/13/

72 6 2
                                    

Anette

-Poczekaj, Alex. Jak to nie powiedziałeś swoim rodzicom, że przez tydzień muszą wykarmić jeden pusty brzuszek więcej? - zapytałam poważnie stając gwałtownie tuż przed bramką domu państwa Hayböck. Przez moje nagłe zatrzymanie szatyn wpadł na mnie całą siłą. Odwróciłam się szybko w jego kierunku.
-Normalnie. Jakoś w całym tym zamieszaniu zapomniałem. - powiedział spokojnie.
-Chyba sobie teraz ze mnie żartujesz! - wykrzyknęłam wściekła.
-Anette, błagam cię. Nie rób scen. - westchnął ciężko.
-Nie ma mowy, że tam wejdę bez żadnej zapowiedzi. - powiedziałam stanowczo i na potwierdzenie moich słów usiadłam po turecku na chodniku.
-Od kiedy się tak przejmujesz? - padło pytanie z jego ust. No nie. Naprawdę? Przecież zaraz go zdzielę w ten głupi łeb, że się nogami nakryje.
-Wiesz... Trochę inaczej sobie wyobrażałam poznanie twoich rodziców. - powiedziałam wściekła zaciskając pięści.
-Mam ci rozłożyć czerwony dywan czy o co chodzi?
-Możesz się przestać ze mnie nabijać?! - wykrzyknęłam wściekła
-Alex! Jakiś problem?! - dobiegł do mnie donośny, męski głos i odgłos zamykania drzwi.
-Teraz już nie zdążę z dywanem. I chyba nie ma odwrotu. - uśmiechnął się słodko szatyn. Spojrzałam na niego przerażona i odwróciłam się do mężczyzny, który sprężystym krokiem zmierzał w naszym kierunku. Przełknęłam głośno ślinę.
~Ty głupia babo. Ruszasz na dwóch nartach w przepaść i nie trzęsiesz dupą ze strachu a boisz się poznać dwójkę dorosłych ludzi? ~ przemknęło mi przez głowę.
-Czy mój najmłodszy syn sprawił jakiś problem? Jeżeli tak to serdecznie za niego przepraszam! - uśmiechnął się delikatnie lekko siwiejący mężczyzna. Zaskoczona otworzyłam szeroko usta. Dopiero po chwili do rzeczywistości przywrócił mnie głośny śmiech Alexa.
-To nie tak, tato. - powiedział po chwili próbując złapać powietrze
-Alexander. Zawsze się tak tłumaczysz. - powiedział ostro patrząc na swojego najmłodszego syna.
-Jedyny problem jaki sprawił to taki, że nie zapowiedział mojego przyjazdu. - powiedziałam odzyskując w końcu głos. Mężczyzna zbity z tropu spojrzał na mnie z niezrozumieniem malującym się w jego oczach. Na swoich plecach czułam palący wzrok swojego chłopaka. Gdyby wzrok mógł zabijać, właśnie bym umarła na środku chodnika padając przed panem tatą Hayböckiem.
-Może w końcu wejdziemy do środka? - dobiegł mnie lekko zdenerwowany głos Alexa. Spojrzałam na niego i kiwnęłam delikatnie głową. Wzięłam do ręki jego narty oparte o płot. - Zostaw. Wrócę po nie. - usłyszałam troskliwy głos chłopaka.
-Alex, ręce mam sprawne. - powiedziałam poważnie zarzucając sobie dwie deski na ramię.
-Ja wezmę te narty. Od razu ustawię je w garażu. - westchnął papa Hayböck odbierając ode mnie narty syna. Posłałam Alexowi zabójcze spojrzenie.
-Idź otwórz drzwi, proszę. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Westchnęłam ciężko i delikatnie utykając na nogę spełniłam prośbę szatyna. 

-Alex, dziecko złote. Czemu tak długo? - dobiegł moich uszu wesoły głos mamy chłopaka, która kilka sekund później wparowała do przedpokoju. Na mój widok zatrzymała się zaskoczona w drzwiach.
-Dzień dobry... - powiedziałam niepewnie i spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie.
-Brigitte! Gdzie wy jesteście?! - dobiegł nas podniesiony głos papy Hayböcka.
-Mamo, zaraz przyjdziemy. - powiedział spokojnie Alex. Mogłam się założyć, że uśmiechał się wesoło do swojej rodzicielki.
-Ja cię uduszę, przysięgam. - powiedziałam poważnie odwracając się do chłopaka i zrzuciłam ze stóp swoje adidasy a kurtkę odwiesiłam na pierwszy lepszy wolny wieszak.
-Nie histeryzuj, Anette. - westchnął ciężko. Zamknęłam na chwilę oczy oddychając głęboko. Zasługuję na wieczorną sesję jogi, żeby uspokoić moje zszargane nerwy. Jak tak dalej pójdzie to w wieku 30 lat już będę siwa...
-Okey, Alex. Masz rację. Przepraszam. - westchnęłam ciężko wtulając się w chłopaka. Zaśmiał się cicho przytulając mnie mocno do siebie i pocałował w czubek głowy.
-Będzie dobrze, skarbie. Zaufaj mi. - powiedział ciepło gładząc mnie po plecach. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Wiesz, że ci ufam. - wyszeptałam.
-W taki razie chodźmy. - ponownie obdarował mnie uśmiechem i splótł nasze dłonie razem. Pociągnął mnie w stronę kuchni, skąd dobiegały głosy jego rodziców. - Mamo, tato. Poznajcie Anette, moją dziewczynę. - powiedział wesoło szatyn kiedy tylko oboje odwrócili się w naszą stronę.

Alex

Wiedziałem, że Anette się wścieknie o fakt, że zapomniałem poinformować rodziców o jej przyjeździe. Wiedziałem, że mama będzie równie wkurzona na ten fakt. No cóż. Nie płacze się nad rozlanym mlekiem.
Niemkę już udało mi się udobruchać, teraz tylko czekać na odpowiedni czas na ujarzmienie byka. Razem z szatynką weszliśmy do kuchni na co moi rodzice od razu zwrócili się w naszą stronę.
-Mamo, tato. Poznajcie Anette, moją dziewczynę. - powiedziałem wesoło, delikatnie wypychając dziewczynę do przodu.
-Dzień dobry raz jeszcze. - uśmiechnęła się do nich niepewnie. Ja też delikatnie się spiąłem obawiając się reakcji rodziców.
-Jak dobrze cię w końcu poznać! - powiedziała moja mama i szczelnie zamknęła szatynkę w uścisku. Zaskoczony zakrztusiłem się własną śliną. No tego, to ja się kurka wodna nie spodziewałem. Po chwili rodzice zamienili się rolami i to mój tata ściskał moje maleństwo.
-Mi też jest państwa miło poznać. - uśmiechnęła się lekko poprawiając z zakłopotaniem włosy. Nerwowo przeczesałem włosy.
-Czekajcie. Jak to "w końcu poznać"? - wykrztusiłem w końcu pytanie krążące po mojej głowie od kilku minut. Przyglądałem się uważnie twarzom rodziców i po kilku sekundach odpowiedź nasunęła mi się sama. - Michael... - warknąłem zły.
-Alex, zachowuj się. - powiedział spokojnie tata a Anette szybko położyła dłoń na moim ramieniu.
-Jakbyś swojego brata nie znał. - zaśmiała się cicho.
-Dobra, koniec pogaduszek. Obiad gotowy. Szybko do jadalni siadać. - przerwał nam głos mojej mamy.
-Ja pomogę! - zaoferowała się od razu szatynka.
-O nie, moja droga. Ty masz odpoczywać. Więc marsz do stołu a ja pomogę mamie. - powiedziałem stanowczo obejmując ją w talii.
-Alex, czy ty nie przesadzasz? - zapytała poważnie i popatrzyła na mnie z zaciśniętymi ze złości ustami.
-Nie - odpowiedziałem uśmiechając się do niej najsłodziej jak umiałem. Po chwili szatynka westchnęła zrezygnowana i spokojnie podeszła do ustawionego w jadalni stołu. Wziąłem od mamy talerze i sztućce i spokojnie kładłem wszystko na stole, kiedy nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzałem pytającym wzrokiem na ojca, który nieśpiesznie podniósł się z krzesła.
-To pewnie Michael z Claudią. - powiedział spokojnie idąc otworzyć im drzwi. Westchnąłem ciężko i dokończyłem rozstawiać całą zastawę. Po chwili moim oczom ukazał się starszy brat wraz ze swoją dziewczyną.
-Jesteś martwy, bracie. - powiedziałem poważnie patrząc na niego. Blondyn najpierw spojrzał na mnie niezrozumiale, jednak po kilku sekundach zaśmiał się wesoło.
-Alex, skąd mogłem wiedzieć że Anette tu z tobą przyjedzie? A sam rodzicom byś powiedział w następnym życiu. - no tak, miał trochę racji. Nigdy nie paliło mi się do przekazywania takich informacji rodzicom. - W ogóle poznajcie się. Claudia, moja dziewczyna. Anette, dziewczyna Alexa. - uśmiechnąłem się lekko widząc w miarę pozytywne nastawienie dziewczyn do siebie.

I Hate Everything About YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz