(1)

5.3K 286 98
                                    

        W 845 roku poczucie bezpieczeństwa, jakie znała ludzkość zostało zachwiane, a potem zniszczone całkowicie, przez atak kolosalnego tytana. Od tej pory – pierwszy raz od stu lat – tytani zaatakowali. W tamtym czasie Korpus Zwiadowczy stacjonował poza murami. Nim ktokolwiek zdążył wykrzyknąć jego nazwę, tytani wdarli się przez mur i znajdowali się głęboko na terytorium ludzi. Eren Jeager stał sparaliżowany strachem, jak wielu innych, którzy znaleźli się w takiej samej sytuacji. Razem z jego przyjaciółmi udało mu się bezpiecznie dotrzeć na statek, jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia.

        Tego dnia wielu ludzi poniosło śmierć, nie tylko zwiadowcy, bezpośrednio zmagający się z tytanami. Erenowi nie przysporzył niczego poza bólem i stratą. Gorycz wypełniła mu usta, kiedy uświadomił sobie, że już nigdy nie powróci do domu. W bezsilnej złości, głośno głosił śmierć tytanów, a współpasażerowie patrzyli na niego z przerażeniem.

        Jednak poprzysiągł zemstę, i tak, został skierowany do 104. Oddziału Kadetów. Tak jak wielu innych młodych ludzi, którzy dołączyli tu razem z nim, miał pewien wyraźny cel. Chciał wytępić tytanów, na zawsze zniszczyć ich gatunek. Za wszelką cenę chciał bronić całą ludzkość przed niebezpieczeństwem. Zapał i odwaga nie opuszczały go przez całe pięcioletnie szkolenie. Wiele razy szydzono z niego z tego powodu, przezywając go „Debilem, któremu spiesznie do śmierci".

        W miarę jak mijały kolejne tygodnie, tylko dawał innym powody, by mogli tak sądzić, ale jednocześnie on coraz bardziej utwierdzał się w swoim postanowieniu. Latem 850 roku, wraz z jedenastoma najlepszymi kadetami, wstąpił w szeregi osławionego, choć aktualnie okrytego hańbą Korpusu Zwiadowczego, by przywrócić mu dawna sławę.

        Jego zapał i determinacja, na początku budziły pewną niechęć i wywoływały pobłażliwe uśmiechy, na twarzach starszych zwiadowców, którzy swoimi doświadczeniami na polu bitwy udowadniali, że ludzkość nie ma szans w starciu z potężniejszym wrogiem.

        Dopiero po wielu miesiącach spędzonych wśród szeregów najlepszego z oddziałów, przeżywając wiele sytuacji, kiedy życie jego lub jego towarzyszy wisiało na włosku, na własnej skórze dowiedział się, czym dla nich byli tytani. 

        Ale mimo to, wciąż nie mógł uwierzyć, że świat poza murami może być jednocześnie tak piękny, ale też okrutny. Przemierzali pola porośnięte trawą oraz tajemniczo pachnącymi ziołami. Cień, rzucany przez rosnące tu i ówdzie drzewa dawał ukojenie przed słońcem. Stojąc na niebie, niezmąconym oceanie błękitu, zalewało wszystko wokół oślepiającym blaskiem. Obserwował ptaki szybujące wysoko w górze, zastanawiając się czy razem z nimi szybują dusze poległych.

        Dzień był piękny, ale nie dla nich. Dla Zwiadowców każda droga powrotna oznaczała żałobny orszak. Na każdą wyprawę wyruszali z małymi oddziałami, a wracali z jeszcze mniejszymi. W tym wypadku nie było inaczej. Od początku wiedzieli, że to samobójcza misja. 

        W końcu, po paru stajaniach jazdy, na horyzoncie ukazały się ruiny starej wieży, dające częściowe schronienie i miejsce na postój. Wozy z ciałami zazgrzytały podczas hamowania, przynajmniej na moment kończąc swój żałobny marsz.

        Postój ogłosił dowódca Erwin, jadący na przedzie kolumny. Eren, idąc za przykładem innych, zeskoczył na ziemię, by uwiązać konia do pobliskiego płotu. Większość oddziału, w milczeniu, zaczęła uwijać się, by jeszcze przed zmrokiem rozbić obóz. Wszyscy wyglądali na spokojnych, ale podejrzewał, że w środku są tak samo roztrzęsieni jak on. Szok spowodowany walką i śmiercią towarzyszy był czymś normalnym podczas bitwy. Nie za bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, siadł nieopodal koni, wpatrując się pustym wzrokiem w swoje dłonie.

Dwa Rodzaje Skrzydeł || EreriWhere stories live. Discover now