rozdział 9.

2.8K 225 9
                                    

Jak często uznajemy coś w naszym życiu za pewne? Za coś, co zawsze będzie blisko? Za coś, co zawsze będzie nasze? Za coś, co nigdy nie zostanie nam odebrane?

Budzimy się każdego dnia, a naszych myśli nie trapią wątpliwości, – co jeśli to ostatni dzień, kiedy widzę? Co jeśli odtąd słońce, chmury i zielone liście drzew będę oglądać jedynie we własnych wspomnieniach? Coraz bardziej blednących, coraz bardziej mglistych, coraz bardziej rozlewających się w umyśle. Co jeśli nasz zmysł wzroku przestanie działać? Jaki będzie ostatni widok w naszej pamięci?

Budzimy się każdego dnia, a naszych myśli nie trapią wątpliwości, – co jeśli to ostatni dzień, gdy mogę w spokoju zasnąć? Co jeśli odtąd sen nawiedzać będą mroczne obrazy, podsuwane przez rozszalałe poczucie winy? Coraz bardziej przerażające, coraz bardziej realistyczne, coraz bardziej rozlewające się w umyśle. Co jeśli nasze panaceum umożliwiające spokojny sen przestanie działać? Jaki będzie ostatni spokojny sen w naszej pamięci?

Jak często zdarza nam się nie doceniać tego, co mamy? Tego, co posiadamy od pierwszych chwil życia. Tego, co dostaliśmy w dniu swoich narodzin. Tego, co bezinteresownie uzyskaliśmy od losu. Tego, co otrzymaliśmy od przeznaczenia. Tego, co sami wypracowaliśmy w pocie czoła. Tego, co sami odnaleźliśmy i bezpodstawnie uznawaliśmy za swoje. 



Leżała na białym, miękkim, szpitalnym łóżku. Na łóżku, które nie był jej własnością. Które właściwie było niczyje. Mimo, że spędziła w nim kilka dni, nadal czuła się w nim obco. Jasna pościel nie pachniała jej lawendowym płynem do płukania. Puchata poduszka nie była przesiąknięta jej waniliowym szamponem do włosów i delikatnymi, pudrowymi perfumami. Dookoła unosił się specyficzny zapach dominujący w szpitalach. Mieszanina środków odkażających, śmierci, złudnych nadziei i okruchów pozytywnego myślenia.

Odkąd tylko otworzyła oczy. Odkąd obudziła się, a jedyną rzeczą, którą zobaczyła była przeraźliwie mroczna, bezwzględna ciemność, wpadła w panikę. Ogarnęło ją zatrważające przerażenie. Nie wiedziała gdzie się znajduję, a ostatnim wspomnieniem kołaczącym w głowie był powrót z pracy do mieszkania. Pamiętała, że robiła zakupy spożywcze w okolicznym sklepie, że spóźniła się na autobus i zdecydowała się podejść na następny przystanek. A później jej umysł był jedną wielką pustką. Czarną dziurą.

Obudziła się we względnie spokojnym, cichym pomieszczeniu. Czuła pod sobą miękkie łóżko, a jej głowa promieniowała tępym bólem. Mimo histerii, jaka ją ogarnęła, pokrzepił ją mocny, zdecydowany uścisk dłoni, który otulił jej rozedrganą z przerażenia rękę. Jej niepokój łagodził spokojny, wzbudzający zaufanie głos. Przez ułamek sekundy ogarnęło ją złudne poczucie bezpieczeństwa.

A krótką chwilę później zapanował chaos. Została wciągnięta w sam środek zamieszania. W epicentrum zawirowania. Dookoła niej nagromadziło się mnóstwo obcych głosów. Ogrom dźwięków. Mnogość bodźców. Poinformowano ją o wypadku. Zaznajomiono ją z wszelkimi obrażeniami jej ciała. Zbadano odruchy jej gałek ocznych, reakcje źrenic na światło. Wywieziono ją z sali na rezonans magnetyczny. Następnie zrobiono jej tomografie komputerową. Otoczono ją z każdej strony. A ona poczuła się całkowicie bezbronna. Zupełnie bezsilna i bezradna.

Dopiero, gdy ponownie znalazła się w sali mogła spróbować uporządkować myśli. Była zmęczona, jednak adrenalina buzująca w jej żyłach, nie pozwalała na wyciszenie się. Mnóstwo myśli kłębiących się w umyśle, nie umożliwiało odprężenia.

Ignorując ból promieniujący z prawie każdego fragmentu jej ciała delikatnie przesunęła opuszkami palców po twarzy. Odruchowo skrzywiła się wyczuwając opuchliznę pokrywającą prawy policzek. Prześledziła ostrożnie każdy odsłonięty kawałek swojej skóry. Koniuszki jej palców, co chwila napotykały na powoli gojące się ranki, na poszarpane rozcięcia czy małe obrzęki.

bumper cars || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz