Rozdział 5

14.4K 865 123
                                    

Powoli nie mogła już wytrzymać. Od tego incydentu z Tomem nie mogła się do niego zbliżyć nawet na milimetr. Może trochę przesadzała. Fakt, razem patrolowali korytarze co drugą noc, ale nie odzywał się do niej ani słowem. Milczał niczym zaklęty. Musiała się skupić, przecież plan sam się nie zrealizował, był dopiero w trakcie a ona takim swoim zachowaniem tylko utrudniała sobie pracę. Postanowiła następnego dnia spróbować rozmowy z nim, a nóż by się udało.

Rozmowa mogła być kluczem do realizacji misji, która była tak ważna dla świata czarodziei. Musiała podjąć ryzyko, przecież to nic złego. Śmierć tutaj, nikt nawet nie dowiedziałby się o jej istnieniu. To było coś, co swego rodzaju ją przerażało, ale i przyprawiało o poczucie bezpieczeństwa. Nigdy nie była z zaborczym Ronem, przyszłym gwałcicielem. Tak. To była jednak ciekawa perspektywa

(***)

Wstała z łóżka ledwo żywa. Nie wiedziała, dlaczego przez całą noc dręczyły ją koszmary, zwłaszcza niebieskie oczy jej byłego chłopaka. Budziła się co godzinę zlana potem. Straszna gęsia skórka towarzyszyła jej przez cały sen. To nie może być tak. Ona nie mogła się go bać. Nie bała się Riddle'a, a on podobno był tym złym. Ale czy teraz? Mimo wszystko był uroczy w stosunku do kolegów ze swojego domu, do profesorów, dyrektora. Wszystko było takie piękne z zewnątrz, ale to tylko maska. Gdzieś głębiej krył się już ten prawdziwy Tom, Lord Voldemort.

Ale czy to była prawdą? Czy ten przystojny, inteligentny chłopak został największym złem całego świata? Niby dlaczego? Mógł mieć wszystko, inna drogą, a wybrał tylko śmierć niewinnych ludzi, którzy tracili swoje życie za niespełnione marzenia małego chłopca, który dorastał w sierocińcu.

Współczuła mu i chciała pomóc. To było głupie. Jej umysł zasłoniła mgła, to jego sprawa. Musiała się z niej otrząsnąć i to jak najszybciej. On zasługiwał na razie na jej pogardę. Tak. To jedyne, co mogła mu od siebie dać.

— Wstajemy, Hermiona! — krzyknęła koleżanka z pokoju.

Dziewczyna niechętnie podniosła się ze swojego łóżka z kolumienkami. Spojrzała badawczo na pokój. Powinna trochę posprzątać, pouczyć się. Chwila, moment. Co ona plecie? Przecież wszystko, czego w tej chwili się uczyła, już dawno przerabiała. Zostawały tylko prace domowe, ale to szło jej jak zawsze bardzo szybko. Wszystkie materiały miała w jednym, najmniejszym paluszku. Spuściła nogi na posadzkę wyłożoną dywanem.

— No, rusz się — rzuciła znowu jej znajoma.

Szybko udała się w stronę łazienki, obmyła swoją zmęczoną twarz. Powoli zbierała się do kupy, nie mogła tak wyglądać. Umyła zęby, ubrała się.

Postanowiła, że tym razem nie będzie tą szarą myszką. To była już zupełnie inna Granger. Ta Hermiona chciała być kimś. Kimś, kogo zapamiętałeś. Przysięgła sobie, że aby stać się kobietą, musi również wyglądać lepiej. Wyszła z pomieszczenia i przyjrzała się uważnie swoim współlokatorkom. Był już październik, na dworze robiło się zimniej, a młode kobiety zawzięcie o czymś dyskutowały. Nie chciała im przeszkadzać, ale została wciągnięta do rozmowy, czy tego chciała, czy nie.

— Masz już sukienkę?

To pytanie było niemniej dziwne. Spojrzała na nie, jak na dwie idiotki. Dziewczyny wyglądały na zaskoczone jej reakcją.

— Nie masz sukienki? — zapytała Walburga.

Brązowooka pokręciła głową. Westchnęły.

— Może jednak przejrzysz swoją torbę?

Dobrze wiedziały, że dziewczyna nie miała kufra tylko torbę. Równie dobrze wiedziały, że znajdowało się w niej wiele ciekawych rzeczy.

— Masz rację — powiedziała do koleżanki.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneWhere stories live. Discover now