"Młode Wilki 4"

49 11 13
                                    

Odzew był bardzo pozytywny, więc nie mogłem długo kazać Wam czekać na kolejną część. A że miałem wenę to łapcie czwartą część Młodych Wilków, której napisanie nie było łatwym zadaniem. Kto słuchał piosenki, ten wie. Mam nadzieję, że moja interpretacja tej piosenki spodoba Wam się. Proszę, piszcie w komentarzach jak ją oceniacie. Miłego czytania ;)


''Młode Wilki 4"

,, Gdybym mógł zatrzymać wszystko co przemija,
Wybrałbym nieśmiertelność,
Bo nasza miłość przetrwa całą wieczność. ''

Bartłomiej Kielar

- Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki wieków. - głos kapłana rozbrzmiewał na cały cmentarz, lecz nie słuchałam go zbytnio. Nie potrafiłam się pogodzić z myślą, że Wilk...

Odszedł.

Nie ma już go...

Już nigdy nie przewiezie mnie swoim motorem.

Już nigdy nie obudzi mnie słowami „Dzień dobry, moja psinko".

Nigdy...Nie zobaczy naszego dziecka...

Tak, byłam w ciąży. Trzeci tydzień. Ukrywałam ten fakt przed Wilkiem, chciałam mu zrobić niespodziankę, czekałam aż brzuszek zacznie mi się powiększać, a on to zauważy. Co prawda, uważałam na siebie, na to, co jem, co piję, odstawiłam nawet alkohol wmawiając mu, że zostałam abstynentką, bo schlałam się w trzy trupy, gdy był u rodziców, a ten zakochany wariat uwierzył.

Łza spłynęła po moim policzku, nie otarłam jej. Po co miałam tłumić mój żal? Moją miłość?

Po co...

Czułam mocne ramię Adriana.

Tak jak wiele lat temu, znów próbował mnie pocieszyć, dodać otuchy...Jednakże, co mógł teraz zrobić?! Nie może sprzedać motocykla, aby Wilk mógł przeżyć, dzięki cudownej operacji, nie tym razem!

Łzy zaczęły lecieć coraz bardziej obficie.

Koniec pogrzebu. Wszyscy goście pchają się do mnie i do rodziny Wilka, aby złożyć mu kondolencje.

Ciemność...

***

- Co z nią? - głos ojca Wilka.

- W porządku. - odpowiada Adrian. - Żyje, nic jej nie jest. Gdy się obudzi, będzie wszystko pamiętać. To tylko zwykłe omdlenie, normalne w jej stanie.

- W jej stanie? - zdziwienie matki Wilka. - To znaczy?

- Ona jest w ciąży? - skąd on do cholery zna się na kobietach?

- To znaczy, że my...- słyszę szloch kobiety.

- Tak - życzliwy ton Adriana. - Będziecie mieli państwo wnuka lub wnuczkę.

Słyszę szloch, zapewne szczęścia. Moje omdlenie spowodowało, że tych dwoje jest szczęśliwych w dniu pogrzebu swojego syna. Radość w tak smutny dzień, ciekawy paradoks.

***

Otworzyłam oczy.

Mama Wilka patrzyła na mnie, łzy szkliły się w oczach, w których dodatkowo płonęły wesołe ogniki. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech. Radość teściowej zaczęła oddziaływać na mnie.

Noszę w łonie potomka mojego ukochanego, który wciąż żyje. Żyje we mnie. W moim dziecku. W rodzinie, która dziś zamiast go opłakiwać świętuje przyszłe narodziny jego dziecka. Naszego dziecka.

Wstałam z łóżka i przytuliłam starszą ode mnie kobietę. Jak zawsze w jej ramionach czułam się bezpiecznie, tak samo jak w objęciach własnej matki, która teraz patrzyła na nas z...Lekką wrogością?

- No już, już - rzekłam do mamy i podeszłam do niej, aby ją przytulić. - Najlepsza mama na świecie.

- Póki nie urodzisz swojego dziecka - odpowiedziała wesoło. - Wtedy zabierzesz mi ten tytuł.

- Najlepsza DLA MNIE I ZAWSZE TAKA BĘDZIE. -poprawiłam się. Podszedł do nas ojciec Wilka.

- Gratuluję - uścisnął moją dłoń i, po chwili zastanowienia, przytulił mnie.

- Będzie pan wspaniałym dziadkiem - powiedziałam życzliwie.

- Tak jak ja! - usłyszałam za sobą tatę, który złapał moje ramiona. - Lepszych dziadków to dziecko nie mogło sobie wymarzyć!

***

Stypa odbywała się w dość wesołej i życzliwej atmosferze, lecz z szacunku do Wilka i ku uczczeniu jego pamięci goście nie rozkręcali się. Wszyscy świętowali moją ciążę jak i cierpieli po stracie przyjaciela, syna, kumpla czy zwykłego znajomego, jakim mój ukochany był dla nich.

Wyszłam do ogrodu, na ławkę, gdzie siedzieliśmy w czasie rodzinnych grilli u Wilka. Dziwne mrowienie przeszyło moje plecy, zupełnie jakby ktoś je obejmował...

Odwróciłam głowę w bok. Nikogo obok mnie nie było...

On był.

Tak, on wciąż jest ze mną, przez chwilę nawet usłyszałam jego głos...

,,Proszę Cię, nie mniej do mnie żalu. Znasz mnie przecież, jechałem pomału." Powiedział mi.

- Jasne - odszepnęłam i skinęłam głową. - Boję się, że nasze dziecko będzie takie samo, że kolejny członek klanu Młodych Wilków też będzie „jechał pomału".

***

Siedziałam tak w zamyśleniu, nawet nie zauważyłam, kiedy wszyscy goście rozjechali się do domów, łącznie z moimi rodzicami.

- Chodź na kolację, kochanieńka! - usłyszałam głos teściowej. - Musisz dużo jeść!

Kochana kobieta, wszystkie inne słowa są zbędne, po prostu kochana kobieta.

Wstałam z ławki i ruszyłam ku domowi ukochanego.

Dziecko pomoże mi się uporać ze stratą Wilka, wierzę w to.

-

Ogień UczućWhere stories live. Discover now