Rozdział 6

2.1K 115 15
                                    

Trzy miesiące później...

Ja pierdole.  Wróć do  szpitala mówili. Będzie fajnie mówili. No kurwa nie sądzę. Fuknęłam pod nosem i oparłam się na fotelu odchylając do tyłu głowę. Dlaczego nic mi nie wychodzi? Wracając do szpitala miałam niby oderwać się od szarego, codziennego życia. Przynajmniej taka była wersja dla przyjaciół. Tak naprawdę chciałam choć na te 8 godzin zapomnieć o przykrościach o których myślałam siedząc dniami i nocami w domu. Żebym mogła zjeść obiad bez obawy, że gdy będę odkładać naczynia do zlewu nie  zobaczę na szybie kolejnej wiadomości.  Dostaje je codziennie, czasem nawet kilka jednego dnia. Komentuję każdą moją porażkę. Nawet przez pewien czas starałam się je ignorować, ale wtedy zawsze coś niszczył. Zawsze była to dla mnie cenna rzecz. Gdy coś przed nim chowałam, zawsze to znajdywał. Obserwował mnie i nigdy nic nie uszło jego uwadze. Odsuwał mnie od moich przyjaciół, kazał kłamać kiedy pytali mnie co się dzieje. Musiałam odwoływać każde spotkanie, zabronił mi z kimkolwiek się zadawać. Groził, że zrobi im krzywdę jeśli o czymś im powiem. Mówił, że skoro ja nie wyczuwam jego czakry, oni też nie dadzą rady, przyjdzie do nich w nocy i zrobi coś czego bym nie chciała. Denerwowali się na mnie, mówili, że ich odrzucam. Przychodzili nachalnie codziennie i próbowali wyciągnąć mnie z domu. Nie miałam już pieniędzy na porycie kolejnych zniszczeń, więc byłam zmuszona udawać, że nie ma mnie w domu. Ale z czasem odgłosy pukania ucichły, a ja zostałam sama.  Moi przyjaciele, gdy mijają mnie na ulicy odwracają głowę. Za każdym razem moje serce rozrywa się, a ja przyśpieszam kroku pędzona nadchodzącym płaczem. Nie ma dnia bez łez. Nie ma żadnej przespanej nocy. Czuje się jakbym była zamknięta w małej klatce, osaczona z każdej strony i bez szans na ratunek. Czy byłoby tak gdyby Naruto tu był? Czy pozwoliłby mi tak staczać się? Po próbie otarcia policzków, załzawionymi oczami spojrzałam na drżące ręce. Pod starannie naciągniętymi mankietami lekarskiego fartuchu kryła się porażka.  Moja porażka. Nigdy niezabliźniające się rany po paznokciach. Wbijałam je notorycznie, zawsze w te same wyznaczone miejsca. Całe ręce były w  nich pokryte. Wbijałam je w nocy, kiedy nie mogłam spać bo się bałam. Wbijałam je kiedy opuszczałam głowę widząc Ino przy kwiaciarni. Wbijałam je kiedy widziałam nową wiadomość i kiedy usłyszałam jakiś huk czy nawet mały brzdęk. Prawda była taka, że bałam się wszystkiego. Gdy tylko zapadał zmrok, zapalałam światło w całym domu, a ono paliło się aż do świtu. Jadłam mało, wyglądałam i czułam się fatalnie. Ale byłam też świetną aktorką. W szpitalu z uśmiechem na ustach przyjmowałam pacjentów. Z personelem żartowałam popijając czarną kawę. Grałam tak dobrze, że nawet Tsunade niczego nie zauważyła. Jednak gdy tylko zamykałam drzwi mojego domu, którego szczerze nienawidzę, wybuchałam płaczem. Jestem po prostu wrakiem człowieka.

- Proszę. - Odpowiedziałam cicho, wcześniej ocierając łzy i uspokajając oddech. Po chwili drzwi otworzyły, a w nich stanęła uśmiechnięta pielęgniarka. Spojrzała na mnie i lekko pokręciła głową.

- Znowu męczy panią ta nieszczęsna alergia. - Westchnęła. - Bardzo ma pani napuchnięte te oczy, a jakie czerwone. Czy pani w ogóle coś  widzi? - Zażartowała cicho się podśmiewając. Ale ja czasem naprawdę wolałabym stracić wzrok i nie widzieć tego wszystkiego. - No cóż, ale mam dla pani świetną wiadomość!

- Jaką? - Zapytałam smętnie. 

- Przed szpitalem czeka na panią przyjaciel, a Tsunade- sama pozwoliła wcześniej panią zwolnić! 

- Jaki przyjaciel? - Zapytałam z głosem pełnym nadziei. Jeżeli Naruto stałby pod tym jebanym szpitalem, przysięgam, że padła bym na kolana ze szczęścia. 

- A to już musi pani sama zobaczyć. Do widzenia, miłego weekendu! - Rzuciła wychodząc. Szybko zrzuciłam z siebie fartuch i jak poparzona wyleciałam z gabinetu. Szybko zbiegłam na parter i popychając ciężkie drzwi wyszłam przed budynek. Było południe, słońce waliło niemiłosiernie wiec przymrużonymi oczami szukałam blond czupryny. 

- Akuku! - Podskoczyłam i wbiłam paznokcie w lewe ramię. - Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. - Spojrzałam na rząd białych zębów i brązowe pasma zaraz przy nich. podniosłam wzrok, a moje oczy spotkały się z białą plamą jego tęczówek.

- Neji - Wyszeptałam.

- No tak.. Co ty nie poznajesz mnie? - Zapytał rozbawiony. 

- P-poznaje. - Byłam strasznie zdezorientowana, liczyłam, że przywita mnie Naruto. 

- Przybyłem do Konohy po zwój z podstawowymi technikami leczenia, Tsunade powiedziała mi, że ty go masz. Wiec może pójdziemy do ciebie, a potem na jakiś obiad czy coś? Wiesz w końcu jesteśmy przyjaciółmi..

- Nie możemy. - Odpowiedziałam szybko. 

- Dlaczego? To tylko obiad.

- Po prostu nie, a zwój przyniosę ci na jutro. Musze lecieć, pa. - Wybełkotałam i już byłam odwrócona, żeby ponownie wejść do szpitala, gdy poczułam dłoń na swoim nadgarstku. 

- Słuchaj Sakura, rozumiem, że nie chcesz iść ze mną na obiad. Okej, może kiedy indziej, ale zwój musisz mi dać teraz. - Spojrzałam na niego przez ramię. - Teraz, Sakura. 


          Trzęsącą się  dłonią przekręcałam klucz w drzwiach. W duszy błagałam, żeby nic za nimi nie było. Zamarłam. Drzwi z głuchym hukiem odbiły się od ściany. Nie ruszałam się. Moje oczy śledziły ślady krwi zaczynających się na przedpokoju, a kończących na ścianie w salonie. Spojrzałam na krwawy napis.


"To tylko ostrzeżenie" 

A pod tym martwy kot. Nie mogłam złapać powietrza, próbowałam ale to nic nie dawało. Wpadłam w panikę i tak jak stałam, tak upadłam na kolana walcząc o oddech.


We're A Moment, Remember About ThatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz