawca zabrał je ze sobą.

- To już trochę gorzej.

- Postaramy się znaleźć wszystkie dowody, będzie oczywiście łatwiej, jak namierzymy sprawcę.

- A monitoringi? – dopytywał Zayn.

- W południe zajmą się tym informatycy.

- No cóż... Dziękuję przynajmniej za tyle, poruczniku – odparł Zayn i razem z policjantem wymienili mocny uścisk dłoni.

- Będziemy się z Panem kontaktować w razie nowych informacji – powiedział i spojrzał na mnie. – Niech Pani się nie denerwuje, wszystkim się zajmiemy.

- Dam sobie radę – zapewniłam go.

- Chodźmy – Zayn objał mnie ręką w talii i ruszyliśmy ku wyjściu. Tradycyjnie Scarleth nas wyprzedziła i wskoczyła na tylne siedzenia Bentley'a. – W końcu się nauczyła siadać z tyłu – zauważył mój mąż.

- Gdybyś ciągle na mnie krzyczał, abym siadała z tyłu, też bym to robiła – wywróciłam oczami.

***

- Mami, co się do jasnej cholery stało?! – krzyknął David, wparowując do mojego i Zayn'a apartamentu. – Media aż trąbią o tym, co się u was stało!

- Ciszej David, nie musisz tak drzeć mordy – stwierdziłam, sącząc ciepłą herbatę, a Zayn w milczeniu się mu przyglądał, oparty o blat kuchenny.

- Jakim cudem ktoś wam zdemolował salon i wy tego nie słyszeliście?! – zapytał z niedowierzaniem.

- Ja słyszałam, Zayn i Leo najwyraźniej nie – odparłam.

- Kurwa mać, myślałem, że zawału dostanę, mami! Gdyby coś Ci się stało, dojechałbym tego kutasa, który zrobiłby Ci krzywdę!

- Tak, a gdyby był przystojny, najpierw byś go zaliczył – westchnęłam teatralnie. Kątem oka zauważyłam, że Zayn zniesmaczony moim tekstem, zmarszczył czoło. No tak, on jeszcze nie był przyzwyczajony do takich rozmów. Dla mnie to było już całkowicie normalne.

- To swoją drogą, ale kurwa! Wy chyba kochacie mieć kłopoty!

- Nie mówmy o tym, gdy tylko o tym pomyślę, mam ochotę się zabić – fuknęłam. – Co wczoraj porabiałeś David?

- Wątpię aby Zayn chciał słuchać, jak to posuwałem nieziemskiego murzyna...

- Już nic mnie nie zdziwi tego dnia – powiedział Zayn.

- Miał przynajmniej dużego? – zapytałam go.

- Ogromniastego! Rżnął jeszcze lepiej, niż Bruce, a Bruce też najgorszy nie był...

- Nie no, zaraz się porzygam – przerwał mu Zayn i poszedł do sypialni. Zaśmiałam się i spojrzałam z powrotem na David'a.

- Kiedyś się do tego przyzwyczai – wzruszyłam ramionami. – Więc, murzyn? Pozbyłeś się w końcu rasistowskich uprzedzeń?

- Kobieto, gdybyś zobaczyła tego giganta, to byś pozbyła się wszystkich swoich uprzedzeń! Jak go zobaczyłem, to myślałem, że widzę podwójnie przez trawę, którą wcześniej wypaliłem!

- Paliłeś trawę?

- Oj, wiesz, że to często robię – machnął rękę. – No i kontynuując, umówiliśmy się dzisiaj na drugie spotkanie. Mam nadzieję, że się nie przewidziałem i jego kutas zostanie tak samo duży, jak był...

- David, brzmisz jak rasowa dziwka – zaśmiałam się.

- Kocham życie męskiej dziwki...

- Przepraszam, że wam przerwę... - w salonie ponownie pojawił się Zayn, lecz tym razem wyglądał na poważnego i zaniepokojonego.

Czyli coś musiało się stać.

- Co jest?

- Dzwonił do mnie West z nowymi informacjami – oznajmił.

- Szybko – odparłam.

- Szybko czy nie, niedaleko miejsca, w którym znaleziono kij, leżała też bomba, Clairy.

- C-co? – zająknęłam się.

- Ten ktoś chciał nas kurwa wysadzić w drobny mak. 


*********************

Atak weny - ciąg dalszy :D Mam nadzieję, że rozdział się podobał - trochę geja David'a i trochę grozy :D

Dobranoc xx.

Katie.

Little Daddy's GirlWhere stories live. Discover now