Rozdział 20

8.3K 477 67
                                    

Świat miał wiele tajemnic, które warto odkrywać jednakże ta powinna dla tak młodej dziewczyny być jeszcze nieznaną, która miała przyjść z czasem. Zadziwiające, że tak szybko przyszło to czego się normalny człowiek nie spodziewał.

— Może pani wstać? — zapytała ją kobieta w białym kitlu.

Weszła bez pardonu do sali, gdzie przebywała młoda czarownica. Hermiona skinęła tylko głową, z pomocą dłoni kobiety, wstała z łóżka. Wreszcie po tylu dniach, które spędziła w łóżku, była w stanie rozprostować swoje nogi. Bolało jednakże był to przyjemny ból. Mrowienie przeszło przez całe jej ciało. Cudowne uczucie, odetchnęła pełną piersią. Dawno nie miała okazji poczuć się tak wspaniale jak dzisiaj.

— Proszę się tylko nie przemęczać, panno Granger — dodała i powolnym krokiem udały się na korytarz.

Przechodziły koło pomieszczeń pełnych ludzi. Kontem oka widziała, że ich stan zupełnie różnił się od jej. Były to zazwyczaj kobiety młode ale także te odrobinę starsze. Widocznie w Mungu inaczej w tym czasach funkcjonował szpital. Trudno się dziwić. Cofnięcie się pięćdziesiąt lat wstecz miało to do siebie, że zmieniało zupełnie twą całą rzeczywistość.

Zatrzymały się przy drzwiach do jednego z pokoi. Zdążyła przeczytać napis, gdy otworzyły się. Były przed gabinetem ordynatora całej tej placówki. Spojrzała z odrobinę strachu w oczach na kobietę obok siebie, jednakże ta od razu wyczuła napięta sytuację. Położyła jej rękę na ramieniu.

— Będzie dobrze, sama zobaczysz — powiedziała.

Głęboki wdech, weszły do środka. Od razu jej wzrok przykuło radio, stojące na jednym z regałów  między książkami. Wpatrywała się w niej jak zaczarowana. Niezwykle stare ale dalej sprawne. Chwileczkę, przecież była daleko od swojej przyszłości, w tej chwili było ono nowe i używane przez wszystkich. Głupia z niej osóbka, doprawdy, nie spodziewała się tego po sobie.

— Niech pani usiądzie, nie chcemy przecież żeby coś się stało.

Naprzeciwko biurka, które stało w samym rogu, pojawiły się dwa fotele. Zapewne dla niej i dla osoby, która ją przyprowadziła. Usiadła więc na miejscu wskazanym przez mężczyznę w średnim wieku. Nastała chwila milczenia po jakimś czasie dopiero zorientowała się, że nikt obok niej nie zajął miejsca.

— Czekamy na kogoś? —zapytała.

— Musimy — odparł.

Delikatnie kiwnął głową. Nie wiedziała czego można się teraz spodziewać. Może Tom raczy wreszcie ją odwiedzić?  Od wczoraj była już przytomna, więc sam myśl o tym sprawiła, że poczuła się lepiej. Z drugiej strony nie była pewna tego, czy byli ze sobą wystarczająco blisko, aby pokazał się w tym miejscu. Westchnęła.

— Dzień dobry, profesorze Dumbledore.

W drzwiach  pojawiła się osoba, którą wczoraj  jako pierwszą zobaczyła dziewczyna. To on ściskał jej dłoń, to on siedział przy jej łóżku. Troszczył się o wszystkich, nie ważne, czy byli tacy czy inni. On potrafił zatroszczyć się o każdego, a tym razem był z nią. Widocznie sprawa, była na tyle poważna, że potrzebna była jego obecność.

— W takim razie możemy zaczynać, jednakże potrzebna jest nam jeszcze zgoda młodej damy.

Zwrócił się w kierunku Hermiony, której oczy prawie wyszły z orbit. Jakiej zgody? Przecież nic się jej nie stało, żyła, powoli dochodziła do siebie. Chciała wrócić do Toma i wykonać swoją misję, tego chciała, jednakże nie wszystko wyglądało tak pięknie.

— Jaka zgoda? — wyjąkała.

Spojrzeli na nią badawczo jakby chcieli prześwietlić ją, czy orientowała się w jakim przebywała stanie.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneDonde viven las historias. Descúbrelo ahora