- Bambi. Obudź się - minęło trochę czasu, aż głos mojego brata do mnie dotarł. 

Z trudem otworzyłam oczy i ujrzałam go siedzącego na łóżku w garniturze. No tak, pewnie szedł do pracy. Usiadłam i przetarłam twarz dłońmi. Naprawdę dobrze się wyspałam. To takie miłe uczucie, obudzić się prawdziwie wyspanym w rozwalonym, ciepłym łóżku.

- Która jest godzina? - spytałam odgarniając ciemne włosy z twarzy.

- Piętnasta - odpowiedział uśmiechając się.

- Co? Spałam cały dzień? - spytałam wytrzeszczając na niego oczy.


- Tak. Właśnie wróciłem z pracy i pomyślałem, że lepiej jak cię obudzę, bo nie zaśniesz dziś w nocy. Zerwałem się trochę wcześniej, bo bałem się czy na pewno wszystko z tobą okej. 

Uśmiechnęłam się smutno. Tak się o mnie martwił... Jeszcze znając go, pewnie miał wyrzuty sumienia, że w ogóle poszedł do pracy. A ja rozumiałam przecież, że nie mógł dostać nagle długiego urlopu, w końcu był tylko praktykantem i musiał uważać. Spędziliśmy razem dwa dni i dla mnie to i tak było wspaniałe. 

I w tamtym momencie wspomnienia z wczorajszej nocy zaczęły do mnie wracać.


- Co się stało wczoraj? -  w głosie Josha można było usłyszeć tylko zmartwienie i troskę. 

Westchnęłam i zwróciłam wzrok na kolana. Powinnam była się domyśleć, że będę musiała mu to wytłumaczyć.

- Odkąd mama zmarła, a z tatą było.... gorzej - mój brat wzdrygnął się na wspomnienie o nim. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, jak podobni do siebie byli - męczą mnie okropne koszmary. Jesteś tam ty, ja, mama, tata, jakieś straszne demony i wydarzenia, i dużo smutku, i bólu. Straszne wydarzenia. Straszne... - mój głos stawał się coraz bardziej płaczliwy, nienawidziłam o tym myśleć. - potem się budziłam z... z tym czymś. Z takim atakiem paniki, strachu i lęku. Za każdym razem mam wrażenie, że umieram.

- I tak jest przez cały ten czas?

- Nie, nie - potrząsnęłam głową, starając się mówić już normalnie - potem było okej. Zdobyłam przyjaciół, studia itp. Nauczyłam się żyć w takiej a nie innej rzeczywistości. Ale jak coś niedobrego dzieje się w moim życiu, to to wraca. Chyba muszę tak po prostu sobie z tym poradzić - mój brat westchnął i przytulił mnie do siebie. Tak dobrze czułam się w jego ramionach. Bezpiecznie.

- Może powinnaś o tym z kimś pogadać? Specjaliści na pewno wiedzą jak sobie z takimi rzeczami radzić - odsunęłam się od niego gwałtownie.

- Nie - odpowiedziałam stanowczo. - Nienawidzę tych idiotycznych psychologów, terapeutów i całego tego gówna. Nie będę się zwierzać żadnej głupiej lali z dyplomami na ścianie, mówiącymi jak wspaniałe są jej usługi, jak, jak u jakiegoś fryzjera - Josh zaśmiał się cicho i pokręcił głową.

 - Jak chcesz mała, ale proszę przemyśl to chociaż. Nie wszyscy są tacy.

- Dobra, dobra - powiedziałam to, żeby go uspokoić, ale na pewno nie zmienię zdania.

Uśmiechnęłam się, by uwiarygodnić moją odpowiedź.

- Okej. To chodź teraz na spóźnione śniadanie. Zrobię ci coś pysznego - powiedział ruszając się z łóżka.

- Super. Tylko się ubiorę.

Josh skinął głową i wyszedł z pokoju idąc do kuchni. Może i się powtórzę, ale ja naprawdę byłam przeszczęśliwa, że miałam takiego brata.


Rachel

Wysiadłam z autobusu i odebrałam swoją walizkę, około 19. Oto byłam na dworcu autobusowym w Filadelfii. 

Nic już nie ogarniamWhere stories live. Discover now