Rozdział 16

5.4K 306 28
                                    

Odsunęłam się od niego, rzucając ledwosłyszalne "przepraszam". Położyłam się na szarej sofie. Byłam zmęczona tym wszystkim. Ledwo przymknęłam oczy, a już udałam się do krainy Morfeusza.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okno zastępujące ścianę. Podniosłam się i przyciągnęłam. Zobaczyłam na stole zgiętą kartkę. Wzięłam ją do ręki i odczytałam treść.

Nie idziesz dziś do szkoły, zostajesz u mnie. Ubrania masz w łazience. NIE WOLNO CI NIGDZIE WYCHODZIĆ. Wrócę około południa.

Derek

Krótko, zwięźle i przejrzyście. Cały Derek. No niestety musisz się z tym pogodzić. Skierowałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic, wykorzystując męski żel i szampon. Ubrałam się w przygotowane przez wilkołaka ciuchy. Znowu był w moim domu. Były to szare getry, t-shirt w kolorach USA i czarna, kocia bluza. (dop. autora: już ją znacie). Wysuszyłam i uczesałam włosy. Potem poszłam do kuchni i przygotowałam sobie tosty z serem. Posprzątałam po sobie i zerknęłam na telefon. 12.17. Po zjedzonym śniadaniu było mi strasznie gorąco. Moje ciało domagało się wysiłku fizycznego, więc ściągnęłam zbędną bluzę i zaczęłam wykonywać podstawowe ćwiczenia. Brzuszki, skłony i pąpki, które o dziwo udały mi się. Czułam przyjemny ból spowodowany wzmacnianiem się tkanki mięśniowej. Chętnie bym się przebiegła, ale nie mogę... może jednak bym wyszła? Przecież co złego może się stać? Scarlett, lepiej nie. Znowu się pokłócicie. Skoro nie pozwolił, napewno miał jakiś powód. A tak wogóle to co on robi? Zgaduję, że jak wróci i tak nie będzie chciał powiedzieć. Zrezygnowałam z biegu i poszłam napić się wody. Po treningu ubrałam kocią bluzę, bo zrobiło mi się chłodno.Już trochę znudzona rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na półce z książkami. Podeszłam do niej i zaczęłam przeglądać światy w jakich mogłabym się zatopić. Po długim namyśle wybrałam książkową wersję filmu "Zielona Mila". Pamiętam, iż w filmie się zakochałam. Nie wiem, ile czasu spędziłam przy lekturze, ale zdecydowanie za mało. Źródlem przerwania mojego relaksu był dzwonek do drzwi. Poszłam do nich i je otworzyłam. U progu stał Stiles.

- Co ty tu robisz?

- Derek kazał mi cię stąd zabrać. A po za tym porozmawiamy sobie w domu. - powiedział prowadząc mnie do jego auta. Usiadłam z tyłu, bo z przodu siedział Derek. Wyglądał, jakby zaraz miał umrzeć.

- O mój boże. Co ci się stało?! - spytałam ze strachem i troską w głosie.

- Potem ci powiem. - odpowiedział. W tym czasie mój bliźniak dzwonił do swojego najlepszego przyjaciela.

- Scott pośpiesz się! Co ja mam zrobić? On już śmierdzi! JAK ŚMIERĆ! - po tych słowach trzepnęłam go w głowę i warknęłam.

- Skup się na drodze. - po chwili ciszy brązowooki przekazał nam, gdzie jedziemy. Po podróży mój brat wprowadził Dereka do ośrodka weterynaryjnego, w którym pracuje Scott. Derek usiadł na podłodze i odchylił głowę. Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie z tym samym nieodgadnionym uczuciem. Przyznaję, że powoli domyślam się co ono oznacza.

- Co teraz mamy zrobić? - spytałam obserwując pogarszający się stan wilkołaka.

- Czekamy. - odpowiedział mój brat.

- Skoro tak to może w końcu jeden z was mi wytłumaczy co się stało?! - uprzejmie spytałam. Stiles opowiedział mi o nowej łowczyni, która strzeliła w zielonookiego. Nie był to zwykły nabój. Jest zrobiony ze srebra i zawiera wilcze ziele. Wstałam i zaczęłam zataczać co raz większe koła po gabinecie. Z jednej strony byłam wkurwiona, a z drugiej smutna. Dlaczego? Bo mój wilczy idiota poszedł szukać alfy SAM i został postrzelony przez co teraz umiera. Na potwierdzenie moich rozmyślań Derek zwymiotował co najmniej pół litra czarnej krwi.

- Fuj! Co to jest?! - spytał Stiles

- Mój organizm się broni. - wychrypiał. - Musimy przygotować plan B na wypadek, gdyby Scott nie zdążył.

Nie miałam pojęcia o co mu może chodzić,dopóki nie przewiązał na swoim bicepsie tasiemki...

- Nie, nie, nie! Nie możesz! - wykrzyknęłam.

- A o co mu chodzi? - jaki on jest czasami tępy. Na szczęście tylko czasami.

- Ty, odetniesz mi rękę. - powiedział wskazując na mojego brata.

- Ja?! Dlaczego ja?! Czemu chcesz się pozbawić ręki?!

- A co? Boisz się krwi?

- Nie, tylko odciętych kończyn!

- Czy was pojebało już do reszty?! Nie ma innego sposobu?! - zignorowali mnie.

- Bez ręki moje ciało się uzdrowi. -powiedział wyciągając piłę. Stiles wziął niepewnie maszynę i przyłożył do taśmy na ramieniu Dereka. O mój boże. Nie! Pomyślałam kuląc się, tyłem do nich. Mój brat odpalił piłę i wtedy do pomieszczenia wpadł zdyszany Scott.

- Co wy do cholery robicie? - bliźniak odsunął od skóry ostrze. Pobiegłam do brązowookiego wilkołaka i przytuliłam się do niego cały czas powtarzając "dziękuję". Tak samo szybko jak się przy nim znalazłam, w takim samym tępie od niego odskoczyłam. Na początku był zdziwiony, lecz potem uśmiechnał się ze zrozumieniem skacząc wzrokiem to na Dereka, to na mnie. Podał nabój zielonookiemu, który go przepołowił i wysypał jego zawartość na ranę. Mierzył mnie i Scotta podejrzliwym i wściekłym spojrzeniem. Szybko odzyskał siły i uleczył swoje ciało. McCall i Stylińsky opuścili pomieszczenie zostawiając nas samych. Byłam bardzo szczęśliwa z powodu, iż a) Hale przeżył i b) nie musiałam patrzeć na krwawą masakrę piłą mechaniczną.

- Dlaczego tak zareagowałaś na jego widok?! - warknął.

- Nie rozumiem. Czemu jesteś taki wkurwiony?

- DLACZEGO TAK ZAREAGOWAŁAŚ NA JEGO WIDOK?! - tym razem się na mnie wydarł.

- Po pierwsze nie krzycz na mnie! Po drugie dlatego, bo cieszyło mnie, że wkońcu się ogarniecie i nie będę oglądała kolejnego rozlewu krwi! - też wykrzyczałam. Nie rozumiem go. Czemu on się tak zachowuje?

- Po za tym co cię obchodzi, do kogo się przytulam, a do kogo nie?! Gdybym się z kimś umówiła też byś się wściekł?!

- Tak!

- A to niby dlaczego?! - w tym momencie dosłownie ugryzł się w język. Uspokoił się i bezsłowa wyszedł. Aha! Spoko! Proszę bardzo! Zachowuj się jak przedszkolak! Zamiast rozwiązać problem po prostu go olewasz! Wychodzisz i masz wszystko w dupie! Krzyczałam w myślach. Pobiegłam do jeep'a mojego brata. Niestety był tam też Scott i TBBW. Omiotłam spojrzeniem całe towarzystwo. Bliźniak i jego przyjaciel byli skrępowani atmosferą jaką wprowadziłam z Hale'm. Nieświadomie warknęłam poirytowana. Podróż do domu Scott'a minęła nam w ciszy.

- To cześć. - powiedział wychodząc.

- Nie zostawiaj mnie z nimi. - jęknął mój brat. Wkurzona trzepnęłam go w głowę, a Derek walnął jego czołem o kierownicę. - Ałaaa! Za co?!

- Wiesz za co! - warknelismy w tym samym czasie. Uśmiechnęłam się pod nosem, taki sam gest zauważyłam u wilkołaka. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Mój brat odwiózł zielonookiego do domu. Wyszedł z terenówki, a ja poszłam za nim tłumacząc, że idę po ciuchy, które tam zostawiłam. Wzięłam poplamione krwią ubrania i krótko się żegnając chciałam wyjść, lecz czarnowłosy uniemożliwił mi to. Zagrodził mi drogę, a następnie przygwoździł do ściany. Serce mi waliło, a policzki pokrył rumieniec. Derek przysunął się.

- Pytałaś mnie, czemu bym się wściekł gdyby ktoś inny cię dotykał, lub z tobą umówił. Otóż dlatego, bo.... jesteś moja. - wyszeptał mi do ucha. Pozwolił mi odejść, a ja wręcz wybiegłam z domu przytulając do siebie ubrania.

____________________________________
Co sądzicie o "wyznaniu" Dereka? Spokojnie, za szybko się nie prze liżą xD. Koniecznie piszcie swoje opinię. To bardzo motywuje i dodaje pomysłów do dalszego pisania ^^. Pozdrowionka mordeczki
/Brokulowa

I'm fine...maybe |Teen Wolf|Where stories live. Discover now