Rozdział 12

5.7K 315 20
                                    

Mój brat zadzwonił do naszego taty i "z grubsza" opisał sytuację. Była godzina 4.07 powoli zaczynało się przejaśniać. Policja szukała Dereka, a my czekaliśmy na dalszy bieg wydarzeń. Szeryf próbował nas wygonić do domu, ale nie wychodziło mu to. Miał za dużo na głowie, żeby jeszcze się nami zajmować. Po za tym odnaleźliśmy drugą połowę ciała, więc powinniśmy zostać. Chociażby, po to, żeby nas przesłuchać. Po bliżej nieokreślonym czasie znaleziono czarnowłosego wilkołaka i zamknięto go w radiowozie. Stiles pobiegł do pojazdu, a ja uczyniłam to samo. Wolałam mieć pewność, że nie zrobi nic głupiego.

- Nie boje się ciebie. - powiedział "pewnie" bliźniak. Hale posłał mu spojrzenie, którego nie powstydziłby się żaden alfa. - Okey, może jednak się boję. - idiota. Traci cenny czas.

- Zamordowałeś ją? - spytałam - pokręcił przecząco głową.

- To czemu ją zakopałeś pod swoim domem obwlekając miejsce pochówku jakąś nicią? - po tych słowach tata wyciągnął brązowookiego z pojazdu. Wiedziałam, że mnie też to czeka, więc szepnęłam szczere - Przepraszam, odwiedzę - na co się do mnie przelotnie uśmiechnął. Szybko sama wysiadłam z wozu dosłownie w ostatnim momencie. Oddaliłam się trochę od pojazdu i przez chwilę przyglądałam mu się. Niewiele udało mi się dostrzec wszystko przez przyciemniane szyby. Tęsknym wzrokiem odprowadziłam odjeżdżające auto i ruszyłam za chłopcami, którzy kierowali się w stronę terenówki mojego bro. Odwiózł Scott'a do jego domu i zaczął swój monolog.

- Scarlett. Moja kochana jedyna siostrzyczko. Zauważ proszę, że ten koleś to przestępca, morderca i do tego jeszcze wilkołak! Jego czyny mówią same za siebie! Jemu nie wolno ufać! A tobie nie wolno się z nim spotykać!

- Ale....

- Nie przerywaj mi! Widziałem jak na niego spojrzałaś! I nie wykręcisz się! On jest niebezpieczny! Nie chcę, aby z tobą zrobił to samo co z tamtą dziewczyną... - a co jeżeli Stiles ma rację? Co jeżeli Derek to naprawdę morderca, a to co mi mówił to zwykłe bajki? Odezwał się mój zdrowy rozsądek. Nic nie poradzę na to, że mnie do niego ciągnie i to w dość specyficzny sposób. Nie pod względem jego wyglądu chociaż nie ukrywajmy, jest mega przystojny, ale dlatego bo jest dla mnie istną tajemnicą. Zagadką, którą pragnę rozwiązać. Dojechaliśmy. Za niedługo mam szkołe. Ughhh. Pobiegłam do łazienki. Wykonałam całą poranną toaletę. Włosy doprowadziłam do codziennego ładu i nałożyłam makijaż, skutecznie zakrywajac moje zmęczenie. Ubrałam się w bordowy sweter z napisem "Chocolate don't ask. Chocolate uderstand." i białe rurki. Gotowa chwyciłam mój plecak i zeszłam na dół. Stiles robił śniadanie. Były to zwykłe kanapki, położył je na stole obok gorącego kubka z herbatą. Już miałam chwycić jedną z bułek, ale Zaraz, zaraz... on coś mówił o wojnie. Ostrożności nigdy za wiele. Dokładnie obejrzałam bułkę i jej zawartość, powąchałam, czy coś nie jest zepsute, albo czymś nasiąknięte z rodzeństwem nigdy nic nie wiadomo, cały czas przysłuchując się biciu serca mojego brata. Nie było nic podejrzanego. Ugryzłam. No nic, po za tym, że mi smakowało. Wsunęłam dwie bułki. Brązowooki robił to samo. Może zapomniał? Upiłam spory łyk herbaty i od razu ją wyplułam do zlewu, przemywając język wodą. Fuj. Użył soli zamiast cukru. Śmieszyła go moja reakcja.

- Może wygrałeś bitwę, ale wojna wciąż trwa. - ostrzegłam go. Poszedł do łazienki żeby się ogarnać. W tym czasie założyłam przetartą, ciemno brązową kurtkę i kozaki w tym samym kolorze. Po powrocie mojego bro pojechaliśmy do szkoły. Zmarnowałam tam 7 godzin swojego życia. Co jakiś czas przysłuchiwałam się rozmowom chłopaków na temat aresztowanego Dereka, albo wymiany poglądów dziewczyn na temat chłopców. Po skończonych lekcjach musiałam się wytłumaczyć mojemu bratu.

- Dziś nie wracam z tobą do domu.

- Czemu?

- Bo od rana jestem zdenerwowana i muszę ochłonąć na łonie natury. - wymyśliłam na szybko.

- Do lasu jest kawał drogi. Podwiozę cię!

- NIE! To znaczy nie. - poprawiłam się widząc niezrozumienie w oczach Stiles'a - po prostu wole się tam przejść - jakoś nie bardzo mi wierzył, ale ustąpił i pojechał. Komisariat policji był dużo bliżej szkoły,aniżeli lasu, a z mojego domu bro mógłby mnie przyłapać. Doszłam tam w około 20 minut. Przywitałam się uprzejmie z policjantką.

- Dzień dobry.

- Witam, w czym mogę ci pomóc?

- Ja chciałabym odwiedzić wasz ostatni nabytek. - uśmiechnęłam się do niej promiennie.

- Przykro mi, ale nie mogę cię tam wpuścić.

- Ohh błagam. Proszę pozwól mi do niego iść. - spojrzała mi w oczy, nie wiem co w nich widziała, ale się uśmiechnęła i pozwoliła mi przejść.

- Masz tylko 5 minut.

- Dziękuję ci - i pobiegłam do Dereka.

- Mówiłam, że przyjdę.

- Cześć Scarlett. - po jego tonie i błysku w tęczówkach uznałam, że nadal był na mnie zły, albo wściekał się na kogoś innego.

- Cały czas się gniewasz?

- Nie na ciebie. Rozumiem, że trudno ci z tymi nowymi umiejętnościami i z niedawną stratą i potrzebujesz takich momentów samotności... - powiedział podchodząc do krat. Złapał mnie za rękę. Jego dotyk był taki przyjemny.

- Tęskniłam za tobą. - wyrwało mi się. Kurwa znowu! Czemu ja nie potrafię przy nim trzymać języka za zębami?! Ale ze mnie idiotka!

- Ja też. - tego to już się wogóle nie spodziewałam. Moje policzki przybrały kolor piwoni. Opuszkami palców dotknął mojej skóry, kreśląc na niej kółka w okolicach nosa i szczęki.
- Masz jeszcze tylko 30 sekund. - poinformowała mnie czarnowłosa policjantka i zaczęła odliczać.

- Muszę lecieć. Do zobaczenia - odsunęłam się od niego i wybiegłam z pomieszczenia. Usłyszałam jeszcze tylko jak wyszeptał "do zobaczenia". Pożegnałam się z kobietą i ruszyłam w stronę domu. Serce waliło mi z niesamowitą szybkością tak niesamowitą jak jego oczy. Podczas powrotu do domu rozmyślałam o czarnowłosym. Zachowujesz się jak jakaś dziewczyka z podstawówki. Skarciłam się w myślach. W końcu dotarłam do domu. Wzięłam sok z czarnej pożeczki i wypiłam duszkiem. Przywitałam się z bratem przytulając go. Wykonałam swoją pracę domową przy okazji ucząc się do przyszłego sprawdzianu. Po wszystkim poszłam do łazienki obmyłam twarz, umyłam zęby i zrobiłam jeszcze inne pierdoły. Przebrałam się do pidżamy. Opadłam na łóżko i pomimo wczesnej godziny, czyli 18 poszłam spać.

Przeciągnęłam się leniwie zerkając na budzik. 3.08. Ughhh czemu się obudziłam? Wsłuchałam się w ciszę. O moje uszy obiło się czyjeś bicie serca. Moje nozdrza wyczuły jakąś woń. Znam ten zapach... Wstałam z cieplutkiego łóżeczka i oświeciłam światło. Moim oczom ukazał się ten sam czerwonooki wilkołak. Miałam zamiar krzyczeć, ale zwierzę złapało mnie za gardło uniemożliwiając mi to. Przygniótł mnie do ściany i...

____________________________________
Jak wam się podoba nowy rozdział? Jutro Halloween. Obchodzicie? Ja tak ;)

I'm fine...maybe |Teen Wolf|Where stories live. Discover now