rozdział 43.

2K 190 16
                                    


Jedno słowo. Raptem trzy krótkie sylaby. Opływowe litery sklejone tak różnymi odczuciami - miłością, tęsknotą, ciepłem, żalem i bólem. Jedno słowo w którym mieszka tak wiele przeciwstawnych uczuć. Tak wiele wspomnień powodujących wielki uśmiech oraz cieni przeszłości budzących łzy pod powiekami.

Gdzieś między więzami krwi, między kodem genetycznym, a podobnymi rysami twarzy kryje się coś więcej niż jedynie podstawowy budulec społeczeństwa.

Coś więcej niż ludzie połączeni jedynie przez los. Przez przypadek. Przez kiepski żart.

Rodzina. To w niej wzrastamy. To w niej nawiązujemy pierwsze międzyludzkie kontakty. To w jej ramach wykształcają się pierwsze więzi społeczne. To w jej środowisku socjalizujemy się, to z niej wynosimy bagaż doświadczeń i uczuć. To ona uczy nas empatii i wiary w siebie.

Bo rodzina to przede wszystkim wspólnota. Zrozumienie i ciepło. Ogromne pokłady zaufania i miłości. To wsparcie w trudnych chwilach i bezinteresowność. Odpowiednia doza pocieszenia i oparcia.

Rodzina to ogromne pokłady bogactwa. Bogactwa, które oprósza naszą sylwetkę w najmniej spodziewanym momencie i sprawia, że jesteśmy warci o wiele więcej niż sądzimy.


Zaczerpnęła wielki haust zimnego powietrza i z lekkim wahaniem popchnęła masywne drzwi. Nieśmiało przestąpiła próg, przygładzając nieco rozwiane przez wiatr włosy. Błądziła wzrokiem po znajomych kątach, pozwalając nogom nieść się w głąb eleganckiego budynku. Delikatny uśmiech zamigotał na jej twarzy, gdy otoczyła ją ta specyficzna atmosfera, która wpływała na to, że lubiła tą pracę. Przystanęła na moment w holu, mijana przez wychodzących w pośpiechu mężczyzn w garniturach, trzymających nieodłączne, skórzane teczki, biegnących na służbowe spotkanie, oraz pary w wygodnych butach wybierające się na odkrywanie kolejnych zabytkowych miejsc w Londynie.

Stukając swoimi czarnymi butami skierowała się do recepcji, po czym przystanęła cierpliwie z boku, czekając aż Laura - blondynka z burzą kręconych włosów skończy niezbędne formalności towarzyszące meldowaniu gościa. Dziewczyna zerknęła w jej kierunku, nie przestając rozmawiać ze starszym mężczyzną, a jedynie lekki ognik który rozbłysnął w jej oczach, świadczył o tym, że ucieszyła się na widok Penelope. Utrzymując pełen profesjonalizm dokończyła rozmowę ze starszym mężczyzną, aby po chwili podać mu klucz i życzyć miłego pobytu.

I dopiero wtedy na jej twarzy rozciągnął się wielki uśmiech. Z impulsywnym piskiem okrążyła czarny, lśniący blat i podbiegła do Penelope, bezwzględnie przyciągając ją do siebie. Uściskała ją z taką siłą, że oniemiałej pannie Philo aż zabrakło tchu w płucach. Nie spodziewała się takiego powitania. Lekkiego uśmiechu owszem. Ale nie szaleńczego uścisku. W tym krótkim okresie, gdy tutaj pracowała, nie zaprzyjaźniła się z żadnym współpracownikiem. Była miła, służyła małymi przysługami, takimi jak wymienianie się zmianami, wiedziała więc, że inni ją lubią. Ale nigdy nie sądziła, że spotka ją aż tak miłe przywitanie.

-Jak się czujesz? Wszystko już w porządku? Wyglądasz trochę blado, na pewno jest już lepiej?- Zasypała ją pytaniami, jak tylko przestała ją szaleńczo ściskać. -Poczekaj.- Uniosła ostrzegawczo dłoń, gdy tylko Penelope otworzyła usta. Chwyciła ją za dłoń ciągnąc do pomieszczenia pracowniczego. Z impetem otworzyła drzwi, już od progu prosząc dziewczynę, która ewidentnie miała zasłużoną przerwę, aby ją zastąpiła na recepcji. Czarnowłosa, zgrabna niczym modelka piękność zmierzyła ją zimnym spojrzeniem, a następnie nie kryjąc swojego niezadowolenia wyszła, nie szczędząc sobie trzaśnięcia drzwiami.

bumper cars || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz