Rozdział 10: Wkurwiająca dziewczynka

Magsimula sa umpisa
                                    

-co?- zapytałam i zamrugałam parę razy, zagryzając przy tym wargę chcąc powstrzymać się od ponownego spojrzenia w dół.

-Nieważne. Chodź, dam ci jakieś tabletki i zjemy śniadanie.-stwierdził i wyszedł z pokoju.

Zeszłam za nim na dół i przeszłam przez ogromny, świetnie urządzony salon, a następnie weszłam do równie ogromniej kuchni. Chłopak wyjął z szafki jakieś tabletki i podał mi dwie, razem z sokiem pomarańczowym.

-Dzięki.-powiedziałam i połknęłam je.

-Co chcesz zjesz? -zapytał patrząc na mnie.

-Obojętnie.

-Jajecznica może być? -pokiwałam głową, w odpowiedzi.

Rozglądałam się po domu i przyglądałam się od czasu do czasu chłopakowi, który przygotowywał jedzenie.

-Sam tutaj mieszkasz?-zapytałam

-hmm? -mruknął przyprawiając nasze śniadanie.

-Pytałam, czy mieszkasz tutaj sam.-ponowiłam pytanie.
-Aaaa. Tak sam.-odpowiedział i wyjął z szafki dwa talerze nakładając na nie jedzenie.

-Ładnie tu.

-Dzięki.-spojrzał na mnie na chwile i odstawił patelnie do zmywarki.-Tak w zasadzie mieszkam z chłopakami, tu bywam dość rzadko, ale się zdarza.-powiedział, na co popatrzyłam na niego zaskoczona. W takim razie, po co mu drugi dom?

-Gdzie jest Emilly?- zmieniłam temat.

-Z Ryanem. -odpowiedział, a ja miałam ochotę przewrócić oczami. To raczej oczywiste.

-Tyle to ja też wiem. Ale gdzie dokładnie?

-W drugim domu.-mruknął i postawił przede mną talerz z jedzeniem i sok.-Smacznego.

-Dzięki.-powiedziałam i zabrałam się za jedzenie.

Po zjedzonym śniadaniu, poszłam na górę i przebrałam się w swoją sukienkę, oraz założyłam szpilki. Zabrałam też pończochy, które leżały obok butów i zaczerwieniłam się wyobrażając sobie jak je ze mnie ściągał. Zabrałam torebkę i zeszłam na dół.

-Ja już pójdę .-powiedziałam, a chłopak obrócić się do mnie z kanapy na której siedział.

-Już? Poczekaj, odwiozę Cię. -podniósł się i zabrał kluczyki od auta.

-Nie trzeba, poradzę sobie.-uśmiechnęłam się do niego lekko.-Dzięki że mogłam tu zostać i w ogóle.-dodałam.

-Nie ma sprawy. I tak cię odwiozę.-powiedział i przeszedł obok mnie.

Wyszedł na dwór i zatrzymał się przy drzwiach czekając aż wyjdę aby mógł je zamknąć. Wsiadłam do auta, na miejsce pasażera i zapięłam pasy.

-Chyba nie muszę podawać Ci adresu.-powiedziałam przypominając sobie ten raz, gdy złożył mi wizytę.

-Nie. Muszę gdzieś jeszcze wstąpić.-powiedział i opalił samochód.

-Jasne.-odpowiedziałam i wbiłam wzrok w szybę obok mnie.

Po jakichś 10 minutach, zatrzymaliśmy przed dużym domem - jeszcze większym niż ten, należący do Justin'a.

-Chodź ze mną.-powiedział i wysiadł z auta.

Odpięłam pas i wysiadłam. Justin podszedł do drzwi i tak po prostu je otworzył, wchodząc do środka. Obrócił się w moją stronę i podniósł do góry brwi.

-No chodź.-ponaglił, więc wreszcie ruszyłam się z miejsca.

Weszłam do holu średniej wielkości. W wejściu - jak mi się zdawało, chyba do salonu - pojawił się chłopak o czarnych włosach, którego widziałam wczoraj na imprezie.

ONE LIFE | Justin Bieber ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon