rozdział 38.

1.9K 199 29
                                    

Pierwsze słowo, które wymyka się z naszych ust i brzęczy w uszach. Pierwszy samodzielnie wykonany krok. Pierwsze wodzenie wzrokiem po pokrytym puchatymi chmurami niebie. Pierwszy płatek śniegu roztapiający się na naszym rozgrzanym policzku. Pierwszy płacz. Pierwszy uśmiech. Pierwszy oddech.

Tak wiele pierwszych wspomnień ucieka z naszego umysłu. Tak wiele pierwszych doznań jest poza naszym zasięgiem.

Możemy posiłkować się zdjęciami, krótkimi amatorskimi filmami bądź opowieściami innych. Ale to nie to samo. Nie reaktywujemy w sobie tego pierwotnego uczucia, które nas wtedy ogarnęło. Nie przywrócimy tych samych emocji. Nasze serce nie drgnie dokładnie w ten sam sposób.

Bo „nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy".

Warto zapamiętać każdą chwilę. Nawet tak krótką jak jedno skrzyżowanie spojrzeń. Warto pozwolić, aby emocje przepłynęły naszymi żyłami aż do serca. Żeby uderzyły w nasz wrażliwy punkt i sprawiły, że to uczucie ciepła zostanie z nami na dłużej.

Bo drugiego takiego spojrzenia nie będzie.


Zamrugała powiekami nie mogąc powstrzymać łez spływających po jej bladych policzkach. Tak jakby ta pierwsza, samotna łza zapoczątkowała wielki upust emocji. Jakby zrobiła wyrwę w tamie, która blokowała jej uczucia. Lekkie pęknięcie pogłębiło się. Płytka szczelina wystarczyła, aby jej euforia dała swój upust.

Uśmiechała się. Tak intensywnie i mocno, że aż rozbolała ją szczęka. Płakała, łzy wypływały z jej oczu, mocząc jej blade policzki, a jej usta rozciągały się w euforycznym uśmiechu. Postronny obserwator zapewne stwierdziłby, że wygląda jak ktoś niespełna rozumu. Ale to był moment, w którym wszystkie głęboko skrywane obawy i emocje nareszcie znalazły drogę wyjścia. To, co tak długo tłumiła wybuchnęło z dwojoną siłą. I nawet nie próbowała tego zatrzymać.

Gdy po raz pierwszy uchyliła powieki, zobaczyła jedynie przytłaczającą czerń. Mrok, który nie różnił się niczym, od tego, co miała pod powiekami, przez ostatnie kilka tygodni. Jednak po chwili ciemność rozjaśniło delikatne, mleczne światło rozbłyskujące wysoko na suficie. Powoli wyłoniły się subtelne kontury mebli znajdujących się w pomieszczeniu. Pomalutku całe otoczenie nabrało więcej głębi. Przez ciemność przebiły się inne barwy. Stłumione odcienie szarości i bieli. Ciepłe odcienie brązu. Zachłysnęła się tymi kiedyś codziennymi widokami. Poczuła pieczenie pod powiekami, a jej gardło zacisnęło się ze wzruszenia. Oczy zaszyły jej łzami zniekształcającymi obraz. Widziała wszystko jak przez mgłę. Zamrugała, starając się przywrócić ostrość widzenia. Przymknęła na moment powieki, a gdy je otworzyła, zobaczyła wysoką postać zmierzającą w jej stronę.

Miała świadomość, że to on. Nie tylko dlatego, że wiedziała, że jest tutaj z nią. Czuła, że to on. Wtulała się w jego ramiona niezliczoną ilość razy. Otulały ją tak mocno i szczelnie, że potrafiłaby rozpoznać ich kształt. Poruszał się pewnie i niezwykle płynnie. Tak jakby chciał być przy niej jak najszybciej. Jego męska sylwetka przecinała mrok, jego ciężkie kroki odbijały się mocno od posadzki.

Jedna samotna łza spłynęła po jej bladym policzku, jednak nie zdołała opaść z brzdękiem na podłogę. Nie zdołała rozprysnąć się na lśniącej podłodze. Nie zdołała wsiąknąć w rozrzucone na ziemi bandaże. Została otarta przez ciepłą, męską dłoń.

A ona zatrzepotała powiekami delikatnie się uśmiechając. Bo nareszcie go zobaczyła. Jego męską, oprószoną zarostem szczękę, mocno zaciśniętą w niewiedzy. Jego niemal czarne, miękkie włosy opadające na zmarszczone czoło. Jego pełne, różowe usta rozchylone, jakby miał zamiar właśnie coś wypowiedzieć. I jego oczy. Duże, otoczone gęstymi, długimi rzęstami. Pełne troski.

bumper cars || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz