Rozdział 19

2.3K 201 5
                                    

Elain 

- Elain, skarbie, musisz to zaakceptować, nie walcz z tym - szeptał cicho jakiś głos z oddali.

Ale ja nie mogłam tego zaakceptować. Ból rozsadzał moją głowę i paraliżował serce. Wszystkie kości i mięśnie były rozciągane, a następnie dzielone jakby za pomocą piły mechanicznej.

- Elain, zaakceptuj. Gdy tylko to zrobisz, ból minie - mówił do mnie dalej spokojny głos.

To chore. Ten głos jest chory!

Próbowałam rozluźnić swoje ciało, ale nie potrafiłam. Czułam, jak coś mnie blokuje. Jak jakaś niewyobrażalna siła mnie od tego odciąga. Nie wiem już, co jest dobre, a co złe. Ból zamienił się w agonię. A ja nie wiedziałam, co mam robić. 

Po paru minutach lub godzinach poczułam, jak ktoś unosi moje ciało i przygarnia do siebie, zaczynając kołysać.

Po kilku chwilach rozbrzmiał też cudowny głos. Słowa wypowiadane w nieznanym mi języku roznosiły się w rytmie melodii do nich przypisanej. Nie znałam tej piosenki. Była pełna bólu, ale też radości. Dało się wyczuć w niej cierpienie, lecz także wielką miłość. Nie znałam dokładnego przeznaczenia tych słów, mogłam się tylko domyślać, co oznaczają.

W pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że leżałam w sali liniowej w ramionach śpiewającego Dimitra. Jego głos był czysty i niewyobrażalnie przyjemny. Mijały długie chwile, a on dalej śpiewał, patrząc mi głęboko w oczy. Te piękne oczy błyszczały mocniej niż kiedykolwiek wcześniej, a ja czułam się dobrze. Można by powiedzieć, że nawet wspaniale. Ale piosenka się skończyła, a ja przypomniałam sobie wszystko, co się przed chwilą stało.

Wiedziałam już, że Dimitr nie kłamał, opowiadając o naszym poprzednim życiu, ale czy to, że kiedyś byliśmy sobie tak bliscy oznacza, że teraz też ma tak być?

Nie, na pewno nie. Zresztą, o to chyba zadbała jego matka. Byśmy nie byli razem.

- O czym myślisz? - zapytał, szukając na mojej twarzy jakiejkolwiek wskazówki.

- Czy tak zginęłam? Przez twoją psychiczną matkę? - zapytałam, wyswobadzając się z jego objęć i wstając, by zachować trzeźwość umysłu.

- Nie. Moja matka chciała cię wystraszyć. Była pewna, że w momencie, gdy staniesz na krawędzi śmierci, uciekniesz odemnie jak najdalej.

- Uciekłam? - pytałam dalej, obserwując, jak Dimitr gasił świeczki.

- Nie - odpowiedział, po chwili dodając z lekkim uśmiechem:

- Poprosiłaś mnie, bym dał ci  talizman, który będzie cię chronił przed zaklęciami mojej matki. Po czym wyszłaś na sam środek placu ogłoszeń i stając na tronie mej matki, powiedziałaś, co o niej myślisz.

- Była zła?

- Czy była zła? Wszyscy myśleli, że postradałaś rozum i zginiesz bolesną śmiercią.

- Tak się stało?

Na to pytanie Dimitr nie chciał mi odpowiedzieć. Włożył wszystkie świeczki do tajemnej skrytki w ścianie i zaczął przeczesywać palcami włosy.

- Jak zginęłam? - zapytałam ponownie, tym razem wyzywającym głosem. Nie otrzymałam żadnej reakcji z jego strony.

- Jak zginęłam, Dimitrze?! - krzyknęłam.

- Nie wiem! - odwrzasnął, rozbijając szklany pojemnik z pyłem o podłogę. - Nie wiem.

- Co masz przez to na myśli? - wypytywałam dalej, podchodząc powoli w jego stronę.

- Wyjechałem z Krusem po nowego ogara. Miał pilnować jego żony i ich nienarodzonego dziecka. Ty i Melania, bo właśnie tak nazywała się jego wybranka, zostałyście w zamku. Miałyście nie wychodzić z niego do czasu naszego powrotu. Kiedy... Kiedy wróciliśmy, leżałaś na podłodze koło wejścia do wewnętrznych stajni. Byłaś martwa. Miałaś wbity w plecy miecz  pokryty trucizną, a twoje ciało wyglądało, jakbyś została dotkliwie pobita. Twoja krew była wszędzie: na podłodze, ścianach, suficie. Krus znalazł Melanie w twoim pokoju. Leżała z poderżniętym gardłem. Jej brzuch był rozcięty, a małe dziecko, które miało się urodzić za dwa miesiące, leżało koło niej wyjęte z jej łona. Tego dnia w zamku zginęłyście wy dwie, czterdziestu ośmiu strażników i pięćdziesięciu mieszkańców. Sprzątaczki, kucharze, ich dzieci i rodziny... Najgorsze jest to, że nikt nie ocalał, a wiec też nie mogłem cię pomieścić. Lecz teraz los dał mi tę możliwość i zamierzam ją wykorzystać. Gdy tylko odzyskasz pamięć i powiesz mi, kto to zrobił, wreszcie się zemszczę. Ta osoba odpowie za swoje czyny. Będzie cierpieć za każdą osobę zabitą tego okropnego dnia! - zakończył Dimitr i złapał moją głowę tak, bym spojrzała mu w oczy. - Musisz sobie przypomnieć.

W momencie, w którym Dimitr wypowiedział te słowa, zaczęłam sobie wyobrażać, co musiała przeżyć osoba oglądająca to, co zastał Dimitr tamtego dnia w zamku. Mój żołądek odmówił posłuszeństwa.

Wybiegłam z sali liniowej i czym prędzej znalazłam najbliższą łazienkę, by niecałą sekundę później odróżnić swój żołądek.

Po chwili poczułam, jak Dimitr zgarnia moje włosy i wiąże je w kitkę, masując przy tym moje plecy.

- Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze. Już nigdy cię nie opuszczę.

Nie wiedziałam, czy to groźba, czy obietnica, ale mój żołądek nie dał mi się nad tym długo zastanawiać.

✒Jak daleko trzeba uciec?✒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz