Piątek, 14 luty, szkoła.
[Wibracje telefonu]
Unknown: Cześć, słonko!
Unknown: Piękny mamy dziś dzień.
Unknown: Jak się czujesz?
Unknown: Nie wyglądasz najlepiej...
Unknown: Czyżby kac? :-)))
Me: nieznajomy?
Unknown: tak?
Me: DAJ ŻYĆ
Me: i najlepiej zostaw mnie w spokoju
Me: nie mam nawet siły, żeby z tobą pisać
Unknown: Och, przestań.
Unknown: Nie może być aż tak źle.
Me: właśnie problem w tym, że jest źle
Me: bardzo źle
Me: czuje się jak zwłoki i
Me: mam szlaban do końca życia
Me: rodzice są na mnie tak wściekli, że boje się wychodzić do łazienki
Me: aż trudno w to uwierzyć, ale szkoła to jedyne miejsce gdzie mogę odetchnąć
Me: nienawidzę się za to, że tak bardzo się nawaliłam
Unknown: Pomyśl o minie Thomasa, kiedy zobaczył swoją ulubioną wycieraczkę całą w wymiocinach
Unknown: Może nawet się popłakał
Me: niezła próba, ale to nie poprawi mi humoru
Me: to znaczy poprawi
Me: ale tylko trochę
Unknown: Nieważne, bo i tak mam dla ciebie coś lepszego.
Unknown: Prezent.
Unknown: Mam dla ciebie prezent.
Me: o matko, mówisz poważnie???
Unknown: Oczywiście, że mówię poważnie.
Me: ale jak... co to takiego?
Unknown: Niespodzianka :-)
Me: ...
Me: nie lubię niespodzianek
Unknown: Ups. Nic na to nie poradzę.
Me: powiedz mi
Me: pooowiedz
Me: powiedz
Me: mi
Me: nieodpisywanie cię nie uratuje
Me: mogę tak do wieczora
Me: pooowiedz
Me: powiedz
Me: co
Me: to
Me: za
Me: niespodzianka
Unknown: Nie
Me: to chociaż powiedz kiedy się dowiem
Me: proszę