Rozdział 33

2.3K 166 15
                                    

*dwa tygodnie później*

Obudziłam się z bolącą głową w swoim pokoju. Po woli podeszłam do okna i odsunęłam rolety do góry. Spojrzałam na widok rozciągający się za szybą. Wszędzie pełno wysokich budynków, pojedyncze drzewa zdobią ulicę i dzieci idące do szkoły z uśmiecham na twarzy.

- Za parę lat ten uśmiech zejdzie im z twarzy - pomyślałam.

Z westchnięciem odsunęłam się od parapetu i idąc wolnym korkiem do łazienki sięgnęłam po leżące na podłodze ubrania, które miałam zamiar ubrać. Gdy moje stopy dotknęły zimnych kafelek w toalecie przeszedł mnie słaby dreszcz przechodzący po całym ciele.

Gdy byłam już ubrana spojrzałam w lustro i zostałam w nim ciałkiem inną twarz niż jeszcze kilka miesięcy temu. Worki pod oczami, rozmazany makijaż, włosy w nieładzie i zaczerwienione oczy spowodowane brakiem snu dawały również o sobie znak.

Od tygodnia nie potrafię spokojnie zasnąć. Nękają mnie koszmary i albo budzę się cała zlana potem, albo powodem mojej pobudki są bolące dłonie zaciśnięte w pięść. Mój dzień od niecałych dwóch tygodni ciągle wygląda tak samo. Wstawanie o 7, śniadanie, czuwanie przy Luku od rana do wieczora, wracanie do domu, mała kolacja i z powrotem do łóżka. 

Luke cały czas leży w śpiączce. Liczne operację, które przechodzi zostawiają po sobie liczne rany na jego ciele, które muszą być jak najszybsze zagojone dają własnie główny powód dlaczego wciąż śpi. Lekarze mówią mi, że to oni są odpowiedzialni za jego stan, w którym teraz się znajduję. To oni wprowadzili go w śpiączkę, ponieważ wtedy ( ich zdaniem ) '' Organizm skupia się tylko i wyłącznie na gojeniu ran, a nie na innych czynnościach życiowych, które zwalniają proces gojenia''.

Tylko, że to już dawno miało się skończyć. Tydzień temu miał się obudzić. Jego lekarz prowadzący powiedział mi, że wstrzyknęli mu jakąś substancję, która zacznie wybudzanie. Niestety, ale... organizm Luka odrzucił ją i wciąż smacznie śpi.

Powiedzieli, że czasem tak się zdarza i wówczas pacjent sam wybudza się po trzech dniach. Tylko, że od tego momentu minęło 7 dni, nie 3. 

Przemyłam wodą twarz i wyszłam z łazienki. Kierując się w stronę kuchni minęłam pokój Ashton'a, który teraz stoi pusty. A co do tego faceta... Został zatrzymany i oskarżony o współudział w próbie zabójstwa Luka, teraz czeka go rozprawa sądowa. Nie widział go od czasu, gdy z nim zerwałam i dobrze mi z tym.

Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść uszykowane wcześniej przez siebie kanapki. Po skończonym posiłku włożyłam talerz i szklankę do zlewu, a sama udałam się do przedpokoju. Po założeniu butów i kurtki minęłam drzwi, które prowadzą na główną sale. Odkąd kiedy wszystko się spierdoliło postanowiłam zawiesić na jakiś czas interes. O pieniądze nie muszę się martwić, bo mam ich sporo, ale to nie oznacza, że mogę nimi rzucać na prawo i lewo. 

Odnoszę wrażenie, że mój punkt widzenia na świat uległ jakieś znacznej zamianie, która również wpłynęłam na moje zachowanie. Uważam, że chyba w końcu wyszłam z tego okresu wiecznych zabaw i wyjść na piwo, nie myśląc o konsekwencjach. Rozpoczęłam myślenie o przyszłości, która powoduję, że każdy w końcu dorośnie. 

Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do mojego czarnego roweru stojącego przed domem. Odpięłam zamknięcie i już po chwili jechałam szosą prosto do szpitala. Po 15 minutach byłam na miejscu. Zsiadłam z siodełka i ponownie przypięłam rower do stojącej obok wejścia do środka poręczy - to moje stałe miejsce.

Wchodząc do środka pierwszą osobą, którą spotkałam była pielęgniarka Candy, która uśmiechnęła się do mnie. Jej brązowe włosy były dziś zaczesane w idealnego koka, co oznaczało, że ma dzisiaj dobry humor. Idąc dalej spotkałam doktora Karent - długonoga blondynka, która jest najmądrzejszą osobą w tym szpitalu, którą dotychczas spotkałam. Dalej wpadłam na Alice - pielęgniarka, która jako pierwsza powiedziała mi o wypadku Luke. Odwzajemniłam jej uśmiech i poszłam dalej.

Margo - Dziewczyna z Burdelu || L. H ||Where stories live. Discover now