Rozdział 2

16.9K 931 265
                                    

Noc w wiosce nieopodal szkoły była całkiem przyjemna. Z rana, gdy dopiero co promienie słońca wpadły do jej pokoju, otworzyła zaspane oczy. Śniło jej się, że przeniosła się w czasie, naprawdę przedziwny sen. Rozejrzała się po pomieszczeniu i stwierdziła, że to nie był jej pokój.

Na szafce nocnej leżał Prorok Codzienny. Chwyciła go szybko w dłonie.

- Cholera, to jednak nie sen - powiedziała do siebie.

Zobaczyła na podłodze plecak. Dalej przeklinała w duchu, że wzięła ze sobą tak mało rzeczy. Kilka ksiąg, trochę ubrań, nie była pewna, że to pozwoli jej przetrwać tutaj cały rok.

Ukradkiem spojrzała na ziemię i zobaczyła plecak, którego wcześniej nie widziała. Postanowiła podejść do niego i zaczęła grzebać w środku. Ku swojemu zdziwieniu nie znalazła tam tylko swojej garderoby, bo to leżało w zupełnie innej torbie. Były tam także nowiutkie szaty, książki wyglądające jak nowe, tyle że wydane dokładnie w tym roku, w którym się znajdowała. Było tam jeszcze o wiele więcej rzeczy, ale nie miała teraz zbytnio na to czasu, czas gonił nieubłaganie.

Przyodziała na siebie szatę, a następnie wyszła z pokoju, zostawiając go w takim samym stanie, jaki zastała. Zapłaciła barmanowi na dole i podążyła do zamku. Specjalnie chciała być tam wcześnie.

Dochodziła już godzina dziesiąta. Wiedziała, że wszyscy uczniowie zebrali się już na King Cross w Lodynie i jechali pociągiem do szkoły. Miała jeszcze kilka godzin.

Postanowiła w wolnym czasie przejść się po błoniach. Usiadła tuż nad jeziorem, delektowała się cudowną pogodą i jak na razie ciepłą wodą. Moczyła swoje zbolałe stopy. Mimo wszystko wczorajszy dzień był dla niej dziwny. Przeniosła się do przeszłości, na swoich barkach miała powierzone zadanie, od którego zależał los wielu czarodziejów i mugoli. Wiedziała, że łatwo nie byo, ale czego się nie robiło dla ratowania całego świata. Miała świadomość, że nikt nie wspomni jej zasług, bo wedle historii, to nie istniało.

Leżała tak na trawie prawie sześć godzin. Nie nudziła się. Wyciągnęła książki ze swojego tobołka i zaczęła je wertować. Wszystko, co w nich było znała prawie na pamięć. Każdą formułkę, każdy przepis na eliksir, a poza tym umiała wszystkie zaklęcia zastosować w praktyce. Nie potrzebowała jednak zbyt dużo czasu, usnęła znowu. Męczyła ją ta sytuacja. Gdy o godzinie szesnastej poderwała się do pionu, stwierdziła, że powinna już pójść do zamku. Miała jeszcze jedno zadanie, aby zaczarować Tiarę Przydziału.

Udała się więc do gabinetu dyrektora Dippeta. Gdy znalazła się pod gobelinem, stwierdziła z żalem, że nie znała hasła. Starała się coś wymyślić, ale przecież nie znała tego człowieka. Było to nierealne. Całą sytuację na szczęście uratował sam Albus Dumblerdore, który przechodził obok.

- Krótko pyski - powiedział jej cicho na ucho.

Powtórzyła, a cała rzeźba ruszyła się. Jej oczom ukazały się schody. Weszła po nich posłusznie. Stanęła przed drzwiami i zapukała.

- Wejść.

Męski głos rozbrzmiał w jej uszach.

Pchnęła delikatnie drzwi, a jej oczom ukazał się gabinet. Był dokładnie taki jak w przyszłości z tą jedną różnicą, że był bardzo zagracony. Najwidoczniej ówczesny dyrektor był wielkim zbieraczem. Stał przy oknie i spoglądał na jezioro.

- Panna Granger, jak mniemam? Profesor Dumbledore opowiadał mi o Pani, proszę usiąść.
Wskazał ręką na krzesło.

Posłusznie wykonała polecenie, a Dippet rozsiadł się na swoim miękkim fotelu.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz