Rozdział 5

2K 112 9
                                    


- Kiedy wróciłeś? - Zapytałam patrząc w jego białe oczy.

- Dosłownie przed chwilą, zaszedłem kupić coś do jedzenia. Wiesz nie było mnie tyle, lodówka pewnie lśni pustkami.

- Dlaczego wróciłeś? - Zignorowałam jego bezsensowną paplaninę o lodówce i zabrałam dłoń z mojego podbródka.

- Mam przerwę.

- Jak długą? - Westchnął.

- A czy to ważne?

-Po prostu odpowiedz.

- Tydzień. - Kiwnęłam głową i już chciałam odejść gdy złapał mnie za rękę. - Nie powiesz mi co się dzieję? Przecież widzę, że coś jest nie tak. To przez mój powrót?

- Nie nie. Mam ostatnio trochę kłopotów, ale to nic takiego. - Chciałam jak najszybciej go spławić.

- Rozumiem, pamiętaj, że zawsze chętnie ci pomogę. - Lekko rozciągnął swoje usta w mały, aczkolwiek przyjazny uśmiech który po chwili odwzajemniłam.

- Pamiętam. Przepraszam, ale śpieszę się. Do zobaczenia! - Krzyknęłam na odchodnę, chłopak w odpowiedzi pomachał mi ręką.

- Łaaaaał, ten kto to zrobił musi cie nienawidzić. - Powiedziała dopiero co wchodząc do salonu i rozglądając się po całym pomieszczeniu.

- Dzięki Ino, jak zwykle pomagasz. - Wycedziłam przepychając się przez futrynę w której stała dziewczyna.

- Na szczęście masz najlepszych przyjaciół na świecie, którzy pomogą ogarnąć ten cały burdel. - Oparła ręce na biodrach i posłała mi pełne satysfakcji spojrzenie.

- Tylko gdzie oni są? Bo jak na razie to widzę tu tylko jedną małą, denerwującą Ino-świnio. - Pokazałam jej język i lekko się zaśmiałam. Tak, nienawidzę Ino całym swoim ciałem, ale za to kocham całym sercem. Po prostu już taka jest nasza natura, musimy sobie dokuczać i obie to uwielbiamy.

- A ja widzę tu jedno, ale definitywnie niemałe czoło. - Obie głośno wybuchłyśmy śmiechem i pokręciłyśmy głową z rozbawieniem. - Zaraz przyjdą. - Dopowiedziała, gdy już trochę się uspokoiła.

Tak jak Ino mówiła, po jakiś 15 min w moich drzwiach stanęła ekipa sprzątająca, w której w skład wchodzili: Naruto, Kiba, Hinata, Tenten, Shikamaru, Choji, a i Shino ale go w pierwszej chwili nie zauważyłam. I tak oto w 9 osób stworzyliśmy najgorszą ekipę sprzątają na świcie. Bo przecież to była idealna okazja do małych poprawin moich wczorajszych urodzin. "Lekko weselsi" perfekcyjnie posprzątaliśmy chatę, zostało tylko uporządkowanie tych wszystkich papierów które leżały na podłodze. Więc gdy wszyscy rozeszli się do domów, usiadłam na podłodze, bo przecież nie mam stołu, i z kieliszkiem czerwonego wina zaczęłam segregować papiery. Jakieś akty własności do jednej teczki, akty urodzeń i śmierci do drugiej, jakieś dyplomy i świadectwa do jeszcze innej i tak siedziałam już 40 min i segregowałam, co chwilę ciągnąc łyk wina. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i powoli wstałam udając się pod drzwi. Przekręciłam zamek i dopiero w chwili kiedy nacisnęłam klamkę i pociągnęłam za nią uświadomiłam sobie, że za drzwiami może być ktoś kto chce zrobić mi krzwydę. Chciałam szybko zamknąć drzwi, ale ktoś je przytrzymał. Spanikowałam, a w mojej głowie pojawił się najgorszy scenariusz. Łzy zaczęły zbierać się w kącikach moich oczu, gdy naglę:

- Spokojnie Sakura, to tylko ja. - Ulga którą poczułam w tym momencie była nie do opisania, jakby ktoś zabrał ze mnie 100kilowy kamień.

- N-neji? Co tutaj robisz? - Zapytałam lekko zdziwiona.

- Chciałem pogadać, mogę wejść? - Delikatnie uchyliłam drzwi, jeszcze raz upewniając się, że to na pewno chłopak.

- Jasne, wchodź. - Do końca otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Nie czekając na mojego gościa ruszyłam do kuchni. - Napijesz się wina?! - Krzyknęłam sięgając już po kieliszek.

- Z chęcią! - Złapałam naczynie i ruszyłam do salonu. Poczęstowałam Nejiego, który siedział na podłokietniku fotela, alkoholem i usiadłam na swoim dawnym miejscu. - Co robisz?

- A wiesz, segreguje papiery. - Wzięłam łyka wina i odłożyłam na biały dywan, błagam oby się nie wylało. Chwyciłam z nieuporządkowanej sterty pierwszą lepszą kartkę papieru z góry i już chciałam włożyć ją do odpowiedniej teczki, gdy na samej górze zobaczyłam lekko pogiętą kartkę, lekko zżółkłego papieru.

Mała, głupia Sakurka.

A co gdybym to ja stał za drzwiami?

S

Szybko zamknęłam teczkę zakrywając tą cholerną kartkę. Mój oddech przyśpieszył, a po plecach przeszedł dreszcz niepokoju.

- Coś się stało? - Spojrzałam zdezorientowana na bruneta, który miał grymas zmartwienia na twarzy.

- N-nie, to tylko akt zgonu mamy. - Wybełkotałam i szybko wypiłam resztkę wina w lampce. 

We're A Moment, Remember About ThatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz