Rozdział 13

5.5K 300 20
                                    

...i wbił swoje pazury w moje ramię. Ból był niewyobrażalny. Zawyłam, z trudem powstrzymywałam łzy. Czerwonooki warknął na mnie, zapewne w uciszającym geście. W końcu puścił moją szyję, łapczywie łapałam oddech. Bestia wyskoczyła przez okno. Podeszłam do niego i je przymknęłam. Wtedy zauważyłam na swoim ramieniu WYGRAWEROWANĄ jutrzejszą datę. Pobiegłam do łazienki i obmyłam ranę wodą. Bolało jak cholera. Miałam wrażenie, jakby krwawy ślad płonął. Po co to zrobił?! Coś się jutro stanie?! A jeżeli tak, to co...? Nie mogłam już zasnąć, więc wzięłam długi prysznic. Kończynę obwiązałam bandarzem i zeszłam na dół, żeby napić się wody. Zauważyłam tam Stiles'a. Widocznie intensywnie nad czymś myślał. Szturchnęłam go lekko w ramię informując go o mojej obecności.

- Nie uwierzysz co się stało! - wypalił.

- Co się stało?

- Zamierzają wypuścić Dereka Hale'a na wolność!

- Kiedy?

- Za godzinę. - spojrzałam na zegarek było po piątej.

- A dlaczego? Znaleźli kogoś innego?

- Nie. Na ciele znaleziono ślady po WILCZYCH zębach i WILCZĄ sierść. A ponieważ Derek nie jest zwierzęciem to go uniewinnili! - bliźniak był najwyraźniej wkurzony z tego powodu. W duchu niezmiernie cieszyłam się z wolności wilkołaka. Starałam się to ukryć, bo wolałabym, żeby mój brat nie wiedział o moich bliższych kontaktach z Hale'em. Pobiegłam do łazienki i ubrałam się w flanelową, jasno jeansową koszulę z 3/4 rękawem i białe rurki. Włosy spięłam w schludnego koka i nałożyłam codzienny makijaż. Wróciłam do mojego brata, który cały czas był w kuchni. Widać po nim było zmęczenie. Zrobiłam śniadanie w postaci boczku, sadzonych jajek i kawy. Jedliśmy w ciszy i spokoju. Potem poszedł się przebrać i wykonać inne codzienne czynności. Spojrzałam na zegarek 6.37. Poszłam do mojego pokoju po plecak i telefon. Ktoś zapukał do szyby okna. Czułam czyjeś bicie serca. Było ono zdecydowanie za duże na ptaka. Niepewnie podeszłam do niego i uchyliłam je ostrożnie. Do pomieszczenia wpadł czarnowłosy wilkołak. Przytuliłam się do niego w powitalnym geście. Zaczęłam wdychać jego upajający zapach. Odwzajemnił uścisk, zrobił to trochę za mocno.

- Derek.......dusisz.

- Przepraszam - powiedział odsuwając mnie od siebie. Był bardzo szczęśliwy, do momentu, kiedy zauważył mój opatrunek. - Co to jest? - spytał odwiązująz bandarz.

- To.... nic takiego - jego oczom ukazała się krwawa, jutrzejsza data.

- Kto ci to zrobił?!

- Alfa.

- Jak tylko go znajdę to go zabije. Rozpierdole jego ciało na atomy. Będzie umierał w męczarniach. - mamrotał pod nosem. Jego mięśnie były napięte, z oczu biła chęć zemsty. Podświadomie wiedziałam, że byłby gotowy zabić każdego, kto chciałaby mnie skrzywdzić. Delikatnie chwyciłam jego dłoń. Mój dotyk go uspokoił. Zauważyłam, że oboje pod wpływem naszego wzajemnego dotyku, uspokojamy się. - Jak ci to zrobił?

- To nie najlepzy pomysł, żebym ci mówiła... - bałam się, że mógłby przesadzić.

- JAK. CI. TO. ZROBIŁ?! - teraz to się go bałam. Widocznie dostrzegł to w moich oczach, bo odwrócił się i zacisnął pięści. Usiadłam na łóżku i opowiedziałam mu o porannym wydarzeniu. Uchylił okno i bez słowa wyszedł. Aha, okey. Zajebiście. Zeszłam na dół, ubrałam białe tenisówki i czarną, skórzaną kurtkę. Stiles już czekał na mnie w terenówce. Wsiadłam do niej rzucając torbę na tylne siedzenie. Bro ruszył w kierunku szkoły, nie zwracając na mnie uwagi. Oboje byliśmy poddenerwowani. Lekcje i przerwy minęły tak samo jak zawsze, czyli nudno. Po tych przeklętych siedmiu godzinach poszłam na trybuny. Chłopcy mieli trening, a ja nie miałam podwózki. Musiałam czekać. Wyjęłam telefon i napisałam SMS'a do taty.

Do: Tata
Hey, wszystko w porządku? :)

Od: Tata
Cześć skarbie. Tak w porządku. Wiem, że babcia umarła i już dawno załatwiłem wszystkie formalności odnośnie jej pogrzebu. Będzie jutro rano. Przepraszam, że nie mówiłem ci tego wcześniej, ale miałem dużo na głowie...

Jutro jest jej pogrzeb. Czyżby o to chodziło alfie? Pomyślałam dotykając rany. Spojrzałam na parking. Był tam Derek, opierał się o swoje auto. Kurwa. Przeklnęłam w myślach. Zignorowałam go i skupiłam się na grze. Scott był bardzo zwinny i szybki. Nagle jego oczy przybrały bursztynowy kolor. Zapewne pod wpływem emocji. Stiles podbiegł d przyjaciela i wyprowadził go z boiska. Prócz mnie, tej sytuacji przyglądał się TBBW. Nasze spojrzenia się spotkały. Wstałam i podeszłam do niego.

- Po co przyjechałeś?

- Bo musimy jechać. - powiedział łapiąc mnie za ręke. Otworzył mi drzwi od auta i usiadł na miejscu kierowcy. Ruszył w nieznanym mi kierunku. Próbowałam określić gdzie jestem, obserwując zmieniające się otoczenie. Dotarliśmy do szpitala. Zielonooki prowadził mnie w nieznaną mi stronę. Weszliśmy do "pokoju" , w którym siedział na wózku inwalidzkim mężczyzna. Jego widok sprawił, że po moich plecach przebiegł dziwny dreszcz. Twarz na prawej połowie miała liczne blizny, oczy były pozbawione życia, a jego spojrzenie puste i obojętne.

- To jest Peter Hale. Mój wuj. -
Skoro Derek wcześniej zabronił mi się z nim spotkać, to dlaczego pozwolił mi teraz? Niezwykle mnie to zastanawiało. Poczułam znajomy mi zapach. Taka sama woń towarzyszyła mi podczas każdego spotkania z czerwonooką bestią. Może to on? Przebiegło mi przez głowę. Nie, to niemożliwe. Przecież jest sparaliżowany. Jak niby miał się przemienić, a co dopiero biegać po lesie, zabijać ludzi i zmieniać w wilkołaki? Spojrzałam na czarnowłosego, on też był zamyślony, jego spojrzenie w stosunku do wuja było bardzo.... dziwne. Miałam wrażenie jakby coś mu próbował przekazać. Jakąś wiadomość. Wyszłam. Uznałam, że Derek chciałaby "porozmawiać" z wujem na osobności. Skierowałam się w stronę jego auta i oparłam o maskę. Grzecznie czekając, bawiłam się swoimi włosami zatracając się w domysłach i przemyśleniach. Szkoda, że to nic nie dało. Z szpitala wyszedł czarnowłosy.

- Wcześniej mi nie pozwalałeś się z nim spotkać. Czemu mogłam to zrobić teraz? Po za tym mówiłeś, że mógłby mi coś zrobić. Niby jak, skoro jest kompletnie sparaliżowany? I dlaczego tak mnie przed nim ostrzegałeś? - zasypałqm go pytaniami.

- Czułaś coś podejrzanego? - zignorował mnie. Nienawidzę tego. Pokiwałam twierdząco głową. Tyle mu wystarczy. Wsiadłam do auta. Przymknęłam oczy i oparłam głowę o zimną szybę. Byłam znużona. Moja głowa pękała z niewyjaśnionego powodu. Mimo to czułam się błogo. Po jakimś czasie zasnęłam.

Byłam na boisku przed szkołą. Przede mną stał Derek, trzymał mnie za dłonie i prowadził na trybuny. Usiadł i od razu położył się pozwalając, bym nad nim dominowała. Złapałam skrawek jego koszulki i ściągnęłam mu ją. Złapał mnie w tali i namiętnie pocałował. Poczułam silne pożądanie. Moje dłonie błądziły po jego karku. Spojrzałam na nie, moje paznokcie zmieniły się w pazury, a całe ręce pokrywało futro. Poczułam jak mój pysk się wydłuża. Nie! Nie teraz! Krzyczałam w myślach. Odwróciłam się od zielonookiego. Opadłam na cztery łapy. Teraz obok Dereka stał Stiles. Rzuciłam się na brata rozrywając jego brzuch na kawałki. Stiles! Nie! Derek odrzucił mnie od ciała mojego bliźniaka. Jego też zaatakowałam. Przez chwilę siłował się z moim pyskiem. Wbiłam pazury w jego brzuch, dzięki czemu puścił. Ugryzłam go w szyję szamocząc nią na wszystkie strony. Jego głowa upadła 20 metrów od jego ciała...

____________________________________
Jak wam się podoba nowy rozdział? Trochę... krwawy. Chciałabym wam podziękować za to, że komentujecie i wogóle czytacie moje wypociny :D. Pozdrowionka /Brokulowa ;)

I'm fine...maybe |Teen Wolf|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang