/1/

288 19 6
                                    

-Nie obijać się panowie! Biegamy, biegamy! - powiedziałam radośnie po raz kolejny wyprzedzając grupkę wiecznie narzekających i burczących pod nosami Niemców. Ci faceci naprawdę byli nieznośni. Narzekali gorzej niż stare feministki, które myślą że mogą wszystko. Czy tylko ja chciałam coś osiągnąć w nadchodzącym wielkimi krokami sezonie? Richard już nawet mnie wyrzucał ze swojego pokoju słysząc o wieczornym joggingu. Tylko Selina była moją wierną towarzyszką wieczornych biegów. Pomimo swojego dość młodego wieku potrafiła zrozumieć moją ambicję i zaangażowanie.Wspierała mnie we wszystkim, choć i z jej strony nie zabrakło słów, że czasem przydałby mi się odpoczynek. Może i ma rację?
Po chwili poczułam jak zahaczam o coś nogą i z całej siły upadam na rozgrzany żwir. Jęknęłam cicho czując małe kamyczki powbijane w dłonie, łokcie i kolana.
-Anette! - dobiegł mnie krzyk chłopaków i już po kilku sekundach kucali obok mnie.
-Zahaczyłam o coś nogą... - jęknęłam siadając na ziemi i z pomocą Karla wyplątałam but z jakiegoś sznurka.Spojrzałam na swoje rany i skrzywiłam się lekko.
-Z tym trzeba jechać na pogotowie. Muszą ci to powyciągać i opatrzyć. -powiedział poważnie Markus. Już chwilę później pokonywałam drogę w kierunku hali niesiona przez Freitaga. Horngacher jak nigdy zasiał panikę. Przewróciłam oczami i usiadłam wygodniej w aucie Richarda, który nie tracąc czasu z piskiem opon ruszył w stronę szpitala.

Tydzień przerwy? Przecież to koszmar. Tydzień! Praktycznie bez ruszania się z łóżka! Wiem, że konieczne było szycie niektórych miejsc...ale żeby aż tydzień? Ja nie chcę. Buntuję się. Szkoda tylko, że nawet po schodach nie dam rady zejść sama. Z furią wypuściłam powietrze z ust i zaciskając dłoń w pięść zapukałam do pokoju kuzyna.
-Co ci przynieść? - zapytał spokojnie wyłaniając głowę zza drzwi.
-Nudzi mi się. Nie mam co robić. Pomożesz mi zejść przed telewizor? Albo do ogrodu? No gdziekolwiek. Proszę! -wyskomlałam jak mały szczeniaczek robiąc oczka niczym kot proszący o więcej wątróbki. Oczywiście mój najukochańczy brunet nie mógł mi nie ulec i już po chwili z jego pomocą schodziłam po schodach.
-Wieczorem wpadają chłopacy. Chcą cię odwiedzić. -uśmiechnął się szeroko. Spojrzałam na niego uważnie.
-Wieczorem to znaczy o której? - zerknął na zegarek.
-Za pół godziny. -wyszczerzył zęby w uśmiechu. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już leżałby martwy. Wściekła sama wspięłam się po schodach i zamknęłam się w łazience. Fakt, że skoczkowie widywali mnie w gorszym stanie po treningu, nie miał wpływu na to, że chciałam wyglądać lepiej niż poszyte w kilku miejscach siedem nieszczęść.Tylko naprawdę musiałam się pośpieszyć.

Oczywiście dzwonek do drzwi zastał mnie z połową wyprostowanych włosów.Przynajmniej moja twarz się jako tako prezentowała. Na szybko zrobiłam resztę włosów i przekuśtykałam do pokoju przebrać się w bardziej wyjściowe ciuchy. Stojąc przed szafą i usilnie myśląc nad ubiorem usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę! -westchnęłam z irytacją przeglądając wieszak za wieszakiem. Ciche skrzypnięcie zawiasów poinformowało mnie o wejściu jakiegoś intruza do mojego królestwa. No dobra. Sama tego kogoś zaprosiłam.
-Cześć. - usłyszałam ciepły głos Karla.Odwróciłam się w jego kierunku i uśmiechnęłam się lekko.Odwzajemnił mój gest.
-Hey, hey. Ja zaraz zejdę tylko...
-Może ci pomóc? - przerwał mi w połowie zdania patrząc znacząco na szafę. Spojrzałam na niego błagalnie i pokiwałam głową. Zaśmiał się lekko i po chwili podał mi długie ogrodniczki i koszulkę z długim rękawem.
-Nie będzie mi za ciepło? - zapytałam niepewnie patrząc na niego.
-Siedzimy na zewnątrz i wieje chłodny wiaterek. Richi już rozpala ognisko. Leć się przebrać.Poczekam na ciebie. - powiedział cały czas się uśmiechając. Czy on ma taki wyraz twarzy czy co? Wzięłam od niego ubrania i na szybko je założyłam. Po chwili weszłam do pokoju. Geiger wpatrywał się w kilka zdjęć ustawionych w ramkach. Kiedy usłyszał moje kroki odwrócił się w moją stronę z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Coś się stało? - zapytałam niepewnie.
-To... To ty? - wydusił w końcu pytanie i pokazał dłonią jedyne zdjęcie,które przedstawiało mnie stojącą na podium z wysoko uniesioną nagrodą. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego bliżej.
-Tak.To ja. - przyznałam spokojnie. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi ustami.
-Przecież... Ty byłaś nazywana cudownym dzieckiem kobiecych skoków narciarskich w Niemczech... - powiedział niepewnie patrząc na mnie. Parsknęłam śmiechem.
-Wiesz co? Jakoś nigdy mi nie przypadł do gustu ten przydomek. - powiedziałam szczerze. -Czy Richard smaży jakieś kiełbaski? Zgłodniałam!
-Tak...-zawahał się. - Tak, smaży. - powtórzył pewniej. Uśmiechnęłam się radośnie i skierowałam w kierunku drzwi.
-Pomożesz mi zejść? - zapytałam zerkając na niego niepewnie. Pokiwał spokojnie głową i zniósł mnie po schodach.


W końcu mogłam powrócić do treningów! Jak burza wypadłam rano z pokoju i szybko odbyłam poranną toaletę w łazience i wróciłam przygotować się na trening. Co prawda lekarz mi odradził natychmiastowy powrót do obciążenia, ale ja nie mogłam czekać!Całe szczęście do gabinetu weszłam sama więc nikt nie słyszał jego słów. Z wielkim, radosnym bananem na twarzy wsiadałam do auta Freitaga żeby opuścić pojazd dopiero pod halą.
-Cześć! -powiedziałam radośnie wpadając jak zwykle do szatni.
-Hey. -usłyszałam zbiorowe powitanie. Zmarszczyłam lekko brwi i przyjrzałam się każdemu po kolei.
-Czemu się tak dziwnie na mnie patrzycie? - zapytałam niepewnie obserwując ich.
-No bo...to tak trochę zaszczyt móc trenować z tobą. - powiedział niepewnie Wellinger.
-Co ty pierdolisz? - wyrwało mi się w jego stronę. Popatrzyłam po nich i westchnęłam ciężko poprawiając włosy opadające na moją twarz. - Obstawiam, że Karl już zdążył wam wypaplać że ja, to ja. Cudowne dziecko kobiecych skoków narciarskich. Nie tylko w Niemczech, ale i na całym świecie. -przewróciłam oczami w geście zirytowania. - Prognozy wszystkich znawców się nie sprawdziły, jak widać, a ja trenuję z takimi lamusami jak wy. - zauważyłam szok na ich twarzach, który szybko zmienił się w oburzenie. Zaśmiałam się. - Szkoda tylko, że ja was traktuję jak rodzinę a wy nagle zobaczyliście we mnie jakąś gwiazdę lat dziecięcych. - dokończyłam po chwili patrząc na każdego po kolei. Westchnęłam ciężko i biorąc jedynie butelkę z wodą poszłam się rozgrzać przed ćwiczeniami.

I Hate Everything About YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz