Rozdział 11

1.3K 213 110
                                    

Jesteś idiotą, Sehun. Jesteś pieprzonym idiotą.

Tchórzem, frajerem, ciot–

- ... Sehun? – Koreańczyk stanął jak wryty, przez chwilę myśląc, że to Luhan, ale gdy podniósł głowę do góry, okazało się, że to tylko Jongin. Tylko? – Co ty robisz? I dlaczego sam się wyzywasz?

Chłopak przeczesał spojrzeniem otoczenie i zorientował się, że kilku ludzi patrzy na niego dziwnym wzrokiem, podczas gdy przed nim stali Jongin i Kyungsoo, trzymający się za ręce. W wolnych dłoniach nieśli coś co wyglądało jak truskawkowe smoothie, a na twarzach widniało zdziwienie.

Sehun milczał, czując, że na jego już i tak czerwonej od złości twarzy zakwitł rumieniec, na co Jongin westchnął i wyplątał palce z uścisku swojego chłopaka, po czym objął speszonego siedemnastolatka.

- Zaraz nam wszystko opowiesz. Może pójdziemy na kanapkę do Starbucksa...

- Nie tam! – przerwał mu Sehun z przerażeniem w oczach, a para wymieniła między sobą spojrzenia.

- Dobrze, żadnego Starbucksa – zapewnił go Kyungsoo. – Usiądźmy po prostu na murku.

Najmłodszego z trójki zdziwiła tak przyjazna postawa w jego kierunku – był pewien, że Jongin uświadomił swojego ukochanego, jakie są jego uczucia w stosunku do siebie, a ten wciąż traktował go normalnie. Kurde, Sehun, nawet choćby chciał, nie miał powodów, żeby go nienawidzić.

Para poprowadziła go do murku, znajdującego się pomiędzy dwoma budynkami i popchnęła do pozycji siedzącej. Kyungsoo po chwili opadł obok niego, natomiast Kim stanął nad nimi.

- Proszę – najstarszy wcisnął siedemnastolatkowi swoje smoothie, które ten przyjął z wdzięcznością i pociągnął łyk. – Dobra, o co chodzi?

- Spieprzyłem.

- W przenośni czy dosłownie?

- Oba. Spieprzając stamtąd, spieprzyłem sprawę. Luhan nie będzie chciał mnie już znać – mruknął.

- Czekaj. Luhan? Ten twój przyjaciel z Chin przyleciał do Korei? – wtrącił Jongin, przyglądając mu się z zaciekawieniem, ale i pewną ekscytacją.

- Siedzi teraz w Starbucksie i na mnie czeka – poinformował go gorzko Oh. – Zobaczyłem go przez szybę, siedzącego przy stoliku i po prostu nie mogłem wejść do środka. Nie wiem co się stało.

Jongin kucnął przed nim, niedowierzając.

- Jakiś chłopak przeleciał dla ciebie tyle kilometrów, a ty go olałeś i chciałeś wrócić do domu? O stary – zachichotał, a Kyungsoo zgromił go spojrzeniem i odwrócił się z powrotem do nastolatka.

- Hunnie, wyluzuj – uśmiechnął się do niego łagodnie. – Ogarniesz się i tam wrócisz. Co ty na to? Jestem pewien, że jeszcze chwilę poczeka, jeśli mu zależało na spotkaniu z tobą.

- Nie – Sehun wyszeptał. – Nie dam rady. Jestem tchórzem i tyle.

- Nie jesteś żadnym tchórzem! Jesteś Oh Sehunem, który właśnie idzie się spotkać z Luhanem jakkolwiek ma on na nazwisko! Czy on w ogóle je posiada?

- Chyba Lu.

- I za każdym razem mówisz do niego imieniem i nazwiskiem? Dziwni ci Chińczycy... - Jongin pokręcił głową, a pozostała dwójka się zaśmiała. – Okej, nie traćmy więc czasu. Lu Han czeka.

10 minut i wypite smoothie Kyungsoo później, Sehun stanął po raz kolejny tego wieczora przed kawiarnią. Serce znów zaczęło szybciej bić w jego piersi, ale w pewnym sensie w duszy czuł spokój. Wiedział, że dwójka chłopaków znajdujących się po jego bokach go wspiera.

Penpals | HunhanWhere stories live. Discover now