Epilog

80 5 5
                                    

Siedzieli w salonie wtuleni w siebie i wspólnie przeglądali zdjęcia znajdujące się w grubym, niebieskim albumie.
-Do dzisiaj pamiętam szok kiedy ukleknąłeś przede mną na oczach tysięcy widzów. - zaśmiała się cicho szatynka przejeżdżając delikatnie palcem po fotografii. Spojrzała na swojego męża, który szczelnie trzymał ją zamkniętą w swoich ramionach. Uśmiechnął się do niej wesoło i złożył pocałunek na jej czole.
-Nigdy nie zapomnę jak zareagowałem na wieść o twojej pierwszej ciąży... Zachowałem się jak totalny kretyn. - powiedział ze śmiechem.
-O tak. Za drugim razem przyjąłeś tą wiadomość o wiele spokojniej.
-Domyślałem się, skarbie. - szepnął czule cmokając ją w policzek. Automatycznie na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Pomimo upływu lat ich miłość kwitła z dnia na dzień. Każdy miał wrażenie, że zakochują się w sobie każdego dnia na nowo.

-Zaraz będziemy się musieli zbierać po Felixa. Za pół godziny przyjeżdżają ze zgrupowania. - poinformował swoją żonę zerkając na zegarek. Szatynka spokojnie pokiwała głową.
Wszyscy wykrakali karierę ich syna. Bez wyjątków każdy twierdził, że skoro rodzice skakali na nartach to ich syn bez wątpienia również będzie. Jednak pomimo presji wszystkich wujków chłopak nigdy nie był zmuszany do rozpoczęcia swojej przygody ze skokami. Była to jego własna decyzja. Pomimo początków kariery, każdy widzi drzemiący w nim potencjał.
-Od razu odbierzemy Amelie od rodziców? - zapytała spokojnie zarzucając na ramiona swoją jeansową kurtkę.
-Mhm. I od razu odwieziemy na trening. - powiedział po chwili zastanowienia i wpatrywania się w zegarek.
Podczas gdy ich starsze dziecko poszło w ich ślady, młodsza pociecha od niemowlaka zakochała się w koniach i to z nimi wiązała swoją przyszłość i karierę sportową.
-Dobrze, że mamy tylko dwójkę bo by nam czasu brakło. - zaśmiała się Anette poprawiając włosy.
-Ja bym nie miał nic przeciwko trzeciemu. - wzruszył ramionami Alex przyciągając ją do siebie i namiętnie wpił się w jej usta. - Mamy jeszcze jeden wolny pokój. - wymruczał pomiędzy pocałunkami.
-Tak? A trzeci zajmie się karate, wszyscy będą mieć treningi w tym samym czasie a ja się roztroje jak wyjedziesz z chłopakami na treningi. - parsknęła śmiechem mierzwiąc ukochanemu włosy. - Ach, no tak. Podzielę się na cztery bo jeszcze wypadałoby pojawić się w pracy.
-Kochanie. Jak ci ciężko to zrezygnuję na jakiś czas z pracy w kadrze. Znajdę pracę na miejscu w jakimś gabinecie. - powiedział poważnie patrząc czule na żonę. Szatynka od razu pokręciła głową.
-Nie ma takiej potrzeby. Wiem, że uwielbiasz pracę z nimi. A ja równie dobrze mogę tłumaczyć teksty w domu. - wzruszyła ramionami wtulając się w silne ramiona szatyna.
-Jedno słowo...
-Będę pamiętać Alex - przerwała mu w połowie i uśmiechnęła się słodko w jego kierunku. Kiwnął głową odwzajemniając jej uśmiech.
-Chodźmy bo się naprawdę spóźnimy. - zaśmiał się cicho. W korytarzu oboje ubrali obuwie i zamknęli za sobą drzwi do domu w którym na każdym kroku można było napotkać szczęście i miłość.

***
This is the end.
Dziękuję wszystkim, którzy gwiazdkowali ❤️
Serdecznie zapraszam na ff o Karlu, gdzie wleci za chwilę prolog.

I Hate Everything About YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz