Rozdział 8

13.4K 766 99
                                    

Zmęczenie położyło ich na kanapie w pokoju wspólnym. Tym samym dało innym uczniom powód do plotkowania. Z samego rana Hermiona obudziła się pierwsza. Głowa bolała ją niemiłosiernie, dlatego też nie za bardzo miała pojęcie co wczoraj się stało. Było jej jakoś przyjemnie, wręcz za bardzo. Leżała na czymś bardzo ciepłym, na czymś co oddychało, a serce łomotało mu jak dzwon. Chwileczkę? Jak to możliwe? Przecież musi być w swoim łóżku, otóż to.

Otworzyła przerażona oczy, które prawie wyszły jej z orbit. Leżała na Tomie. Wyglądało to nie mniej dziwnie, zerwała się na równe nogi, wbiła przy tym chłopakowi kolano w brzuch. Jęknął. Otworzył oczy i złapał się za głowę.

— Co jest do cholery? — warknął.

Widział tylko sufit, czarny, tak jak jego uśpione do tej pory serce. Wszystko było dziwne, głowa bolała go tak bardzo, że wszystko było dziwne.

— Chciałam zapytać o to samo — wtrąciła dziewczyna.

Zdezorientowany skierował wzrok w jej stronę. Stała w tej samej sukni co wczoraj. Chwileczkę. Dlaczego była w tej sukni skoro wyszli wczoraj razem? To niedorzeczne. Już miał z niej zakpić, gdy przypominał sobie wczorajszy incydent. Kolejny. Czy wiele jeszcze miało się ich wydarzyć, gdzie on i ta Granger będą odrywać główne role?

Robiło się to nie mniej denerwujące. Całował ją, pragnął jej ust. To musiało być tak nieznane mu wcześniej pożądanie. Orion wiele razy wspominał mu jakie to przyjemne, jednakże Riddle wątpił w jego słowa. Teraz niechętnie przyznał mu rację, ale po co? Nigdy się do tego nie przyznał przed nikim i nie zamierzał. Nie zamierzał się przed kimś płaszczył. Co to, to nie.

— Nic nie pamiętasz? Naprawdę byłaś dobra — powiedział lekko, uśmiechnął się perfidnie przy tym.

Hermiona stała prosto, jakby właśnie piorun wbił ją w ziemię. Na jej twarzy pojawiły się czerwone plamy. Była zawstydzona, poniżona i niezadowolona z siebie. Jak ona mogła posunąć się do czegoś takiego? Już chciała schować twarz w dłoniach i uciekać, gdy zobaczyła, że chłopak śmiał się bezgłośnie. Posłała mu zabójcze spojrzenie, które zignorował.

— Uwierzyłaś w to, że mógłbym Cię tknąć? Nie martw się. Nigdy więcej nie popełnię takiego błędu.

Na samym końcu teatralnie westchnął. Poczuła nieopisaną ulgę, ale jednocześnie zawiedzenie. Coś było nie tak z nią, skoro potrafiła jednak coś czuć do tej bestii.

— Wiesz Tom, powtarzasz tak za każdym razem, ale gdy znajdziemy się razem, wszystkie twoje obietnice, umierają tak jak Ty w tej chwili dla mnie.

Pokazała na jego podkrążone oczy i bladą twarz. Faktycznie nie prezentował się dobrze, jednak był spokojny o siebie. Nic nie wytrąciło go z równowagi.

— Tym razem mogę Ci to obiecać — powiedział przez zaciśnięte zęby.

Nie powinien dopuścić do tego, żeby jego ciało działało, gdy umysł mówił coś innego. Powoli dążył do tego, aby odciąć się od czarownicy.

— Obiecaj, że nigdy mnie nie pocałujesz — powiedziała cicho.

Spuściła głowę. Naprawdę czuła inaczej, jednak nie mogła sobie pozwolić na takie spoufalenie się. Nie tym razem. Wiele razy została zraniona, a teraz miała misję. To było najważniejsze, prawda?

Tom wstał, wysoki i przystojny, nawet teraz i stanął tuż przed dziewczyną. Mimowolnie podniosła głowę do góry. Spojrzała w jego ciemne oczy. Przybliżył się do jej twarzy na tyle blisko, aby ich usta były niecałe kilka centymetrów od siebie. Wypieki na jej twarzy paliły jak słońce w cudowny gorący dzień. Musnął delikatnie jej wargi, przymknęła urzeczona oczy. To było takie cudowne, takie coś, co chciała czuć codziennie, ale dlaczego od niego? Tak bardzo się różnili, tak bardzo od siebie różni. Nie. To nie mogła być miłość, to zwykle zauroczenie.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz