Rozdział 48

2.8K 172 15
                                    

*Perspektywa Derek'a*

Po tym czego się dowiedziałem byłem wkurwiony. Jakim chujem Scott pracuje dla Gerarda?! Jaki poziom debilizmu trzeba osiągnąć, żeby ufać Gerardowi?! Idąc tak poczułem bardzo ostry zapach krwi i Scy. Kierując się nim dobiegłem do pomieszczenia gospodarczego. Wszedłem do środka i zauważyłem nieprzytomną Scarlett. Uklęknąłem przy niej i szybko zbadałem radny. Krwawe rozcięcie na szyi wyglądało dużo gorzej niż wcześniej, dodatkowo zauważyłem, że ktoś jej wbił sztylet w ramię. Wziąłem ją na ręce i już miałem wychodzić, kiedy zauważyłem ostrze. Będzie lepiej, jeżeli to ja go wezmę. Wyniosłem ranną z posterunku i pobiegłem do przychodni doktora Deaton'a. Wpadłem do środka i nie zważając na szczekanie psów i syczenie kotów, ułożyłem ją na stole operacyjnym. Nim się obejrzałem zza drzwi wyszedł doktor. Widząc stan Scar, od razu przeszedł do oczyszczania ran.

- Dostała specyficznym ostrzem. - wytłumaczyłem szybko.

- Masz go ze sobą?

Podałem mu sztylet. Czarnoskóry dogłębnie mu się przyjrzał, a następnie odłożył na bok.

- Jest to stop srebra i wilczego ziela. Sądzę, że masz pojęcie jak te dwa składniki działają na wilkołaki. Dodatkowo ma nacięte gardło. Na szczęście nie jest ono przerwane, lecz pewne jest to, że każdy oddech sprawia jej potworny ból.

- Co należy zrobić?

- Zaszyję rany, żeby się szybciej goiły i usunę pękniętą skórę dookoła rozcięć.

- Jak?

- Wypalę.

I wziął się do pracy. Tak jak mówił wcześniej, zszył rany, a następnie wysypał trochę proszku na okolice rozcięć, a później podpalił. Scy zaczęła krzyczeć i płakać, nie odzyskując przy tym świadomości. Nie mogłem patrzeć na jej ból. Kiedy skóra dookoła ran się zwęgliła, Deaton przemył ją i założył opatrunek.

- Jak długo będzie nieprzytomna?

- Około dwóch, trzech dni. Podłączę jej kroplówkę, jest strasznie osłabiona.

I wyszedł z pomieszczenia. Spojrzałem na dziewczynę. Jej skóra była dużo bledsza niż zwykle, wręcz biała, gdzieniegdzie jej włosy sklejała krew, na policzkach widoczne były ślady po łzach. Czemu ona musi tak cierpieć? Złączyłem nasze dłonie i zacząłem zabierać jej ból. Było go bardzo dużo, a najgorsze było to, że prócz bólu fizycznego, towarzyszył jej ból psychiczny. Kciukiem wytarłem ślady po łzach. W tym momencie do pokoju wszedł doktor. Założył Scar wenflon, a następnie podłączył do kroplówki.

- Zostawię cię z nią. - obwieścił i wyszedł z pomieszczenia.

W tym momencie jej telefon zaczął wibrować, dając o zrozumienia, że ktoś dzwoni. Pośpiesznie wyjąłem go z jej kieszeni i odebrałem.

- Halo? Scy? Wszystko w porządku? Gdzie ty jesteś? Żyjesz? - zaczął Stiles.

- Jest nieprzytomna. Przed chwilą Deaton skończył opatrywać jej rany. Jest w ciężkim stanie i będzie nieprzytomna przez parę dni. - odpowiedziałem.

- Jesteście w lecznicy?

- Tak.

- Zaraz tam będę. - i się rozłączył.

Westchnąłem pod nosem i zabrałem jej kolejną porcję bólu. Niedługo potem do lecznicy wpadł Stilinski.

- Co jej się stało?

- Matt się jej stał. - odwarknąłem.

- Miły jesteś. - przewrócił oczami i usiadł po drugiej stronie stołu operacyjnego. - Jak myślisz, kiedy będę mógł ją zabrać do domu?

I'm fine...maybe |Teen Wolf|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz