Rozdział 8

1.4K 207 94
                                    

Zgadnij kto jutro przylatuje do Korei?

Sehun zamknął oczy, ale te sześć słów wciąż pojawiało się w jego umyśle w każdej możliwej konfiguracji.

Zgadnij kto jutro przylatuje do Korei?

Kto jutro przylatuje do Korei?

Jutro przylatuje do Korei?

Przylatuje do Korei?

Nie będzie chciał się spotkać, prawda? W końcu znali się dopiero kilka tygodni.

W głowie nastolatka huczało od przeróżnych myśli, a gula w jego gardle niepostrzeżenie urosła do nadzwyczajnych rozmiarów. Czuł się głupio nawet przed samym sobą, ale nic nie mógł poradzić na emocje, które odczuwał.

Jego komórka zawibrowała i na ekranie pojawiła się kolejna wiadomość od znajomego użytkownika.

Musimy się koniecznie spotkać jak tylko dojadę!

Westchnął i wystukał kilka liter na klawiaturze.

Nie mogę się doczekać :)

Nie chciał żeby Luhan pomyślał, że jest tchórzem albo, co gorsza, że go nie lubił. I wiedział, że spotka się z nim, choćby miał wydać całe swoje kieszonkowe na leki uspokajające.

.

- Baek, błagam.

- Nie moja wina, że jestem taki podekscytowany. Lecisz ze mną! – brązowowłosy chłopak wydał z siebie nic nieprzypominający dźwięk i rzucił kolejnym t-shirtem prosto do walizki, nie zwracając uwagi na to, czy uprzednio starannie uprasowana i ułożona kostka nie rozleci się w locie. – Zobaczysz, będzie cudownie. Wiele się zmieniło od twojego ostatniego pobytu.

- Nie wątpię. Ale czy musisz wyrażać swój zachwyt, jednocześnie sprawiając, że będę musiał wziąć dodatkowy bagaż? Tak ułożone ubrania nie zmieszczą się nawet do dwóch walizek – jęknął zrezygnowany Luhan i opadł ciężko na pufę.

- Najwyżej resztę dopakujesz u mnie. Mam jeszcze trochę miejsca w drugiej – zapewnił i upił łyk wody ze szklanej butelki, kupionej za siedem dolarów w lokalnym bio-markecie po przeczytaniu na Naver artykułu, że jedynie produkty sprzedawane w takich miejscach nie mają działania rakotwórczego. – Trochę optymizmu, promyczku! Właśnie rozpoczynasz najlepszą podróż swojego życia!

Zbliżała się północ, kiedy Baekhyun wyszedł od przyjaciela, niosąc w lnianej torbie, zaprojektowanej przez Beyoncé, jego dwie pary dżinsów i bieliznę do wypełnienia swojej walizki numer dwa. Luhan zdążył wziąć szybki prysznic i przebrać się w bokserkę i dresowe szorty, gotowy do snu, gdy nagle zadzwonił do drzwi dzwonek. Matka dziewiętnastolatka pogrążona była w głębokim śnie, a ojciec wciąż nie wrócił z kolacji, więc jedyne co mu pozostało to zwlec się z miękkiego łóżka i ospałym krokiem ruszyć się do drzwi. Chłopak ziewnął i przekręcił klucz w zamku, nawet nie myśląc o spojrzeniu przez wizjer, lecz gdy tylko zauważył kim jest postać, czekająca za progiem, jakiekolwiek oznaki zmęczenia zniknęły.

- ...Yuming?

.

Żółty. Czerwony. Żółty. Czerwony. Żół–

- Proszę pana? Zamówi pan coś w końcu? – znudzony głos sprowadził Sehuna na ziemię.

Wystrój McDonalda w Mullae, dzielnicy, która od zawsze po zmroku przerażała chłopaka, świadczył, że pominęła go radykalna zmiana prawdopodobnie wszystkich McDonaldów na świecie na nowoczesne, przyjemne dla oka miejsca spotkań i wyglądem wciąż przypominał obskurne amerykańskie restauracje z lat 80., w których wiecznie brakowało papieru w toaletach, a siedzenia były nasiąknięte tłuszczem.

Penpals | HunhanWhere stories live. Discover now