#4 Pełnia

701 45 0
                                    

Dziś mija półtora tygodnia jak tu jestem, dziś również jest pełnia, to źle wróży. Dezy chyba miał rację, zaczynam wariować, robić rzeczy typowe dla psów, coś czego nigdy nie robiłam, jest źle, bardzo niedobrze. Na pełnię ma przyjść brat Florka. To moja trzecia pełnia w życiu jako wilk - pierwsza przemiana była dopiero kiedy miałam 19 lat - żadnej nie pamiętam, ale wszyscy mówili że nie byłam sobą, atakowałam ich i ogółem zachowywałam się jak typowy wilk. Czyli trochę jak po dobrej imprezce - nic nie pamiętasz i zachowujesz się zupełnie inaczej - tylko że to jest podczas każdej pełni i bez alkoholu.

Właśnie wracamy od weterynarza i w końcu bez gipsu, później idziemy na spacer, a o ósmej wieczorem ma przyjść Dezy. Dzień zaplanowany, czyli nie zmienię dziś postaci, szlag, mam pewne obawy co do nocy i tego co mówił młodszy Skowron, co jeśli to pogorszy sprawę?

Była 16, Florian siedział w swoim pokoju na białej sofie, drzwi były uchylone, a on gadał sam do siebie. Chciałam mu powiedzieć, że taka rozmowa ze sobą jest chorobą, ale i tak by nie zrozumiał, więc sobie odpuściłam. Po dłuższym słuchaniu go doszłam do wniosku, że ma chyba wymyślonych przyjaciół, bo mówi jakby do kilku osób, nie jest z nim dobrze. Jednak nie przerwałam mu, niech sobie robi co chce, ja idę na dwór.
- Ej Flo, otwórz mi drzwi - powiedziałam
- Ksenia, co jest? - no tak, on słyszy tylko szczekanie, od kiedy dowiedział się jak mam na imię to tak do mnie mówi, na szczęście
- Wypuść mnie na dwór człowieku - on w odpowiedzi tylko mnie pogłaskał - ty jesteś głupi czy tylko udajesz? Drzwi otwórz! - zaczęłam je drapać
- To czemu nie mówisz od razu? - mój Boże pomyślałam, nareszcie je otworzył. Spróbuj się z takim dogadać, szkoda że to jego brat jest wilkiem, a nie on, byłoby łatwiej, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Wyszłam na dwór, późna zima to trochę chłodno, ale pogoda dopisywała, biegałam jakieś pół godziny, gdy usłyszałam kota. Instynktownie zaczęłam go gonić, kurde, nie jest dobrze, jednak Dezy miał rację. Pięć minut później biegałam jak szlona wokół domu, to chyba był pewnego rodzaju rewanż za ten cały tydzień. Zatrzymałam się dopiero gdy usłyszałam otwierające się drzwi, z domu wyszedł Florek ze smyszą i obrożą w jednej ręce, drugą zakluczał dom, po czym wyjął telefon. Wykożystałam moment, skoczyłam na niego, on się przewrócił a ja czmychnęłam z jego telefonem. Zaczął mnie gonić i krzyczeć "chodź tu!" i "oddaj to!" ale ja nie zwracałam na to najmniejszej uwagi, ogółem było zabawnie. Pobiegłam za dom i kiedy byłam po drugiej stronie stał mi na drodze, pewnie myślał że się zatrzymam, ale ja przebiegłam mu pod nogami tak że przewrócił się na twarz. Chyba go wykończyłam tum bieganiem, bo się nie podniósł, też byłam zmęczona więc podeszłam do niego, położyłam telefon obok i czekałam na jego reakcje, miał zamknięte oczy ale był przytomny, wiem to. Chłopak obrócił się na plecy, a ja położyłam się tak że głowę miałam na jego torsie. Jego szybki i nierównomierny oddech oraz tępo bicia serca wskazywały na jego zmęczenie, dłużej biegałam od niego a jestem mniej zmęczona.
- Stary, popracuj nad kondycją. Nie martw się pomogę ci - wybęłkotałam, ale to co on słyszał ciężko nazwać, coś pomiędzy szczekaniem a skomleniem
- To co? Na spacer nie idziemy? - zapytał
- Chyba śnisz - wstałam, on zrobił to samo, wzięłam smycz i mu podałam - idziemy czy tego chcesz czy nie!
- Czyli jednak - założył mi obrożę i poszliśmy. Byliśmy w parku, spacer nie był długi tylko jakieś 3-4 kilometry, zajęło nam to jednak resztę popołudnia, bo szliśmy strasznie wolno. Nawet nie zauważyłam jak zrobiło się ciemno, podczas powrotu do Florka zadzwonił Dezy, że czeka i "gdzie my się podziwamy?!",

Była 20:38 młodszy z braci spojżał przez okno, też to zrobiłam, księżyc i to w całej okazałości
- Zacznie się około dziewiątej - powiedział do bruneta, jak i do mnie. On ma 21 lat (wiem że ma mniej ale to na potrzeby ff) więc już pewnie opanował swoją wilczą naturę w czasie pełni, ale ja nie, nie wiem czy u każdego to wygląda tak samo, ale mam nadzieję że Dezy jakoś mi pomoże... Pozostało czekać.

20:58 - jeszcze nic się nie dzieje
20:59 - cały czas nic
21:00 - Dezy poszedł po coś do kuchni
21:01 - znów to uczucie jak przy ostatniej pełni
21:02 - ktoś wtargnął na mój teren! Jestem tutaj alfą, trzeba pokazać kto tu rządzi, chwila to Dezy
21:03 - ostatnie co pamiętam to wilk na moim terytorium

~PP Florka~

Dezy zmienił się w wilka, nie było zbyt długo spokoju, Ksenia zaczęła na niego warczeć i szczekać, a po chwili on na nią. To nie mogło się dobrze skończyć, nie trzeba było długo czekać zanim doszło do rzucania się sobie do gardeł, nie miałem nic, żeby ich rozdzielić, jedyne co mogłem zrobić to stanąć między nimi co też uczyniłem. Po kilku sekundach przestali, ale Dezy ugryzł mnie w przedramię, a Ksenia w rękę, on puścił niemal natychmiast, a ona zaciakała uścisk póki Dezy nie szczeknął

~PP Kseni~

Ugryzłam Florka, nie wiem jak to się stało, ogarnęłam się dopiero jak Dezy krzyknął "puść!", jednak smak krwi pobudził moje zmysły, chciałam jeszcze kosztować się w tej cieczy.

~PP Florka~

Ksenia zrobiła krok w tył, ale już po chwili się na mnie rzuciła i jeszcze bardziej pocharatała mi rękę. Dezy jednak ją odciągnął, nie zwracałem uwagi na krwawiącą rękę, oni mogą się pozabijać, co prawda to jest już kolejna pełnia Dezego, już trzeci rok się zmienia, ale nadal zdarza mu się że jest agresywny, panuje nad tym, ale w takiej sytuacji to chyba niewykonalne. Wziąłem kagańce, brat zawsze przynosił w razie potrzeby, do Kseni miałem drugi, nawet nie wiem po co, ale teraz się przydał. Założyłem najpierw jej, myślałem że Dezy się opanuje, ale on nie przestał, szybko założyłem mu kaganiec. Przez chwilę szarpali się z nimi i uspokoili się, a ja w tym czasie próbowałem zatamować krwotok, nie było mi jednak dane zrobić to dokładnie, gdyż zaczęli się drapać nawzajem. Co prawda drapanie nie jest aż takim mocnym atakiem jak gryzienie, ale zawsze, wziąłem smycze i ich przypiąłem na dwóch końcach pokoju. Kiedy przypinałem Ksenię próbowała się wyrwać, było mi coraz słabiej, nie wiem czy przez utratę krwi czy ze zmęczenia, podczas jej szrpaniny zachaczyła pazurami o moją ranę. Zacząłem szukać drugiego bandażu gdyż ten rozszarpała, nie znalazłem nic, szedłem do łazienki poszukać jakiegokolwiek, ale zrobiło mi się strasznie słabo chyba zemdlałem, bo później była już tylko ciemność.

Hejoszki! 1068 słów bez opisu, rekord xD To się porobiło - Florian się wykrwawia i nie ma kto mu pomóc, co teraz? Wilki widzą duchy, teraz się zastanawiajcie czy przeżyje, ja zua. Do świtu, a tym samym do przemiany zostało 7 godzin.
Papatki!

WilczaWhere stories live. Discover now