"Młode Wilki 5"

39 8 4
                                    

Moi kochani! Dziś zapraszam was na piątą część Młodych Wilków, a zarazem ostatnią o naszym bezimiennym Wilku i Wilczycy. Przyznam szczerze, że ta część, jak na razie sprawiła mi największą trudność, lecz mam nadzieję, że wycisnąłem z niej ile się da, mimo tego, że opowiadanie wyszło takie krótkie. Czy sprostałem Waszym oczekiwaniom? Proszę, napiszcie w komentarzach.

Miłego czytanie ;)

,,Młode Wilki 5"

,,I nie mów jej, że zapomnieć ma,

Rozumiem ją, rozumiem jej świat."

Bartłomiej Kielar

6 grudnia

Coraz gorzej, jest coraz gorzej! Od kiedy Wilk odszedł nie mogę się pozbierać. Codziennie odwiedzam jego grób i patrzę na ten cholerny napis "Zginął śmiercią tragiczną".
Zawsze, gdy spogląda na to zdanie, nęka mnie straszna myśl. Przeze mnie. On zginął przeze mnie, przez tę pieprzoną obietnicę, którą mi dał! " Rano będę przy tobie".

***

- Nie ma cię! - krzyknęłam, odrywając rękę od kartki pamiętnika. - Nie ma! Nie wróciłeś rano!
Zaczęłam płakać, lecz to nie przeszkodziło mi do powrotu do zapisywania swoich żali.

***

Wilk nie był moją jedyną stratą. Nasze dziecko...

Ja...Poroniłam...Ostatnia nadzieja na szczęście przepadła, ostatnia iskierka szczęścia zgasła...

Rodzice mówią mi, abym się podniosła, abym znalazła sobie kogoś innego, zaczęła znów normalnie żyć...

Tylko jak? Jak mam, kurwa, żyć bez niego i bez mojego dziecka?! JAK?!

Nie.

Żaden inny.

Ja już nie daję rady...

***

Odłożyłam długopis, założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Była chyba druga w nocy, chmury zasłaniały gwiazdy, gdyż ani jednej nie widziałam, a chłodny wiatr muskał moją szyję. Zabawne, dziś miała być noc spadających gwiazd, a ja przez te chmury nie zobaczę ani jednej...no, cóż. Bywa. Wzruszyłam ramionami i udałam się na cmentarz, gdzie pochowany był mój ukochany.

Na miejscu, po modlitwie, usiadłam na ławce przed grobem, którą, nawiasem mówiąc, zrobił Adrian. Doprawdy, kochany z niego chłopak. Od śmierci Wilka zawsze mnie wspierał, służył dobrą radą, pocieszeniem, a czasem nawet mnie rozśmieszał. Wspaniały przyjaciel.

Spojrzałam w niebo i, zupełnie jakby nawet niebo chciało mnie pocieszyć, ujrzałam deszcz spadających gwiazd. Nie wypowiedziałam życzeń. Po co miałabym to robić, skoro i tak się nie spełnią?

Uśmiechnęłam się smutno, patrząc na grób Wilka. Tak cholernie mi go brakowało. Oddałabym wszystko, aby był przy mnie, aby znów mnie, chociaż, przytulił. WSZYSTKO!

Nie było sensu siedzieć tu zbyt długo, pogrążać się w przykrych wspomnieniach i wylewać nowej fontanny łez. Wzięłam się w garść, wstałam i wróciłam do domu.

***

Od razu „uciekłam" do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam pamiętnik, puściłam muzykę na słuchawkach i zaczęłam wpatrywać się w sufit, który nagle, z nieznanego mi powodu, stał się niezwykle interesujący.

Młode Wilki.

Tak na nas mówiono. Czym się wyróżnialiśmy wśród innych ludzi? Po prostu chwytaliśmy dzień, robiliśmy to, na co mieliśmy ochotę, byle by się nie nudzić, byle by uśmiech gościł na naszych twarzach. Żyliśmy szybciej niż inni mogli sobie przyśnić. Podczas gdy inni ze spuszczoną głową przyjmowali to, co naszykował dla nich los, my zaś...Mieliśmy siłę, żeby być naprawdę wolni. Zakochani, zaufani, nieostrożni...

I to nas zgubiło. Przez tę naszą szaleńczą miłość do motocykli i przygody Wilk umarł...

Sama już nie wiem czy ja to wina.

Jego, że dał mi tę obietnicę? Że tak mocno mnie kochał?

Czy moja, że tak bardzo pragnęłam jego obecności? Chciałam, aby był przy mnie?

A może...Adriana, że go wtedy zawołał do siebie?

Nie.

Nie ma sensu szukać winowajcy, stało się to, co miało się stać i choć moje łono oblało się czerwienią, nie zdołam już tego zmienić. Rodzice mają rację-muszę żyć dalej...Ale sama, nie chcę nikogo innego. Nikt mi Wilka nie zastąpi, a oni będą musieli to zrozumieć i zrozumieją, znam ich. Wiem, jacy są kochani, jak im na mnie zależy.

Spojrzałam na stół, na którym widniały przeróżne gazety, każda z artykułem na temat śmierci Wilka. Nie wiedzieć czemu o tej sprawie było bardzo głośno w mediach, które oczywiście musiały dodać swoje trzy grosze o tym, jacy to motocykliści są lekkomyślni i nierozważni. PIERDOLONE KURWY!

Podarłam gazety i wrzuciłam do kosza, po czym padłam na łóżko.

Zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Adrian dzwonił, zupełnie jakby wyczuł, że potrzebuję czyjegoś wsparcia...Odebrałam.

Nasza rozmowa trwała dobre dwie godziny, podczas których wylałam z siebie dosłownie wszystkie emocje. Radość, smutek, żal, gniew, wszystkie.

- Adrian? - odezwałam się na końcu rozmowy.

- Tak? -spytał.

- Dlaczego on...zniknął? - słowo „umarł" czy „odszedł" nie przechodziło mi w tym momencie przez gardło.

- Ojj, Wilczyco - usłyszałam jego wesoły głos. - Przecież wiesz, że nikt ot tak sobie nie znika. On po prostu wziął sobie parę dni wolnego od życia.

Uśmiechnęłam się i skończyłam naszą rozmowę. Doprawdy, Adrian był wspaniałym przyjacielem.


Ogień UczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz