Rozdział 52

2.3K 151 29
                                    

Po całej nocy obmyślaniu planu i przedstawieniu go Jeff'owi wzięłam się za wykonanie go. Ubrałam się w ciuchy, które miałam na samym początku i rozkazałam Kali, żeby mnie trochę poturbowała. Oczywiście, zrobiła to z wielką przyjemnością. Wyszłam z budynku i ujrzałam coś niesamowitego, a mianowicie piękny, leśny krajobraz, aż się łezka w oku kręci, kiedy sobie przypominam od jak dawna nie widziałam czegoś takiego. Miałam zamiar pójść spacerkiem do domu Hale'ów, ale jakoś zrezygnowałam. Wolałam iść gdzieś indziej. Za cel obrałam sobie dom mojej babci. Pobiegłam tam i ogarnęłam się. Zmyłam krew, przebrałam się i wspomogłam gojenie ran. Co teraz? Co ja tu robię? Czekam, na pewną osobę. Nikt nie będzie mną pomiatał. Nie musiałam czekać długo. Tak jak się spodziewałam, do domu wparowała Kali. Nie zważając na wyważone drzwi, ze stoickim spokojem spojrzałam na kobietę. Jej oczy jarzyły się na czerwono i dosłownie rozpruwała mnie spojrzeniem. Jakież to urocze.

- Witaj. - rzekłam.

- CO TY TUTAJ ROBISZ?! MIAŁAŚ IŚĆ DO DEREK'A! - wywrzeszczała.

Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco, po czym z całej siły uderzyłam jej głową o ścianę. Padła nieprzytomna na ziemię. Z westchnięciem, przerzuciłam ją sobie przez ramię i zeszłam na dół do piwnicy. Była tam profesjonalny pokój do przesłuchań, dla wilkołaków, czyli mówiąc prościej sala tortur. Odkryłam ją w wieku nastoletnim i przyznam, że byłam na tyle głupia, że się nie skapnęłam o co tu chodzi. Usadowiłam nieprzytomną kobietę na krześle elektrycznym i podłączyłam je do gniazdka. Kali z krzykiem się ocknęła. Zmniejszyłam siłę prądu, bo muszę z nią porozmawiać. Sama żałowałam, że muszę to zrobić. Jej krzyk jest tak upajający. Jeszcze trochę i może by zaspokoiła moje pragnienia? Nie oszukujmy się, tego by nie zdołała zrobić.

- Teraz moja kolej na zemstę. - uśmiechnęłam się do niej.

- Skąd wiedziałaś, że to ja będę cię szpiegować?

- Bo tylko tobie na tyle Jeff ufa, aby mieć pewność, że wszystko pójdzie po jego myśli. To bardzo proste, wystarczy tylko pokombinować parę minut.

Mimo, iż starała się nie pokazywać mi swoich słabości to czułam, że się mnie boi. Podeszłam do półki, za moimi plecami i chwyciłam za zwykły, metalowy sztylet. Słyszałam jej pogardliwe prychnięcie pod nosem. Uśmiechnęłam się perfidnie i zanurzyłam ostrze w wodzie z tojadem. Mina jej zrzedła. Podeszłam do niej bardzo blisko i przyłożyłam ostrze do jej skóry na skroni, delikatnie rozcinając. Skrzywiła się z bólu, lecz starała się nie ukazywać mi, żadnych swoich emocji.

- Porozmawiajmy. Jak się czujesz, kochana? - spytałam, rysując na jej policzku krwawy kwiatuszek.

Nie odpowiedziała mi, tylko przymknęła oczy.

- Nie chcesz ze mną rozmawiać? Nie lubisz mnie? Proszę, spójrz na mnie.

Wykonała moją prośbę, a wtedy wbiłam ostrze w jej lewą gałkę oczną. Załkała z bólu. Delikatnie kręcąc sztyletem, oddzieliłam oko od jej organizmu. Zdjęłam dwoma palcami z noża i zaczęłam obracać kulkę w palcach.

- Masz ładne oczy. Zawsze marzyłam o tym, aby mieć brązowe oczka, bo takie miała moja mama.

Położyłam oko tak, aby się na nią gapiło, po czym odwróciłam się i odłożyłam nóż. Wzięłam do ręki kolejny. Był to ten fajny, dzięki któremu po rozcięciu skóra odpadała. Podeszłam do niej blisko. Bardzo blisko. Patrzałam na cierpienie w jej oku. Było takie upajające, takie piękne. Przecięłam ostrzem jej łuk brwiowy i obserwowałam, jak skóra dookoła odpada, uwalniając kolejne krople krwi. Później zjechałam trochę niżej i wbiłam nóż w jej żebro. Krzyczała. Kocham ten dźwięk. Czuć w nim tyle bólu i cierpienia. Rozłupałam nim kość na dwie części, po czym wyjęłam ostrze z rany. wsunęłam dłoń w krwawy otwór i wyciągnęłam mniejsza część kości. Płakała podczas "operacji", krzyczała  a całość sprawiała mi ogromną przyjemność. Wbiłam szpik w jej udo i od niej odeszłam. Opłukałam dłoń z krwi i wsłuchiwałam się w szloch Kali. Tak, wielka, zła wilczyca płacze. Wow. 

I'm fine...maybe |Teen Wolf|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang