- Mam dziś jeszcze przed drużyną prywatny trening. Bo niedługo takie jedne zawody no i... 

Aiden podniósł się i zaczął nerwowo drapać się po głowie. Unikał kontaktu wzrokowego. Z całych sił starałam się nie roześmiać. Wyglądał jakby wymyślał na bieżąco wymówkę. Znów poczułam się jak matka, dlaczego on w ogóle mi się tłumaczył? Szedł z kimś na randkę, poznał gdzieś dziewczynę, no i co? Po co robił z tego jakieś szarady? 

- No i właśnie dlatego. No... No to pa - rzucił i tyle go widziałam.

Najwidoczniej wszyscy pozostali jeszcze spali. Nie żeby mi to przeszkadzało w rozgoszczeniu się czy coś, broń Boże. Zaparzałam właśnie kawę w ekspresie, kiedy do salonu weszła nagle Erin.

Okej... Jej akurat się tu nie spodziewałam. Moja mina musiała wyrażać to, co w tamtym momencie czułam, gdyż moja przyjaciółka zaczęła się śmiać. Jeśli to tylko możliwe moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy z tego samego pomieszczenia, które przed chwilą opuściła szatynka, wyszedł Marshall.

Rozespany, w wygniecionym t-shircie, z długimi włosami wystającymi na wszystkie możliwe strony. Chyba nie musiałam mówić jak to wyglądało.

Erin nie przestawała się śmiać, a Marsh klapnął po prostu obok mnie na krześle. Jak gdyby nigdy nic.

- Yy... Przepraszam? Co tu się właśnie stało? - wydusiłam z siebie wreszcie. 

Mary posłał mi pytające spojrzenie. 

- Erin? - spytałam obracając głowę w drugą stronę. Moja przyjaciółka, nadal wyszczerzona podeszła powoli do nas. Widać było, że sama również dopiero co wstała, jednak wyglądała już na bardziej ogarniętą niż jej... współspacz? Miała na sobie to samo, co poprzedniego wieczoru, gdy ostatni raz ją widziałam. Krótkie włosy były rozczesane, a twarz umyta. 

Na stoliku przy kanapie stała akademikowa filiżanka, z którą wczoraj opuściła nasz pokój. 

- A myślałaś, że gdzie pójdę? - spytała wzruszając ramionami. - przyszłam wczoraj do chłopaków, gadaliśmy do późna no i mi się zasnęło.

- U Marsha? - wykrzyknęłam. 

Na twarzy mojego przyjaciela pojawił się mały uśmieszek. Czy on był zawstydzony? Dumny?

- No, a gdzie miałam spać? Innych tak dobrze nie znam. A z tym tu - wskazała na niego ruchem głowy - gram przecież w jednym zespole.  

Moja buzia pozostała otwarta jak była. Próbowałam coś sensownego powiedzieć, ale ruszałam tylko ustami, jakbym próbowała złapać powietrze do środka. 

- Oj no już nie przesadzaj Rache. Wszyscy jesteśmy dorośli i spanie na jednym łóżku nie jest od razu jakąś straszną rzeczą, więc nie dawaj się ponieść fantazji.

Erin westchnęła nalewając sobie szklankę soku. Zaraz. Czy ona właśnie zrezygnowała z porannej kawy na rzecz jakiegoś soku???

- Dzień dobry ludzie tu nie-mieszkający. I Marshall.

W pokoju pojawił się jeszcze jeden zaspany osobnik płci męskiej, zajmując ostatni już stołek przy barku. Scott miał równie porozwalane włosy co Marshall, jednak przy krótszej długości nie rzucało się to, aż tak w oczy. Jak typowy bohater hollywoodzkiego filmu, czy też nastoletniej opery mydlanej, spał z gołym torsem eksponując nam swoje tatuaże i zarysy mięśni.

- Dobry - pani wiecznie energiczna jako jedyna odpowiedziała Scottiemu popijając swój sok.

Znów chciałam o coś spytać, tym razem jedynego obiektywnego świadka, ale on zachowywał się równie naturalnie. Moje usta nadal otwierały się i zamykały, próbując jednak wydać z siebie jakiś głos. Musiałam wyglądać jak ryba. Zrezygnowana machnęłam na nich ręką i zaczęłam trzeć sobie oczy.

Nic już nie ogarniamWhere stories live. Discover now