Rozdział 13

1.3K 183 43
                                    

Nie ma to jak zrobić z siebie debila na drugim spotkaniu.

Luhan przed chwilą oznajmił, że natura go wzywa i udał się do toalety, ale Sehun nie zdziwiłby się gdyby pół godziny jego czekania później okazało się, że zwyczajnie zwiał do domu.

Siedemnastolatek był pewien, że przestraszył chłopaka swoim wgapianiem się w niego, jakby to jego przyszedł tam oglądać, zamiast obrazów. To nie tak, że wystawa mu się nie podobała – była z pewnością jedną z lepszych, na jakich był, ale z jakiegoś nieznanego mu powodu nie mógł przestać przypatrywać się Luhanowi. Dopiero gdy spojrzał na niego rano, ogarnęły go wyrzuty sumienia, których zdecydowanie się nie spodziewał po ubiegłej nocy. Nigdy wcześniej nie miał problemów z zaakceptowaniem faktu, że jest tym głupim nastoletnim chłopcem, który się dotyka, myśląc o przystojnych kolegach, ale w tym wypadku było inaczej i Sehun nie wiedział dlaczego. Może dlatego, że ledwo się poznali, a on już zdążył zacząć myśleć tylko o jednym? Albo dlatego, że Luhan, pomimo wieku, wyglądał na młodszego od niego, a Koreańczyk nie miał ochoty czuć się jak pedofil? Cokolwiek było powodem, Sehun powoli wpadał w sidła żalu do samego siebie.

- Lody czy od razu na obiad? – usłyszał nagle zza pleców i podskoczył w miejscu, czując, że traci oddech. Wygrzebał z dna plecaka inhalator i czym prędzej go użył. Luhan, który wpatrywał się teraz w niego z niepokojem wymalowanym na twarzy, zaczął klepać go po ramieniu. Gdy Sehunowi udało się znów wyrównać oddech, ten wyraźnie się uspokoił. – To co? – kontynuował, jakby przed chwilą nic się nie stało. – Czekaj, niech zgadnę. Jesteś gejem, oczywiście, że chcesz lody.

Sehun spojrzał na niego spode łba.

- ...Nieśmieszne?

- Dla twojej wiadomości wolałbym obiad – parsknął młodszy i wystawił język.

- W takim razie pizzeria?

Okazało się, że droga do włoskiej restauracji jest dłuższa, niż przewidywali, ale po jakimś czasie udało im się dotrzeć na miejsce. Zdążyli w międzyczasie mocno zgłodnieć, więc tym chętniej rzucili się do stolika w celu złożenia zamówienia. Gdy drobna kelnerka, ubrana w kusą sukienkę i biały fartuch, je odebrała, obaj odetchnęli z ulgą i zaczęli rozmawiać. Sehun wciąż przyglądał się Luhanowi, ale na szczęście był już w stanie nad tym zapanować, a jego spojrzenie nie było aż tak natrętne (a przynajmniej taką miał nadzieję). Tematy zaczynały się i kończyły, ale cisza nie zaległa nawet, gdy pracownica pizzerii przyniosła ich posiłek. Luhan najwyraźniej posiadał dar mówienia ciekawie przez długi czas, ponieważ nawet podczas jego monologów Sehun ani na chwilę nie pomyślał o przerwaniu mu. Albo był zwyczajnie dobrym słuchaczem.

- Muszę ci powiedzieć – Luhan mruknął, sącząc przez słomkę drugą szklankę jakiegoś napoju alkoholowego, podczas gdy lemoniada, której dzbanek zamówili na spółę, stała zapomniana na brzegu ich niewielkiego dwuosobowego stolika. Nie był pijany, ale stuprocentowo trzeźwy też nie. – Że jesteś całkiem fajny.

Sehun się zarumienił, nie bardzo wiedząc jak zareagować na komplement.

- ...Dzięki? – stęknął w końcu. Jego żołądek był tak pełny, że nie był w stanie logicznie myśleć. Jedyne, co mu chodziło po głowie, to chęć rozpięcia tych cholernych dżinsów, które opinały mu już nie tylko pośladki, ale też brzuch i pęcherz.

- Proszę bardzo. Jesteś jak taki słodki mały synek, który zaczyna dorastać. Ledwo cię znam, a już czuję sentyment – westchnął Chińczyk, uśmiechając się ciepło.

- Hyung, dobrze się czujesz? – Czy on naprawdę uważał go za małolata?

- Nic mi nie jest. Chyba nie mam najmocniejszej głowy, rzadko piję – poinformował go, na co Sehun pokiwał głową ze zrozumieniem i położył w małej skórzanej okładce plik banknotów, po czym zabrał z niej paragon. Nie chciał się teraz zastanawiać ile za swój posiłek musiałby zapłacić Luhan, najwyżej później mu zwróci.

- W takim razie lepiej będzie, jeśli odprowadzę cię do domu – zarządził i wstał z krzesła.

- Daj spokój. Nawet nie wiesz, gdzie mieszkam.

- Z chęcią się zaraz dowiem – złapał go delikatnie pod ramię i poniósł do góry, przyciągając tym samym wzrok kilku gości, którzy jednak nic nie powiedzieli.

Wyszli z pizzerii na dwór. Słońce wciąż mocno świeciło, ale widać było już jego łagodną wędrówkę ku dołowi, więc nie było tak niesamowicie gorąco, jak kilka godzin wcześniej i Sehunowi nie przeszkadzał aż tak bardzo Luhan, wiszący na jego ramieniu.

- Wiesz co? – Koreańczyk aż zacisnął pięści, czekając na kolejną rewelację od swojego towarzysza. – Kiedy chodziłem z Yuming, to ja musiałem ją obejmować, ponieważ byłem wyższy. Miło jest czasem się tak na kimś oprzeć i nie być tym silniejszym.

Sehun uśmiechnął się delikatnie, ale nic nie powiedział. Uznał, że słowa są tu zbędne.

.

Do Hun99:

Bardzo cię przepraszam za dzisiaj po południu i za to, co wtedy mówiłem. Może jakieś ciasto jutro w ramach przeprosin?

Luhan sapnął i przez jeden nieostrożny ruch sturlał się z łóżka na podłogę. Była dwudziesta trzydzieści, a on od kilkunastu minut próbował przełknąć to poczucie winy, które odczuwał. Tak jak się spodziewał, nie miał kaca, ponieważ nie wypił wystarczająco, nawet jak na niego, i pamiętał wszystko co się wydarzyło. Właściwie już w tamtej chwili był w pełny świadomy swoich słów, ale nawet od najmniejszej ilości alkoholu stawał się bardziej pewny siebie i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak głupio musiał brzmieć w uszach Sehuna.

W sumie nie wiedział dlaczego w ogóle zamówił ten alkohol. Chyba przestraszył się, że zaraz zacznie przynudzać i potrzebował czegoś mocniejszego. Sehunowi pewnie zrobiło się głupio, że nazwał go synkiem. Nikt nie lubi, gdy wypomina mu się jego wiek, prawda? Luhan miał nadzieję, że Koreańczyk uznał, że przeprosiny w ostatniej wiadomości dotyczą także tego.

Baekhyuna nie było w domu, więc dziewiętnastolatek podreptał w samej bieliźnie do łazienki, by wypłukać twarz. Na szczęście udało mu się ubłagać Sehuna, by nie odprowadzał go pod same drzwi, więc sam zdołał się rozebrać i ułożyć do snu.

Gdy był już w nieco lepszej formie, wrócił do pokoju i wziął do ręki telefon, na którym czekał na niego sms od Sehuna.

Nie szkodzi, hyung. Chętnie pójdę z tobą na ciasto

.

Następnego dnia Luhan obudził się rześki i wypoczęty. Zostawił na noc otwarte okno, więc teraz delikatny ciepły wiatr falował firankami w przód i w tył, pozostawiając w pomieszczeniu świeże powietrze. Z kuchni wydobywał się zapach parzonej kawy i głos Baekhyuna, podśpiewującego do jakiejś zagranicznej piosenki, która leciała aktualnie w radiu. Luhan przywitał się z przyjacielem i udał się pod szybki prysznic, po czym przebrał się w świeżą bieliznę i poszedł zjeść śniadanie.

- Za ile będą wyniki akceptacji na studia? – zagaił Byun i położył Luhanowi francuski tost na talerz.

- Chyba za trzy tygodnie. A co?

- Nie, nic. Tak tylko zapytałem. U mnie za dwa – poinformował go i usiadł naprzeciwko Chińczyka.

- Złożyłeś w końcu do Seulskiego Instytutu?

- Tak, ale słabo to widzę.

- Przestań, idioto. Jesteś świetny – Luhan zaśmiał się pocieszająco, ale z goryczą słyszalną w jego głosie. Wiedział, że Baekhyun tak mówi, żeby nie robić przykrości swojemu przyjacielowi, który równie mocno jak on pragnął uczyć się w jednym z najlepszych uniwersytetów muzycznych na świecie, ale o ile rodzice Koreańczyka wspierali go w każdej drodze, którą obierał, o tyle Luhan nie miał już takiego szczęścia. Niedługo wróci do Chin i będzie studiować najnudniejszy kierunek jaki stworzono.

- Nie tak świetny jak ty.

Luhan wziął do buzi ostatni gryz tostu i uśmiechnął się promiennie. Tym razem szczerze.

- Zobaczysz. Kiedyś razem spełnimy nasze marzenia.

.

.

Mało akcji, jejku, wybaczcie XD

Penpals | HunhanWhere stories live. Discover now