Rozdział 10

12.9K 694 53
                                    

Ranek był czymś co było warte zapamiętania na całe życie. To naprawdę było coś większego, tak wyglądało kochanie drugiej osoby. Chwileczkę? Kochało? Przecież Tom wcale nie był obiektem jej uczuć, czy to było jednak możliwe? Kim on właściwie był? Lordem Voldemortem, to na pewno. Nikim więcej.

Otworzyła oczy. Przerażona ujrzała wczorajszy sufit, który tak długo oglądała. To właśnie to wiedziała wczoraj, gdy chłopak odbierał jej to co miała najcenniejsze. Z kącika oka pociekła jej łza. To było niemożliwe.

Uniosła się delikatnie na rękach, spojrzała na chłopaka, który leżał koło niej. Był niczym posąg, piękny i niedostępny. Spał przykryty do pasa lekką, cienką i białą kołdrą. Był niezwykle blady, co oczywiście wczoraj zdążyła zauważyć.

Czy właściwie to był ten prawdziwy Tom Riddle? A może to ktoś inny, może akurat wczoraj pokazał swoje prawdziwe ja? Niemożliwe. To wszystko to jeden wielki nonsens.

Ostrożnie wyszła z łóżka. Skazała się na ból i cierpienie z powodu tego chłopaka, tego idioty, który potem przyniósł zagładę na tak wielu pokoleń czarodziejów. Kolejne łzy mimowolnie kapały jej po policzkach.

— Nienawidzę się — szepnęła.

Pierwszy raz od bardzo dawna była ze sobą tak szczera.

Pośpiesznie zebrała ubrania z podłogi. Wzięła swoją bieliznę, nie potrafiła już powstrzymać wybuchu. Cisza, którą przerwał jej wybuch, powoli budziła chłopaka. Dochodziło do niego powoli, że coś było na rzeczy. Jego źrenice napotkały opór w postaci światła. To co się wczoraj stało, było najszczęśliwszym uczuciem w jego życiu, było rzeczywiste a nie planem do realizacji. Stało się, chciał tego, pragnął. Nie prosił o to, przyszło samo. Zagościło gdzieś głęboko w nim i powoli się zadomawiało. To było takie cudowne i przyjemne.

Obrócił się na bok. Nie spotkał się ze spojrzeniem kobiety, która wczoraj sprawiła, że jego serce zabiło szybciej, a gorące pragnienie wyszło wreszcie z klatki. Puste miejsce a im dalej przed siebie patrzył, tym gorsze wnioski wyciągał. Hermiona stała koło drzwi łazienki. Miała jednocześnie zdziwioną i smutną minę. Po jej twarzy spływały szlaczki usłane łzami. Nie to spodziewał się dzisiaj zobaczyć.

— Dzień dobry — powiedział chłodno.

Dziewczyna kiwnęła głową. Nie wiedział jak się zachować, pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Z resztą nie tylko on. Ona również nie chciała stawiać ich w tak niezręcznej okoliczności.

— Dlaczego się ubierasz? — zapytał.

Popatrzyła na resztę garderoby, którą trzymała w ręku. Był to wczorajszy sweter, który jeszcze nie okrył nagiego ciała młodej kobiety. Chwyciła go mocno i przycisnęła do swoich piersi. Już nigdy nie mogła sobie pozwolić na taką sytuację. Nie można tak się bawić czyimiś uczuciami. Nie tego oczekiwała.

— Wychodzę — powiedziała.

Chłopak doznał nieprzyjemnego uczucia odtrącenia. Jego ręce zacisnęły się w pięści, a wzrok powędrował na kobietę. Gdyby nie ten smutek i te łzy, dzisiaj wyglądała cudownie ale z drugiej strony jak nie ona. Czyżby zrobiła to wbrew sobie? Poczuł niemiły uścisk w klatce piersiowej. To mogło być jedynie złudzenie, prawda?

— Dlaczego?

Takie proste pytanie, a tak bardzo przybiło osobę, która je usłyszała. Nie wiedziała jak właściwie odpowiedzieć.

— Bo to co między nami zaszło nie powinno się wydarzyć.

Powoli sylabizowała wypowiedziane słowa. Coś się tutaj nie zgadzało. Popatrzył bezwiednie na prześcieradło. Poczuł, że na jego twarzy pojawiły się rumieńce. To nie tak, nie tak miało wyjść. Chciał ja przeprosić i cofnąć czas. Nie dało się jednak tego zrobić, to było niemożliwe.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneWhere stories live. Discover now