Rozdział 3

9.3K 422 100
                                    

Trwałam w jego opiekuńczych ramionach. Może to dziwne, zważywszy na fakt, iż nigdy go tak naprawdę nie znałam, ale czułam się bezpiecznie w jego uścisku. W końcu odeszliśmy od siebie. Tata musiał wrócić do rozwiązania sprawy tej dziewczyny. Stiles miał mi opowiedzieć co się stało, wtedy w lesie, ale jakoś nie było czasu. Przypomnę mu o tym w szkole. Przebrałam się w moją pidżamę (długie, wyciągnięte spodnie w czarną kratkę i biały t-shirt) i wykonałam wieczorną toaletę. Weszłam do pokoju gościnnego. Ściany były beżowe, meble w ciemnym odcieniu brązu, a poszczególne elementy w kolorze granatu. Całkiem ładnie. Znalazłam szary plecak i spakowałam do niego rzeczy potrzebne do szkoły. Rzuciłam się na łóżko i od razu odpłynęłam w krainę Morfeusza. 

Obudził mnie irytujący dźwięk. Leniwie uchyliłam powieki i wyłączyłam budzik. 6.30 ughhhhh ja nie chcę! Ruszyłam w końcu do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam włosy i ułożyłam w zwykłą grzywkę na boku (zawsze tak robię). Nałożyłam delikatny makijaż, który miał ukryć nieliczne niedoskonałości na mojej twarzy. Ubrałam jasne, przetarte jeansy, czarną bluzkę z logo Nirvany a na to wszystko czarną bluzę z kapturem. Źle nie wyglądam. Zeszłam na dół po drodze chwytając mój plecak. Taty już nie było. 7.09 przygotowałam kanapki. Dwie zjadłam, a resztę zostawiłam dla mojego brata. Schodził on ze schodów przy okazji zakładając koszulkę. Takie widoki tylko jak masz brata (ewentualnie chłopaka). Patrzałam na niego z rozbawieniem jak niechlujnie wpycha do ust kanapkę. Przerwałam i założyłam szare tenisówki, do tego skórzaną kurtkę. Czekałam jeszcze jakieś 5 minut na bliźniaka, wsiedliśmy do jeep'a i już byliśmy w drodze do szkoły. Ledwo weszliśmy, a ja poczułam dużo najróżniejszych perfum, pot, kreda, mieszanka szamponów. O co tu do cholery chodzi?! Poszłam za Stiles'em do klasy, w której mieliśmy dziś pierwsze zajęcia. Dobrze, że tata wcześniej uprzedził dyrektora szkoły, iż będę przez jakiś czas tam uczęszczać, bo inaczej musiałabym się tłumaczyć. Zadzwonił dzwonek. Zakryłam dłońmi uszy. Nie mogłam tego znieść! Od kiedy to jest takie głośne?! Kiedy w moim narządzie słuchowym przestało dzwonić do sali wszedł nauczyciel. "Zaprosił" mnie na środek klasy i kazał mi się przedstawić. Super.

- Nazywam się Scarlett Stiliński i od dziś będę chodzić z wami do tej szkoły. - nigdy nie miałam predyspozycji do przemówień publicznych, aczkolwiek chyba nie było tak masakrycznie.

Usiadłam koło niejakiej Alison Argent. Za mną siedział Stiles. Pierwsza lekcja minęła dość szybko jak na matmę. Przerwa. Znalazłam swoją szafkę i rozpakowałam się w niej. Czynność tę przerwały mi 2 dziewczyny. Jedną z nich była Alison była bardzo sympatyczna, o czym przekonałam się na lekcji druga to chyba Lidia - miłość mojego braciszka.

- Cześć - powiedziałam niepewnie.

- Hey jestem Lidia, a to Alison.

- Poznałaś mnie już na poprzedniej lekcji. - brązowooka uśmiechnęła się. Uczyniłam to samo.

- Pomyślałyśmy, że możesz czuć się trochę obco w nowej szkole, więc uznałyśmy, że cię trochę oprowadzimy. - powiedziała rudowłosa.

- Dziękuję, to miło z waszej strony. - i tak oto rozpoczęła się moja przygoda z poznawaniem nowego otoczenia. Rozmawiałam z wieloma osobami. Dziewczyny pokazywały mi różne miejsca. Ogólnie mówiąc oprowadzały mnie po szkole. Tak minął czas, aż do obiadu. Poszłam z moimi nowymi przyjaciółkami na stołówkę. Usiadły parę stolików od miejsca przebywania mojego bro. Przeprosiłam je i podeszłam do niego.

- No jak ci się tu podoba? - zagadał Stiles.

- Jest w porządku. Szkoła jak szkoła, tylko większość ludzi jest milsza. Co się wydarzyło tamtej nocy, kiedy to szukaliśmy ciała?

- Mnie coś ugryzło, zgubiłem inhalator i znalazłem połowę ciała. - powiedział Scott przyciszonym tonem.

- Ja nie pamiętam co się wtedy stało, ale chcę się tego dowiedzieć.

- Powinniśmy znaleźć twój inhalator i przy okazji poszukamy ciała - wtrącił się Stiles.

- Masz rację. Zrobimy to dziś po szkole.

Tak też się stało. Zaraz po lekcjach pojechaliśmy jeep'em mojego brata do lasu. Wszyscy szukali zguby. Scott opowiadał o tamtej nocy. Mówił, że po niej widzi, słyszy i czuje wyraźniej. Nawet to udowodnił. Ja też ujawniłam moje nowe możliwości. Zdziwiło nas to, że mam takie same dolegliwości jak McCall. Potem odeszłam trochę od chłopaków i poczułam znajomy zapach. Mam wrażenie, że wiem skąd go znam. Kiedy obudziłam się w tamtym zniszczonym domu też to czułam. Rozejrzałam się, lecz nie zauważyłam nic szczególnego.

- Witaj Scarlett. - usłyszała zza pleców. Gwałtownie się odwróciła i ujrzałam Dereka.

- Yo. Jak to zrobiłeś, że w ogóle cię wcześniej nie usłyszałam?

- Czyli już odkryłaś swoje nowe możliwości? Zadziwiające. Dlaczego tak nagle słyszysz, widzisz i czujesz lepiej? No widzisz, znam odpowiedź na to pytanie.

- Więc może łaskawie mi ją udzielisz? - zapytałam z nutką nadziei w głosie.

- Przez całe życie nie miałaś pojęcia w jakim świecie żyjesz. Już dziś jest pełnia. Wtedy ci wszystko wytłumaczę, wam obojgu. - pewnie miał na myśli Scott'a.

- Dobrze. - wtem usłyszałam głos moich towarzyszy. - Szukają mnie, pójdę już. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Matko, ale on jest przystojny. Pobiegłam do auta, tam na mnie czekali. W drodze powrotnej powiedziałam Scott'owi, o dzisiejszym spotkaniu.

- Chyba nie zamierzasz tam iść? - spytał mój zatroskany brat.

- Oczywiście, że pójdę! Muszę się dowiedzieć, dlaczego mam takie wyostrzone zmysły. A on mi na pewno powie! Scott idziesz ze mną?

- Pewnie!

- Nie zgadzam się na to! Scott'owi nie zabronię, a gdyby nawet, to i tak by mnie nie posłuchał. Natomiast ty jesteś bezbronną, słodką dziewczynką! Może ci się coś stać! I nad tobą mam większą kontrolę! - krzyczał Stiles.

- Primo. Myślisz, że na serio cię posłucham i będę grzecznie siedzieć w domu? Secundo. Nigdy nie nazywaj mnie słodką i bezbronną. - w tym momencie dojechaliśmy do domu Scott'a.

Chłopak pożegnał się z nami i wyszedł z auta. Do końca drogi już się do siebie nie odzywaliśmy. Kiedy już byłam w swoim pokoju odrobiłam pracę domową i spakowałam się do szkoły. Później zeszłam na dół, przygotowałam i zjadłam parę naleśników (resztę zostawiłam dla taty i Stiles'a). Wspięłam się po schodach i skierowałam się do łazienki. Umyłam zęby, przebrałam do pidżamy i wykonałam inne pierdoły. Ustawiłam sobie budzik na 21, bo mniej więcej wtedy wschodzi księżyc, a ja miałabym czas, żeby się szybko ubrać. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam w sekundzie.

Budzik zaczął zawzięcie wibrować, dając mi tym znak, że pora już wychodzić. Wyłączyłam go i wyjrzałam przez okno. Księżyc wschodził. Był taki... piękny. Nagle poczułam przeszywający ból. Moje paznokcie się wydłużyły, uszy stały się szpiczaste i zaczęło mi rosnąć futro?! Ubrania ze mnie zleciały. Upadłam na cztery ŁAPY. Wyskoczyłam przez okno i biegłam. Miałam wrażenie, że to nie ja kontroluje moje ciało. Dotarłam do lasu i zatrzymałam się przy rzece. W jej tafli ujrzałam wilka o żółtych oczach. Zaraz, zaraz. Przecież to ja!!! O co tu kurwa chodzi?! Usłyszałam jakichś ludzi. Wystraszona uciekłam. Gonili mnie...

____________________________________

Nareszcie kolejny rozdział. Wiem, że jestem okropna kończąc w takim momencie ;) Przepraszam, że dodaję rozdziały tak nieregularnie. Obiecuję, że rozdziały będą pojawiać się co drugi dzień. /Brokulowa
Czytam - komentuje :)

I'm fine...maybe |Teen Wolf|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz