/11/

70 6 3
                                    

Anette

-Ciesz się póki możesz. Nieczęsto się to zdarza. - słysząc ten głos w momencie ogarnęła mnie wściekłość. Odwróciłam się gwałtownie w stronę brązowookiego.
-Proszę, proszę. Karl Frajer Geiger we własnej osobie. Witamy arcykróla wszystkich dupków świata. - wysyczałam patrząc na niego z nienawiścią. O tak. Zdecydowanie wszystkie pozytywne uczucia, którymi kiedyś darzyłam chłopaka, uleciały w siną dal jak chińskie lampiony.
-Nie tak ostro, skarbie. - powiedział z kpiną Niemiec patrząc na mnie wyzywająco. Poczułam jak dłoń Alexa mocniej ściska moje palce. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam w oczy Karla.
-Co ja miałam w głowie kilka miesięcy temu? - zapytałam śmiejąc się z własnej głupoty. Geiger spojrzał na mnie zbity z tropu.
1:0 dla mnie, Geiger. Grasz dalej?
-Na pewno lepszy gust niż teraz. - uśmiechnął się kpiąco szybko odzyskując opanowanie.
-A widziałeś się dzisiaj w lustrze? - podniosłam brew do góry. Nawet ślepy by zauważył, że Horngacher im dał wycisk, przez co Niemiec nie wyglądał zbyt pociągająco.
2:0?
-Jeszcze niedawno nie przeszkadzał ci mój wygląd po treningu.
A więc tak się bawimy?
2:1. Bitwę mogę przegrać ale wojna będzie wygrana.
-Wiesz co ci powiem Geiger? Spierdalaj. Idź niszczyć humor komuś innemu. - westchnęłam szybkim ruchem odrzucając włosy do tyłu. - Pozdrów Franzi. Życzę jej, żeby nie przekonała się jakim dupkiem jesteś. - uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko umiałam w tej sytuacji i pociągnęłam Alexa w stronę stolika ich kadry, która w napięciu obserwowała całą sytuację.

-Ja z tobą więcej nie zaczynam. - powiedział poważnie Kraft bacznie przyglądając się mojej twarzy. Spojrzałam na niego pytająco. - Zawsze wygrywasz. - powiedział spokojnie wzruszając ramionami. Słysząc te słowa parsknęłam śmiechem i pokręciłam delikatnie głową.
-A więc jako zwyciężczyni oczekuję nagrody. - powiedziałam poważnie.
-A czego sobie pani i władczyni życzy?
-Jedzenia, a czego?
-Tam jest szwedzki stół. - zaśmiał się Kraft wskazując dłonią kierunek.
-Ale to nie będzie dostawy do stolika? - zapytałam udając zaskoczenie.
-To nie McDonald's! - wykrzyknął oburzony.
-Ale bym opierdolił takiego BigMaca... - westchnął rozmarzony Hörl.
-I frytki do tego... - dodałam rozmarzonym wzrokiem.
-Jak tylko przez to żarcie przytyjecie i nie będziecie wygrywać to mogę wam stawiać fast foody codziennie. - zaśmiał się Aschenwald.
-Od kiedy zaczynamy? - zapytałam ze śmiechem patrząc na Austriaka.
-Nawet od teraz. - uśmiechnął się szeroko.

-Anette. Nie zapomnij o wizycie u Andre. Już go o wszystkim poinformowałem, więc będzie na ciebie czekał przygotowany. - powiedział poważnie trener podchodząc do mojego stolika podczas śniadania. Spojrzałam na niego znad miski z owsianką i kiwnęłam delikatnie głową. Westchnęłam cicho po jego odejściu i wróciłam do dokończenia jedzenia.
-No proszę, proszę. Kto nas zaszczycił swoją obecnością przy stoliku! - zaśmiała się Emely podchodząc z resztą dziewczyn. - Już myślałyśmy, że będziesz siedzieć z Austriakami.
-Jak widać jednak nie. - powiedziałam spokojnie. Nie chciałam reagować na ich zaczepki. Jednak atmosfera w zespole była czymś, co naprawdę ceniłam.
-Spokojnie. Nikt nie chce się kłócić. - westchnęła cicho Rea siadając koło mnie. Kiwnęłam głową na znak zrozumienia.

Alex

Wchodząc do stołówki od razu dotarł do moich uszu gwar rozmowy i wybuchy śmiechu dochodzące od strony stolika szwajcarskiej drużyny kobiet. Uśmiechnąłem się do siebie widząc, że moja dziewczyna w końcu zaczęła się dogadywać z koleżankami z teamu. Nie chcąc im przeszkadzać od razu skierowałem się do szwedzkiego stołu, nałożyłem jedzenie i usiadłem koło chłopaków.
-Nie idziesz do niej? - zapytał spokojnie Michael. Pokręciłem głową.
-Nie. W końcu dogaduje się z dziewczynami. Nie będę przeszkadzał. - wyjaśniłem spokojnie zabierając się za jedzenie.
-I jak chłopaki? Wyspani? - zapytał wesoło Widhölzl podchodząc do naszego stolika.
-No oczywiście trenerze. Jakby inaczej? - zapytał Jan na co Andreas posłał mu jednoznaczne spojrzenie. Do dzisiaj nie wybaczył mu akcji z Zakopanego.
-Macie plany treningowe. - westchnął po chwili rozdając każdemu z nas kartki z rozpisanym planem. - Dzisiaj o 11 pierwszy trening na hali.
-Czemu tak późno? - zapytałem zaskoczony patrząc na dość późne godziny zajęć zarówno na hali, jak i na skoczni.
-Musieliśmy się dostosować do planów Szwajcarów i Niemców. Zwłaszcza, że Ebenboch ma zarezerwowane małe skocznie na inną godzinę niż większe obiekty. Musieliśmy dojść do porozumienia, że na Schattenberg będziecie skakać razem z Freitag... - gwałtownie spojrzałem na trenera a w mojej głowie od razu zapaliła się czerwona lampka.
-Co? Przecież miała pracować nad telemarkiem. - powiedziałem przerywając mu zdanie w połowie.
-Alex. Nie jestem jej trenerem. Nie będę ingerować w ich plany treningowe. - powiedział spokojnie, chociaż w jego oczach dało się zauważyć delikatny niepokój. Odetchnąłem głęboko próbując wyrzucić z głowy wszystkie złe myśli, jednak w mojej głowie i tak zakiełkował niepokój, którego nie mogłem się pozbyć.

Anette

Wychodząc z hali po porannym treningu marzyłam tylko o zimnym prysznicu i karmelowej kawie mrożonej. Poprawiłam torbę na ramieniu ruszając w kierunku swojego pokoju.
-Dzień dobry, piękna! - zawołał wesoło Alex od razu zamykając mnie w swoich ramionach.
-Dzień dobry, Alex. - zaśmiałam się zaskoczona. - Śmierdzę po treningu. - powiedziałam poważnie, gdy chłopak nie chciał mnie wypuścić z uścisku.
-Jakoś mi to nie przeszkadza. - zaśmiał się wesoło składając pocałunek na czubku mojej głowy. Uśmiechnęłam się lekko i złączyłam nasze usta w pocałunku.
-Excuse me. Tutaj też są inni ludzie! - westchnął Kraft stając koło nas. Spojrzałam na niego ze śmiechem. Jednak zanim zdążyłam się odezwać jego telefon się rozdzwonił i brunet pobiegł przed siebie jak oparzony odbierając połączenie.
-Założę się, że to Marisa. - powiedział ze śmiechem Alexander. Wzruszyłam delikatnie ramionami i już otwierałam usta, żeby mu odpowiedzieć kiedy dotarł do nas podniesiony głos ich trenera.
-Hayböck! Specjalne zaproszenie na trening mam Ci wysłać? - odwróciłam się niepewnie w stronę byłego zawodnika a gdy tylko zobaczył moją minę na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Chodź już gołąbeczku. - dodał wesołym głosem na co chłopak tylko westchnął.
-Idź Alex. Rozwalisz ich dzisiaj. - powiedziałam wesoło.
-Za buziaka zrobię wszystko. - uśmiechnął się szeroko. Pokręciłam delikatnie głową z niedowierzaniem, jednak pocałowałam go szybko.
-Leć Alex, żebyś nie robił karnych powtórzeń. - zaśmiałam się lekko ruszając powoli w stronę swojego pokoju.
-Wpadnę później! - krzyknął jeszcze ruszając truchtem w stronę wejścia na salę. Odwróciłam się do niego z szerokim uśmiechem ukazując kciuka w górę.
O tak. Teraz czas na mój wymarzony prysznic i mrożoną kawę.

***
Łapcie rozdział z okazji dnia dziecka :)

I Hate Everything About YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz