Rozdział 15

1.7K 202 80
                                    


Sehunowi było głupio.

Nie powinno, ale naprawdę było.

Droga powrotna ze spotkania minęła mu w niezręcznej ciszy jego własnych myśli, choć czuł, że niedługo te wybuchną niekontrolowanie w jego głowie. Aktualnie miał tam tylko pustkę, od której aż dudniło i nie był w stanie nic z tym zrobić.

Po dotarciu do domu powitał matkę i zamknął się w pokoju bez planów wychodzenia z niego do rana.

- Sehunie, wziąłeś swoje tabletki? – zza drzwi rozległ się stłumiony, zatroskany głos pani Oh.

- Tak, mamo. Ale źle się czuję, położę się już, dobrze? – wymamrotał, siląc się na zmarnowany głos. – Proszę, nie wchodź – dodał.

- No dobrze. Dobranoc, słońce – kobieta westchnęła i po chwili usłyszeć można było oddalający się dźwięk kroków.

Sehun opadł ciężko na łóżko i zatopił twarz w szarych poduszkach, które w tamtej chwili wydały mu się najprzyjaźniejszymi przedmiotami na świecie.

- Przynajmniej wy nie mówicie mi bez powodu, że mam się w was nie zakochać – rozczulił się i mocniej je objął.

Wiedział, że zbyt przejmuje się całą sprawą. Powinien to zignorować, zapomnieć słowa chłopaka i nigdy do nich nie wracać, ale jego nieposłuszne myśli nie przestawały wirować, powodując gwałtowne, naprzemienne fale gorąca i zimna.

Sięgnął po laptopa, leżącego do tej pory na wiklinowym koszu z wystającymi końcówkami, który stał obok łóżka. Musiał czymś zająć umysł, jednak żadna strona internetowa nie okazała się godna jego czasu. Nawet na interpals.net nie było nic ciekawego – tylko jakieś dwie dziewczyny wysłały mu niezobowiązujące „Hi", na które nie miał ochoty odpisywać, a i żadna z nich nie była aktywna krócej niż cztery dni temu, co nie wróżyło wieloletniej przyjaźni.

W końcu zrobił ostatnią rzecz, o którą by się podejrzewał. Założył na siebie wygodną bluzę z nadrukiem Supreme (oczywiście podróbka, jego babcia kupiła ją na jakimś bazarze w jej miasteczku) i po cichu wysmyknął się z domu. W takich chwilach żałował, że nie mieszkał w jednej z tych uroczych nowojorskich kamienic, w których z każdego okna wychodziły schody przeciwpożarowe, którymi mógłby teraz niezauważenie opuścić mieszkanie, ale dzięki swoim ruchom, wypracowanym przez lata wychodzenia w środku nocy do kuchni w celu znalezienia czegoś do przekąszenia, i tak nie stanowiło to dla niego większego problemu.

Na klatce schodowej było ciemno, co nie było wielkim zaskoczeniem, zważając na to, że dwa tygodnie wcześniej jakiś gimnazjalista postanowił zbić jedyną wciąż działającą żarówkę, a administrator budynku niezbyt kwapił się do jej wymiany. Zapach stęchlizny przypomniał mu, dlaczego nigdy nie przebywał tam dłużej niż było to konieczne, ale tym razem nie miał wyboru, jeśli nie chciał potem obudzić rodziców dźwiękiem domofonu. W końcu jednak decydując, że dłużej nie wytrzyma tego smrodu, otworzył drzwi wejściowe i usiadł przy nich, powstrzymując je tym samym dzięki plecom od zamknięcia, po czym wziął głęboki wdech. Na szczęście tym razem jego płuca postanowiły współpracować i łagodnie przyjmowały każdą napływającą falę powietrza.

- Przeziębisz się – usłyszał nagle i z zaskoczenia aż krzyknął. Jego serce załomotało kilkakrotnie szybciej, ale gdy odwrócił się i zobaczył Jongina, odetchnął z ulgą.

- Co ty tu robisz? – zignorował pierwszą część wypowiedzi i zaśmiał się nerwowo, czując, że na jego policzki wkrada się rumieniec, spowodowany jego aktualnym stanem.

- Mógłbym cię zapytać o to samo – parsknął Kim i poklepał miejsce obok siebie na kamiennym schodku. Sehun bez wahania wstał z ziemi i usiadł obok niego. – No to jak? Powiesz mi, co cię tu sprowadza o tej porze?

Penpals | HunhanWhere stories live. Discover now